Czy uodparniamy się na COVID-19? „Jesteśmy świadkami ewolucji w czasie rzeczywistym”

(Fot. Pixabay)

– Wirus ewoluuje, od początku tej pandemii wirusolodzy wskazywali, że jesteśmy świadkami ewolucji „w czasie rzeczywistym” – powiedział  dr Łukasz Rąbalski, wirusolog z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Zdaniem wirusologa, szczyt letniej fali zachorowań na COVID-19 będzie łagodniejszy, niż poprzednie. – Gdyby to ode mnie zależało, czwartą dawką szczepionki przeciwko COVID-19 mogliby się już w tej chwili szczepić wszyscy dorośli Polacy. Gdyby była dostępna dla wszystkich już miesiąc temu, byłoby jeszcze lepiej – powiedział.

Dodał jednak, że najważniejsze jest to, iż osoby, które pilnie muszą ją dostać, najbardziej zagrożone, które są uprawnione do tej czwartej dawki – czyli 60 plus oraz 12 plus z obniżoną odpornością – nie mają żadnego problemu, żeby się zaszczepić.

„LUDZIE SĄ ŚWIADOMI ZAGROŻENIA”

Powiedział także, że nie tylko ze statystyk, ale też obserwacji jego najbliższego otoczenia, można wywnioskować, że ilość zakażeń przyrasta. – Inna sprawa, że ludzie, wśród których przebywam, są świadomi zagrożenia i przy najmniejszych objawach sami się testują, nie udając, że to „tylko przeziębienie”. Jak dodał, tendencja wzrostowa zakażeń jest wyraźnie widoczna już od początków lipca, kiedy „sytuacja zaczęła się zagęszczać – mówi Rąbalski.

Jego zdaniem, wszystko wskazuje na to, że szczyt letniej fali zachorowań na COVID-19, który ma dopiero nadejść, będzie łagodniejszy, niż poprzednie. „Już widać, że wśród świeżo zakażonych jest dużo mniej osób wymagających hospitalizacji”. Jak wyjaśnił, wynika to zarówno z tego, że obecny wariant wirusa wydaje się mniej zjadliwy, niż poprzednie, jak i stąd, że większość Polaków się zaszczepiła, a ponadto spora grupa już przechorowała, więc ludzie wykształcili w sobie odporność.

– Wirus ewoluuje, od początku tej pandemii wirusolodzy wskazywali, że jesteśmy świadkami ewolucji „w czasie rzeczywistym”. To jest taka sama ewolucja, jak różnicowanie się gatunków, tyle że w niewielkiej skali genomu wirusa – podkreślił.

Wskazał też, że ten wirus przeskoczył z innego gatunku zwierzęcia na człowieka, co zawsze powoduje przyśpieszenie zmian genetycznych. „I nie chodzi tylko o SARS-CoV-2, ale o wszystkie wirusy, które przeskakują między różnymi gospodarzami” – dodał.

CORAZ ŁAGODNIEJSZE FALE PANDEMII

Jak powiedział dr Rąbalski, spowodowane jest to tym, że wirus musi się dostosować do nowego nosiciela. „Np. wirusy przeziębienia, a jest ich ponad 200, są tak długo ewolucyjnie z nami, że wywołują bardzo nikłe objawy u człowieka. – Do tego powinien dążyć każdy patogen, żeby nie zabijać gospodarza, powodować u niego jak najłagodniejsze objawy choroby, aby móc jak najłatwiej w danej populacji ludzi się namnażać – wyjaśnił.

– Dlatego naturalnym się wydaje, że po burzliwych czasach pierwszych fal pandemii, każda kolejna będzie łagodniejsza – dodał.

MAŁPIA OSPA

Pytany o kolejnego odzwierzęcego wirusa: małpiej ospy, w związku z którego rozprzestrzenianiem WHO ogłosiło stan zagrożenia dla zdrowia publicznego, powiedział, że należy z uwagą obserwować sytuację, gdyż patogen okazał się bardziej zaraźliwy, niż początkowo się mówiło. – Rozprzestrzenia się nie tylko poprzez płyny ustrojowe, ale też drogą kropelkową, a także przez zwyczajny dłuższy kontakt skóry zakażonego ze skórą zdrowego człowieka. Przy czym jego stabilność w środowisku jest długa – wyjaśnił. Ponadto, jak się okazuje, zakażony nim człowiek może zakażać innych jeszcze przed wystąpieniem u niego objawów w postaci wysypki skórnej.

– Wyższe jest także tempo ewolucyjne, niż wskazywałaby na to biologia tego wirusa, choć nie jest tak błyskawiczne, jak przy wirusie SARS-CoV-2, czy wirusie grypy – podkreślił.

Zapytany o to, co będzie, kiedy w jednym czasie, jesienią, spotkają się ze sobą dwie fale zachorowań – na COVID-19 i na małpią ospę – wirusolog powiedział, że na razie brak wiedzy na temat koinfekcji (czyli zakażeń współistniejących) tymi dwiema chorobami.

– Ja osobiście zajmuję się badaniem koinfekcji różnymi wirusami oddechowymi; małpią ospę można by do tego też zaliczyć, gdyż nią także można się zarazić drogą kropelkową. W przypadku zakażeń wirusowych istnieje mechanizm, że infekcja jednym rodzajem wirusa, może blokować infekcję innym – wyjaśnił.

BLOKOWANIE WIRUSÓW

Wytłumaczył, że ten mechanizm polega na tym, iż wirusom, które jako pierwsze wnikają do komórek ciała, nie bardzo zależy, aby ktoś inny także mógł się tam dostać i zagnieździć. Blokują więc taką możliwość, odcinając pewne procesy komórkowe, a tym samym uniemożliwiając wniknięcie innych wirusów.

Dodał, że są np. badania pokazujące, że osoby, które niedawno przechorowały przeziębienia, lżej przechodzą grypę – tu jest inny mechanizm zwiększający odporność nieswoistą błon śluzowych, można to nazwać „ogólnym wytrenowaniem”.

– Natomiast jeśli chodzi o koinfekcje małpią ospą i koronawirusem SARS-CoV-2 może zadziałać zarówno scenariusz pozytywny, jak i negatywny. Jednak do momentu, kiedy nie otrzymamy statystycznie istotnych danych, to znaczy, dopóki znaczna liczba osób nie zostanie jednocześnie zainfekowana tymi dwoma wirusami w tym samym czasie, wszystko, co powiemy, to jest wróżenie z fusów – ocenił dr Rąbalski.

 

PAP/jk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj