Rezygnujemy ze spacerów, komunikacji miejskiej, ale często jeździmy taksówkami? Takie są wyniki badań Uniwersytetu Gdańskiego

W czasie epidemii o dwie trzecie mniej podróżujemy – wynika z badań naukowców z Uniwersytetu Gdańskiego przeprowadzonych na grupie 1077 mieszkańców Polski. Pracownicy Wydziału Ekonomicznego sprawdzili, jak sytuacja w której się znaleźliśmy, wpływa na mobilność. – Przed epidemią odbywaliśmy średnio trzy podróże dziennie – mówi profesor Przemysław Borkowski. Dziś jest to statystycznie jedna podróż.

Jak mówi naukowiec, statystycznie do i z pracy podróżowaliśmy 10 razy tygodniowo, dziś podróżujemy zaledwie trzy razy. Tak duży spadek jest dla ekonomistów zaskoczeniem. Badania dowodzą, że ograniczenia najmniej wpłynęły na najmłodszych. – U nich wszystkie obowiązkowe podróże, związane z edukacją, zostały zredukowane w zasadzie do zera – dodaje Borkowski. Spadek nadal jest proporcjonalny choćby u osób pracujących czy studentów. To znaczy, że oni innych podróży znacząco nie ograniczyli, zwłaszcza studenci, którzy mogą wychodzić samodzielnie.

REKREACJA I ZAKUPY

Z badań wynika, że znacząco ograniczyliśmy wyjścia rekreacyjne (z 5 do 1 podróży w tygodniu), ale zakupy robimy tylko dwukrotnie rzadziej. Dotąd sześciokrotnie w tygodniu wybieraliśmy się do sklepu – wynika z deklaracji ankietowanych. – Dla porównania do pracy wychodzimy rzadziej o 60 proc. – mówi profesor Przemysław Borkowski.

REZYGNUJEMY Z TRANSPORTU PUBLICZNEGO

Analizy pokazują także, że skutecznie stawiamy na najbezpieczniejszy transport indywidualny. Jak mówi naukowiec, spadki podróży transportem publicznym sięgają aż 86 proc. W przypadku Pomorza to 89 proc. Liczba podróży samochodem spadła z 10 do 3,5 tygodniowo.

KORZYSTAMY Z TAKSÓWEK

Co ciekawe, w przypadku przejazdów taksówkami spadek w skali kraju wyniósł jedynie 12 proc. Rekordowe pod tym względem jest Pomorze, gdzie takie podróże pozostały na w zasadzie niezmienionym poziomie.

W ocenie naukowców nie należy spodziewać się już większego spadku naszej mobilności. Ten może pojawić się przede wszystkim w przypadku zwolnień w sektorze produkcyjnym.

 

 

Sebastian Kwiatkowski/pOr

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj