Przeżyją swoją pierwszą wachtę i nauczą się wiązać liny. Młodzież z Gdańska wypłynęła w rejs Generałem Zaruskim

25 młodych ludzi z całej Polski wypłynęło w rejs po Bałtyku w ramach 5. edycji Gdańskiej Szkoły pod Żaglami. Rejs zakończy się 28 lipca w Gdańsku. Generał Zaruski pożegluje najpierw do Sztokholmu, następnie popłynie na Wyspy Alandzkie, leżące w rejonie przejścia z otwartego morza na Zatokę Botnicką.

Na tym fińskim archipelagu załoga zwiedzi przepiękne wysepki. Pierwszy port, do którego zawitają żeglarze, to Jastarnia.

OKAZJA, ŻEBY ZDOBYĆ DOŚWIADCZENIE

– Chcemy zrobić kilka zwrotów, zanim wypłyniemy na otwarte morze. Będzie okazja, by trochę popracować z żaglami i nauczyć młodych kilku komend – mówi kapitan żaglowca J. Jaszczuk. – To ma być taki rejs, jaki wyobrażał sobie patron szkoły generał Mariusz Zaruski – dodaje kapitan.

W Maarianhaminie, stolicy Alandów, żeglarze zwiedzą m.in. żaglowiec muzeum Pommern, jeden z ostatnich gigantycznych frachtowców żaglowych. Młodzież dopłynąć ma do Tallina w Estonii i do Rygi na Łotwie. Starówki tych stolic wpisane są na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Na żaglowcu młodzież weźmie udział w regularnych zajęciach i warsztatach edukacyjnych. Pojawi się też specjalny filmowy program dobrany pod kątem kina szwedzkiego. – W końcu to rejs do Szwecji – mówi Adam Warczukiewicz. – Na jachcie zaprezentujemy im film Bergmana „Siódma Pieczęć”. Mam nadzieję, że nie zasną, bo to specyficzne kino – dodaje instruktor.

– Na żaglowcu płynie młodzież w wieku od 15 do 25 lat – mówi Piotr Królak, weteran pływania z młodzieżą w ramach Gdańskiej Szkoły pod Żaglami. – Na szczęście po rejsie wszyscy są zadowoleni. Wielu potem wraca do nas jako wolontariusze. Mimo że większość trafia tu do nas bez odpowiedniego doświadczenia żeglarskiego. Nie każdy musi być zaraz super żeglarzem. Ale podstaw można się nauczyć. Nawet jeśli ktoś jest bardzo oporny na żeglarską wiedzę – dodaje Piotr.

SPOSÓB NA ZIMNO

– To mój pierwszy rejs, nie żeglowałam tylko dlatego, że byłam za młoda. Mam nadzieję, że nie złapię choroby morskiej i że poradzę sobie z linami i żaglami – mówi uczestniczka wyprawy Zuzanna. – Cieszę się, bo fajni ludzie płyną. Już po pierwszych prezentacjach widać, że ekipa naprawdę sympatyczna – dodaje Tosia z Gdańska.

– To mój pierwszy rejs. Nie ukrywam, że trochę mam tremę. Ale wiem, że trzeba przeżyć. Nawet nocną wachtę. Albo np. dyżur w kambuzie. Największym zagrożeniem podczas takiego rejsu są sieci rybackie. Musi ich wypatrywać ktoś, kto ma wachtę. I mieć dobre oczy, ale nie jest to proste. Sposób na to, by na morzu nie było zimo? Leginsy, a na nie nałożone spodnie narciarskie – śmieje się Zuzanna. – No i musowo czapeczki, czasem rękawiczki – to jako ochrona rąk przez twardymi linami.

3-tygodniowy rejs tradycyjnym szkolnym żaglowcem do różnych krajów i portów w Europie to dla wielu wielkie wyzwanie i pierwsze zetknięcie z morzem. Bogaty w atrakcje turystyczne oraz ciekawy i rozwijający program edukacyjny, nawiązujący do najlepszych tradycji polskich szkół pod żaglami oraz głośnych wypraw „Generała Zaruskiego”, zapisanych w historii polskiego jachtingu (Narvik, Spitsbergen) – mówi pierwszy oficer.

Tegoroczna edycja odbywa się w roku jubileuszu 80-lecia powstania żaglowca, który został wybudowany w Ekenas w Szwecji w 1939 r.

W sierpniu zamierzamy popłynąć do Visby w ramach Baltic Pass z dziennikarzami i przedstawicielami organizacji turystycznych na pokładzie.

Anna Rębas

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj