Kolejne bulwersujące wyroki sądów. Kazimierz Smoliński: sędziowie zachowują się tak, jakby nie podlegali żadnej kontroli

W ostatnich dniach opinię publiczną zbulwersowały dwa wyroki sądowe. Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uniewinnił pirata drogowego znanego jako „Frog”, wcześniej natomiast Sąd Apelacyjny we Wrocławiu obniżył wymierzone kary więzienia dla ludzi, którzy gwałcili dzieci.

Sytuację w sądownictwie skomentował w Radiu Gdańsk poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Smoliński.

– To, że jest źle, to wszyscy widzą. Próby, które podejmujemy, nie zawsze są skuteczne, ale opór po stronie środowiska sędziowskiego, które uznaje się za nadzwyczajną kastę, a także jego poczucie wyjątkowości i bezkarności jest dramatyczne. Wyroki są skandaliczne. Miałem ostatnio do czynienia z sędziami, którzy zbierają podpisy, żeby być członkami Krajowej Rady Sądownictwa. Jest ostracyzm, presja na to, żeby nie startować i nie podpisywać. To jest skandal. Sędziowie zachowują się tak, jakby byli częścią wymiaru sprawiedliwości, która nie podlega żadnej kontroli – mówił Smoliński.

– Oczywiście mamy standardy zawarte w Konstytucji. Władza wykonawcza nie może w to ingerować, ale musi zrealizować strukturę sądownictwa. Sędziowie nie mogą sami ustalać, jak będą skonstruowani, to byłoby złamanie zasady trójpodziału władz. Są podważane kompetencje prezydenta, państwo z opozycji stwierdzają, że w Polsce jest brak demokracji, a rząd ingeruje w to, co sędziowie robią. Macie najlepszy dowód, że sędziowie robią, co chcą. Żaden urzędnik, minister ani poseł nie wpływa i nie może wpływać na to, jak sędzia orzeka – dodał pomorski poseł.

POLAKOM WOLNO MNIEJ?

Wspomniał także, że w na przykład Niemczech sędziowie za orzeczenia odpowiadają karnie. Nikt nie ma immunitetu.

– Jeśli sędzia w sposób rażący złamie prawo, to może odpowiadać karnie nawet za wyrok. Tego w Polsce nie ma. Mamy dużo bardziej liberalny system niż Niemcy, gdzie politycy wybierają sędziów. Tam, jak twierdzą politycy niemieccy, można wybierać, bo jest demokracja ugruntowana, a my mamy „nową demokrację” i nam wolno mniej. My na takie standardy się nie zgadzamy. To nie są pierwsze wyroki, które są skandaliczne. Nie można w żaden sposób tych sędziów ustawić czy ukarać, bo są bezkarni. Izba Dyscyplinarna nie może działać. Państwo skutecznie zabiegacie w Unii Europejskiej, żeby polski system sprawiedliwości nie działał w sposób właściwy – zwrócił się do opozycji.

KONTROLA, ALE NIE KARA

Inną opinię przedstawiła przedstawicielka partii Razem, Anna Górska. Jej zdaniem sędziów nie należy karać za wyroki.

– Od zawsze uważamy, że reforma w polskich sądach jest potrzebna. Kwestia nie jest taka, jak pozmieniamy Krajową Radę Sądownictwa i jak ręcznie minister sprawiedliwości będzie sterował obsadą sądów. Podstawową zasadą jest niezawisłość sędziowska. Te wyroki nie dzieją się teraz dlatego, że minister Ziobro próbuje zmienić sądy i sędziów, a oni mają opór wobec tego. Takie wyroki zapadają od zawsze. Odkąd pamiętam wyroki w sprawach o przemoc zawsze były niskie, jeśli w ogóle trafiały przed wymiar sprawiedliwości. Ten wyrok jest tego kolejnym przykładem. Powinien być sposób kontroli nad tymi wyrokami, ale nie powinien polegać on na tym, by ukarać sędziego. Cała polityka państwa powinna być skierowana na to, żeby sprawcy przemocy były ścigani i osądzani. Policja nadal odmawia wszczynania spraw, a prokuratorzy je umarzają. Kiedy to trafia przed sąd, nie ma powszechnej opinii, że powinna być za to surowa kara – komentowała polityk partii Razem.

 

DWA SKANDALICZNE FINAŁY SPRAW

 

Przypomnijmy, w lutym ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uniewinnił Roberta N. za przestępstwa związane z pirackim rajdem po Warszawie, jednak uznał go winnego tego, że sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, prowadząc samochód w lutym 2014 r. pod Kielcami. Mężczyznę skazano na 2,5 roku bezwzględnego więzienia. Sąd orzekł także pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów.

Od wyroku wniesiono apelację, którą warszawski sąd okręgowy rozpoznał w miniony wtorek. Jak poinformowała sekcja prasowa tego sądu, sąd zmienił orzeczenie pierwszej instancji w ten sposób, że uniewinnił Roberta N. również w tzw. „wątku kieleckim”. – W pozostałym zakresie wyrok utrzymano w mocy – przekazano. Oznacza to, że w tej sprawie Robert N. jest prawomocnie niewinny.

Z kolei ostateczne kary 12 oraz 11 lat więzienia wymierzono 40-letniej Katarzynie K. oraz jej partnerowi i ojcu, którzy dręczyli oraz gwałcili kilkuletnie córki kobiety. Sąd Najwyższy oddalił w czwartek kasacje obrony oraz Prokuratora Generalnego, który wymierzone kary uznał za rażąco łagodne.

„ZBYT SUROWA KARA”

Sprawa ma swój początek w 2016 roku. W Krapkowicach w woj. opolskim pod jednym dachem mieszkali: 36-letnia Katarzyna K., jej 47-letni partner Janusz Cz. i 62-letni ojciec Artur M. oraz trzy córki kobiety w wieku 5, 6 i 8 lat. Przez dwa lata ich opiekunowie gwałcili je i molestowali podczas libacji alkoholowych. Dzieci były bite, kopane, obrażane, poniżane; grożono im pobiciem i śmiercią. – Co więcej, dziewczynki były brutalnie wykorzystywane seksualnie nie tylko przez najbliższych, ale, za ich przyzwoleniem, również przez obcych ludzi – informowała Prokuratura Krajowa.

W pierwszej instancji sąd okręgowy w Opolu skazał matkę i dziadka dziewczynek na 18,5 roku pozbawienia wolności, a partnera Katarzyny K. – na 17,5 roku więzienia. Ponadto orzekł wobec nich zakaz kontaktowania się i zbliżania do pokrzywdzonych na odległość mniejszą niż 50 metrów oraz zasądził zadośćuczynienie za doznane krzywdy w kwocie po 100 tysięcy złotych dla każdej z dziewczynek. Od wyroku wniesiono jednak apelację i w czerwcu 2020 r. sąd apelacyjny we Wrocławiu obniżył wymierzone kary do 12 lat więzienia dla Katarzyny K. oraz Artura M. oraz 11 lat więzienia dla Janusza Cz. Sąd odwoławczy uznał bowiem, że kary orzeczone przez sąd I instancji raziły surowością i były trudne do zaakceptowania. Jak argumentowano, kara powinna odzwierciedlać fakt, że oskarżeni nie spowodowali u dziewczynek obrażeń fizycznych.

W czwartek jako „oczywiście bezzasadne” Sąd Najwyższy oddalił wszystkie cztery kasacje wniesione w tej sprawie. Obrońcy wnieśli kasacje na korzyść każdego z trzech oskarżonych. Kasację na niekorzyść wniósł natomiast Prokurator Generalny, według którego prawomocne kary były rażąco łagodne i niewspółmierne do winy. Sąd Najwyższy nie przychylił się jednak do tej argumentacji, a wyroki stały się ostateczne.

 

ua/PAP

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj