Kapłan, który był pełnomocnikiem Józefa Hallera. W Zblewie upamiętniono ks. Konstantyna Kreffta

ZW Zblewie, na murze kościoła pw. Św. Michała Archanioła, odsłonięto epitafium ks. Konstantyna Kreffta, długoletniego proboszcza tutejszej parafii, który w czasie zmagań Polski z bolszewikami w latach 1819-1920 był zaangażowany przez generała Józefa Hallera w tworzenie Armii Ochotniczej na Pomorzu.

Epitafium wykonano staraniem gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. IPN przygotował także wystawę pokazującą udział mieszkańców Pomorza w wojnie z sowiecką agresją. Można ją zobaczyć we wnętrzu kościoła.

„DAŁ SIĘ POZNAĆ JAKO PATRIOTA”

Dyrektora oddziału IPN prof. Mirosława Golona zapytaliśmy o powody dla których generał Haller uczynił ks. Kreffta swoim pełnomocnikiem.

– Dał się poznać jako patriota i człowiek o wielkich zdolnościach organizacyjnych. Było to między innymi widać przy budowie kościoła Stella Maris w Sopocie – jego głównym dziele. Nic więc dziwnego, ze generał Haller właśnie ks. Kreffta poprosił o pomoc – mówi prof. Golon.

ARESZTOWANY W CZASIE WOJNY

Ks. Konstantyn Krefft był proboszczem w Zblewie do 1927 roku. Ostatnie lata przed wojną spędził w Tucholi, w której został 30 września 1939 roku aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Stutthof, gdzie zmarł na skutek wycieńczenia 11 czerwca 1940 roku.

Jest jednym z 122 Sług Bożych, męczenników z okresu II wojny światowej, wobec których 17 września 2003 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny.

W uroczystościach upamiętniających postać ks. Konstantyna Kreffta, uczestniczyła jego stryjeczna wnuczka Pani Maria Krefft. Sama siebie przedstawia jako rodzinną kronikarkę. 

– Aż dziw bierze, ile informacji przez lata udało mi się zgromadzić. Czerpałam z opowieści rodziny i przyjaciół. Ja sama, z racji wieku, nie poznałam mojego stryjecznego dziadka. Znał go natomiast dość dobrze mój mąż – mówi kobieta.

WSPÓŁTWÓRCA BANKÓW SPÓŁDZIELCZYCH

Z opowieści naszej rozmówczyni rodzi się żywy człowiek, który powołanie kapłana godził z pasję społecznika – był współtwórcą banków spółdzielczych na Pomorzu, a także organizatorem życia gospodarczego żyjących tu przed pierwszą wojną światową Polaków.

Był też miłośnikiem przyrody oraz zwierząt. Jak opowiada Pani Maria jego nieodłącznym towarzyszem przez długie lata był pies bernardyn, który razem ze swoim panem przemierzał szlaki Kociewia. Wierne zwierzę odprowadzało także księdza do kościoła, pod drzwiami którego czekało aż kapłan skończy odprawiać mszę świętą.
 
Witold Chrzanowski/amo
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj