Rozczarowanie w Starogardzie Gd. SKS Fulimpex o krok od odpadnięcia z walki o Ekstraklasę

fot. Facebook/Kociewskie Diabły

Nie tak wyobrażali sobie dwa pierwsze mecze serii półfinałowej koszykarze SKS-u Fulimpex Starogard Gd. Z Wałbrzycha nie przywożą ani jednej wygranej i w rywalizacji do trzech zwycięstw to Górnik prowadzi już 2:0.  Kociewskie Diabły grały chaotycznie, słabo broniły, a zafrasowany po meczach trener Miljan Čurović wydaje się nie znać odpowiedzi na pytanie: co poszło nie tak.

Szkoleniowiec diabłów zaczął wystąpienie na pomeczowej konferencji prasowej od gratulacji i przyznania, że wygrał zespół lepszy. I chyba to najbardziej zaskoczyło Serba – trudność z jaką jego zespołowi przychodziło odrabianie strat i jednoczesna kontrola, którą posiadał Górnik u siebie. W zasadzie w obu meczach gospodarze pilnowali wyniku, a gdy tylko robiło się bardziej nerwowo, szybko znajdowali sposób na kolejny bezpieczny odskok.

Pierwszy mecz zakończył się aż 21-punktowym triumfem gospodarzy, a wpłynęła na to fatalnie rozegrana przez starogardzian ostatnia kwarta, przegrana dokładnie tyloma punktami. Do końca trzeciej kwarty było to niezwykle wyrównane widowisko, na początku nawet ze wskazaniem na SKS, który przecież prowadził w Wałbrzychu po pierwszej kwarcie 29:19. W miarę upływu czasu podopieczni trenera Adamka wyciągali jednak coraz wnikliwsze wnioski, korygowali to, co nie działało, by w ostatniej kwarcie dosłownie zmieść z parkietu koszykarzy z Kociewia. Góreńczyk, Durski i Niedźwiedzki w 3 minuty ostatniej części wypracowali sobie wysoką przewagę, której nie oddali już do końca. W dodatku słynąca z efektownej ofensywy, nieograniczonego ataku machina Kociewskich Diabłów, zdołała w ostatniej części zdobyć tylko 5 punktów. Na nic zdały się próby rotowania składem – wprowadzenia Janiaka, Kordalskiego, Wiśniewskiego nie zmieniły obrazu meczu.

NIEDZIELA LEPSZA, ALE WCIĄŻ NIEDOBRA

W drugim meczu SKS już nie dał sobą tak pomiatać w ostatnich dziesięciu minutach, ale znowu była to najsłabsza pod względem zdobyczy punktowych kwarta Kociewskich Diabłów. Ponownie spotkanie było w miarę wyrównane, ale wciąż nie dało się odeprzeć wrażenia, że to Górnicy mają wydarzenia pod kontrolą. Wciąż pilnowali bezpiecznej przewagi, zwyciężyli każdą z kwart, a SKS wygrywał tylko na samym początku meczu 2:0, później nie objął ani jednego prowadzenia. O miażdżącej przewadze w tym elemencie świadczy długość czasu na prowadzeniu. Górnik  – 36:37 min, SKS – 1:27. Gościom raz udało się postraszyć wałbrzyszan, kiedy serią 7-punktową zbliżyli się do rywala na 4-oczka. Ale to było pod koniec drugiej kwarty, daleko do końca meczu. W półfinale na razie najbardziej zawodzi Wojciech Czerlonko – jeden z liderów i niewątpliwych autorów sukcesu z poprzedniej rundy. I owszem, zagrał bardzo przyzwoicie w G1, zdobywając 16 punktów, kreując grę, biorąc odpowiedzialność, ale w drugim spotkaniu zupełnie nie znalazł rytmu, spudłował 10 z 11 rzutów z gry w tym wszystkie z dystansu, a do tego cały czas przebywał na boisk – 30 min łącznie. W takich momentach wypada więcej wymagać od doświadczonych zawodników, ale taki Damian Janiak nie znalazł uznania  w oczach trenera, spędzając w tej serii na boisku łącznie 8 min, z kolei Jakub Parzeński przegrał deskę w drugim meczu, zbierając zaledwie jedną(!!) piłkę spod tablic.  W serii z tak fizycznym, szybko grającym rywalem jak Górnik, jeszcze dobitniej widać braki kondycyjne 32-latka. Wracający w tym sezonie do zawodowego grania po długiej przerwie podkoszowy na przestrzeni całego sezonu borykał się z tą przypadłością, a w rytmie play-offowym jest już ona destrukcyjna.

NIE TYLKO NEGATYWY

SKS-u nie należy jednak skreślać przedwcześnie. To nadal drużyna, która w sezonie zasadniczym dwukrotnie znajdowała sposób na Górnika. W serii ze Śląskiem II starogardzianie też byli o włos od przegrania dwóch pierwszych meczów, trzeci już w stolicy Kociewia również był niezwykle wyrównany, a mimo to rozpędzone diabły wykorzystały kontuzję lidera gości Jo Bryanta, znalazły efektowny rozmach i bawiły się koszykówką. Przeciwko Górnikowi też nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Nadal mają spory arsenał w ataku, dobrze wygląda Samir Stewart, od którego niewątpliwie mnóstwo będzie w dalszej serii zależało, a przecież swoich walorów nie uwypuklił jeszcze Filip Siewruk – jeden z najlepszych zawodników młodego pokolenia w tej lidze. Nie da się jednak ukryć, że rażenie rywala trójkami, to może być za mało w obliczu słabej defensywy, łatwych punktów i bezkraności z jaką Górnicy zdobywali tablicę starogardzian.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj