Ponad 160 kilometrów, cztery peletony z różnych części Pomorza i wielki manifest. „Chcielibyśmy, żeby było więcej ścieżek”

Kierowcy stali w korkach, a ulice Trójmiasta i Pomorza należały do rowerzystów. W niedzielę odbył się 23 Pomorski Wielki Przejazd Rowerowy. Miłośnicy jednośladów przejechali ponad 160 kilometrów, by zamanifestować poparcie dla aktywnego transportu.

W przejeździe wzięło udział kilka tysięcy osób. Cztery peletony zjechały na błonia w Sopocie od strony Starogardu Gdańskiego, Kartuz, Wejherowa i Gdańska. Dla jednych był to manifest, dla innych dobra zabawa.

– Jest gorąco, ale panuje fantastyczna atmosfera. O to chodzi. To jest szansa na integrację, ale też zobaczenie miasta z innej perspektywy niż ścieżki rowerowe i okna tramwajów – mówił jeden z uczestników z Wejherowa.

– Dla nas to bardziej manifest, bo chcielibyśmy, żeby było nie tylko więcej ścieżek rowerowych, ale również żeby miały lepszą jakość. Jednak przede wszystkim pragniemy zwrócić uwagę na to, jak jeżdżą kierowcy, bo często wymuszają na nas pierwszeństwo – dodawał inny.

NIEKTÓRZY SKOŃCZYLI PRZEJAZD Z NAGRODAMI

Podczas finału nagrodzono między innymi najciekawiej przebranego rowerzystę. Nie wręczono tradycyjnych złotych i srebrnych szprych za rowerowe dokonania.

Jedynie zardzewiała szprycha trafiła do Obszaru Metropolitalnego Gdańsk Gdynia Sopot oraz należącej do Nextbike spółki NB Tricity za odpowiednio: złe przygotowanie przetargu na rower metropolitalny i złe jego wdrożenie. Jak podkreślił Roger Jackowski z Rowerowej Metropolii, rower jest potrzebny, ale trzeba go raz jeszcze przemyśleć.

Sebastian Kwiatkowski/mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj