Gdańsk próbuje wyciągnąć środki finansowe z rad dzielnic. „Najpierw trzeba poszukać pieniędzy we własnym budżecie”

Władze Gdańska chcą zabrać środki przeznaczone dla rad dzielnic. Tak uważają opozycja i część działaczy pracujących na rzecz lokalnych społeczności.

 

Teresa Wasilewska, wiceprzewodnicząca Rady Miasta Gdańska zwróciła się do dzielnicowych działaczy, aby przekazali do miasta środki budżetowe. Pieniądze trafią na walkę z pandemią koronawirusa w Gdańsku.

– Najpierw trzeba poszukać pieniędzy we własnym budżecie. Przypomnę, deficyt wynosi około 560 milionów złotych. Mamy mnóstwo zbędnych wydatków, nie należy sięgać po pieniądze do rad dzielnic. Ponadto nie mamy pewności, że zwracając te środki zostaną one właśnie spożytkowane w związku z pandemią – wyjaśnia Hubert Grzegorczyk z rady dzielnicy Chełm.

KWESTIE WYDATKÓW

– Pismo pani Teresy Wasilewskiej wygląda tak, jakby zostało wysłane przez radę miasta. Ja podkreślam, że nie mam nic z tym dokumentem wspólnego. Ponadto, Gdańsk powinien ograniczyć swoje wydatki – między innymi 800 tysięcy złotych na aplikację TikTok czy ponad cztery miliony złotych rocznie na portal gdansk.pl – dodaje Andrzej Skiba, radny miasta z klubu Prawo i Sprawiedliwość.

„NIE WIDZĘ TU NIC GORSZĄCEGO”

Pisma Teresy Wasilewskiej broni jednak jej koleżanka z ugrupowania politycznego.

– Należy być lojalnym wobec mieszkańców. Nie widzę tu nic gorszącego w tym. Prosić o pieniądze zawsze można. Przypomnę, że na walkę z pandemią środki przekazała choćby rada dzielnicy Olszynka – tłumaczy Beata Dunajewska, przewodnicząca klubu radnych stowarzyszenia Wszystko dla Gdańska.

Obecnie nie wiadomo, czy któraś z dzielnic odpowiedziała na apel Teresy Wasilewskiej.

Więcej na ten temat można posłuchać tutaj:

mn

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj