Wybudowany na wypadek wojny nuklearnej. Schron przeciwatomowy w Gdyni, czyli prawdziwa kapsuła czasu [ZDJĘCIA]

stalowewejście

Miał być centrum dowodzenia. Zapomniany pozostawał zamknięty przez ćwierć wieku. Po 25 latach ktoś sobie o nim przypomniał. Okazało się, że wygląda jakby opuszczono go wczoraj. Teraz zostanie udostępniony dla zwiedzających.


Stoczni im. Komuny Paryskiej w swoich najlepszych latach zatrudniała blisko 11 tysięcy pracowników. Zakład był wyjątkowo ważny dla gospodarki całego kraju. Ówczesne władze PRL, obawiając się wojny nuklearnej, zabezpieczały najważniejsze ośrodki przemysłu, tworząc specjalne schrony. Te miejsca były przygotowane na najgorsze. Wewnątrz znajdowało się wszystko, co miało zapewnić przetrwanie i komunikację.

Wybraliśmy się na niezwykłą wycieczkę nie tylko w czasie, ale i przestrzeni. Na spacer zabrał nas dr Aleksander Kozicki, który o stoczni wie wszystko.

KAPSUŁA CZASU

Wchodzimy do biurowca na terenie byłej gdyńskiej stoczni, potocznie nazywanego „Akwarium” – Bałtyckiego Portu Nowych Technologii. Tu spotykamy się z doktorem Kozickim, który wskazuje nam drogą. Schodzimy do nowoczesnej i odmalowanej piwnicy. Na końcu korytarza znajdują się potężne, stalowe drzwi z zasuwami. To przejście do innej epoki. Tu czas zatrzymał się 30 lat temu.

 

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

– Jesteśmy w schronie dowodzenia obrony cywilnej, czyli miejscu zarządzania kryzysowego. Schron powstał w roku 1977, a wyłączony z eksploatacji został dopiero w 1990 roku, w czasie zmian politycznych w Polsce. Od momentu zamknięcia na cztery spusty został zapomniany na ponad 25 lat. Był porzucony, a na powierzchni życie toczyło się dalej. Tutaj pozostała swoista kapsuła czasu – opowiada dr Kozicki.

Do wejścia prowadzi system śluzowy, kilka potężnych stalowych drzwi. – W momencie zagrożenia nigdy nie otwierano wszystkich naraz – tłumaczy Kozicki. W przypadku ewentualnego skażenia, pracownik najpierw musiał skorzystać z prysznica w korytarzu, żeby móc przejść dalej. Wewnątrz schronu panowało nadciśnienie kontrolowane przez obsługę schronu. W momencie zagrożenia chemicznego na zewnątrz skażone powietrze nie mogło dostać się do środka. Za stan powietrza odpowiadał system filtrów węglowych. W momencie kryzysu pozostawał problem łączności. Właśnie dlatego wewnątrz zainstalowano własną centralę telefoniczną. Jak twierdzi dr Kozicki, ta prawdopodobnie dalej działa, wystarczy podłączyć ją do sieci.

 

sluzyschronu

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

SERCE SCHRONU

Mijamy kolejne pomieszczenia, wyglądające jakby jeszcze wczoraj była tu obsługa. W schronie panuje atmosfera z lat 70. To nie tylko wyposażenie, ale i przedmioty codziennego użytku. Jednak to, co najciekawsze, czeka na końcu korytarza. To serce schronu.

 

serceschronu

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

To właśnie tu w momencie kryzysu zarządzano całą infrastrukturą stoczni. Pomieszczenie robi ogromne wrażenie. Przy wejściu znajduje się licznik Geigera do mierzenia promieniowania. Wielki blat z telefonami i wieloma kolorowymi przyciskami. Przed głównym panelem znajduje się ogromna mapa całej stoczni, na której zaznaczone są najważniejsze obiekty oraz inne schrony. Mapa wskazuje, że podobnych miejsc na terenie byłej stoczni może być aż 11. Niestety większość z nich nie została zinwentaryzowana i nie wiadomo, jaki jest ich stan. Dodatkowo część z nich znajduje się w prywatnych budynkach. Jest również mapa wskazująca drogi ewakuacji najważniejszych jednostek wypływających nie tylko z Gdyni, ale i z Gdańska czy Helu.

– Na powierzchni mamy nową rzeczywistość, inny świat, a tu pod ziemią wciąż jest rok 1977. Ten obiekt w sposób namacalny pokazuje jak wyglądała tamta rzeczywistość. Pokazuje, że wojna, której się obawiano, nie była abstrakcją. Na szczęście ten scenariusz nigdy nie został zrealizowany, ale zagrożenie był bardzo realne – podsumowuje dr Kozicki.

Cały projekt edukacyjny, którego zwiedzanie schronu jest częścią, ruszy od września. – Chcemy pokazać realia tamtych czasów. Najpierw będziemy pokazywali filmy i zdjęcia z tamtego okresu, a następnie zejdziemy do schronu. Chcemy, żeby młodzież na własne oczy mogła zobaczyć jak to wyglądało. Tylko wtedy zrozumieją, że to wszystko nie działo się tylko na filmach – mówi Malwina Grajewska z Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Projekt pod nazwą ”Na tropach Zimnej Wojny” powstał dzięki inicjatywie Pawła Lulewicza wiceprezesa Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz zaangażowaniu gdyńskiej Solidarności. Jak zapowiadają, będą zabiegać o pozyskiwanie kolejnych eksponatów, a w przyszłości poszerzenie oferty. 

 

wyjscieewakuacyjne

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

Jacek Klejment

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj