Pod nową tablicą informacyjną oddano cześć zamordowanym w lesie w podkartuskim Bilowie

(fot. Radio Gdańsk/Robert Groth)

Przy krzyżu oraz nowej tablicy informującej o tym miejscu kaźni zgromadziła się młodzież z kartuskiego liceum, krewni ofiar, przedstawiciele Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”, Stowarzyszenia Upiększania Miasta Kartuz, nadleśnictwa w Kartuzach, a także radni miasta Kartuzy. Oddali oni cześć zamordowanym w lesie w podkartuskim Bilowie.

14 września – dokładnie 84 lata temu – miała miejsce pierwsza egzekucja ludności cywilnej na ziemi kaszubskiej. Rozpoczęło to Niemiecką Zbrodnię Pomorską 1939 roku. Żołnierze rozstrzelali koło Kartuz sześciu polskich patriotów.

Niemiecka Zbrodnia Pomorska 1939 roku trwała od września 1939 do kwietnia 1940, podczas której zbrodniarze niemieccy wymordowali od 30 do 50 tys. polskich patriotów z Kaszub, Kociewia i Borów Tucholskich. Dokonano tego w 400 udokumentowanych miejscowościach przedwojennego województwa pomorskiego.

(fot. Radio Gdańsk/Robert Groth)

„TRAGEDIE NIE DO OPISANIA”

– Jesteśmy w lesie, na terenie patriotycznych Kaszub, w powiecie kartuskim. Tutaj, gdzie stoi zabytkowy krzyż odbyły się te straszliwe rozstrzelania pierwszych cywilów ziemi kartuskiej. Zginęli bohaterowie i dlatego oddajemy im cześć. W ten sposób na terenie Kaszub i całego Pomorza rozpoczęła się Niemiecka Zbrodnia Pomorska 1939 roku podczas, której Niemcy mordowali według list proskrypcyjnych, na których byli najlepsi synowie Polski. Zginęli oni od strzału w głowę w różnych sytuacjach. To były tragedie nie do opisania , podobne do rzezi na Wołyniu. Rozkaz przyszedł z Berlina, to on postanowił, że Polaków na ziemi pomorskiej nie będzie. Pomorze zostało wcielone do III rzeszy i według tych list, na których było 62 tysiące nazwisk, oni zabili 80 procent tych ludzi. Wszystko zaczęło się właśnie tutaj, w lasach Piaśnickich. Właśnie w powiecie kartuskim, w Gdyni – mówimy o mordach na ludności cywilnej. Ci ludzie, którzy nie dali się złapać, którym udało się ocalić życie, założyli już wkrótce – 24 grudnia 1939 roku – Tajną Organizację Wojskową „Gryf Kaszubski” (potem „Gryf Pomorski”), który liczył około 20 tysięcy partyzantów i zaczął bronić tych rodzin, zaczął pokazywać Niemcom: „nie róbcie tego, bo dla was się to źle skończy”. W kwietniu 1940 roku niemieccy żołnierze mają już świadomość, że tutaj coś się dzieje, że ci ludzie są dokładnie informowani, kiedy mogą być te łapanki i kolejne mordy. Dzięki temu zakończyli tę bestialską działalność, dzięki temu patriotyczne Kaszuby dalej mogą się rozwijać. Musimy pamiętać o tych ofiarach na zawsze – mówił prezes Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski” Roman Dambek.

(fot. Radio Gdańsk/Robert Groth)

TABLICA INFORMACYJNA

Czwartkowe uroczystości w 84. rocznicę rozstrzelania ludności cywilnej w podkartuskim lesie włączają się w cykl obchodów, poprzedzając Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej 1939 r., który będzie już 2 października. Pod zapomnianym krzyżem w lesie pod Kartuzami, w miejscu pierwszej zbrodni na cywilach na Ziemi Kartuskiej, pojawiła się dzięki Nadleśnictwu w Kartuzach tablica informacyjna przedstawiająca, kto zginął w tym miejscu. Byli to:

  1. Leon Cichosz – młynarz i kupiec z Żukowa
  2. Robert Gransicki – nauczyciel szkół polskich
  3. Nikodem Klucz – kierownik parowozowni w Kartuzach
  4. Leon Litwin – sołtys z Markocina
  5. Jan Majewski – urzędnik sądu w Kartuzach
  6. Paweł Nacel – rzemieślnik związany z Kartuskim Batalionem Obrony Narodowej.

(fot. Radio Gdańsk/Robert Groth)

– Leśnicy byli zawsze patriotami w zdecydowanej większości i kreowali postawy patriotyczne. Nic się do tej pory nie zmieniło. Zawsze jesteśmy otwarci na tego typu inicjatywy. Często takie miejsca związane z mordem w okresie II wojny światowej znajdują się w lasach i czujemy taką powinność, aby się nimi się zajmować i kultywować pamięć o tych osobach, które oddały życie za ojczyznę  . To miejsce zostało już upamiętnione kilkadziesiąt lat temu – poprzez postawienie żelaznego krzyża. Brakowało natomiast takiej informacji, kogo faktycznie zamordowano i co faktycznie tutaj się stało. Ta tablica jest jakoby tym uzupełnieniem i stanowi komplet z tym krzyżem – objaśniał Michał Majewski, nadleśniczy w Kartuzach.

(fot. Radio Gdańsk/Robert Groth)

ROBERT GARNSICKI

– Koło Olsztyna – dokładnie 20 km – jest polska szkoła. Do dzisiaj istnieje ten budynek, gdzie się urodziłem, gdzie ojciec pracował 7 lat. Potem ze względu na likwidację tej szkoły polskiej z różnych powodów – wiadomo, szykany – ojciec został przeniesiony do Głomska pod Zakrzewem, tam gdzie funkcjonował działacz polski ks. Domański. Tam tata pracował do 1939 roku i na sugestię konsula w Pile zasugerował żeby wrócił do Polski, bo tutaj grozi mu niebezpieczeństwo. Mam dowód z przekroczenia granicy koło Człuchowa z 15 sierpnia przez ojca z całą rodziną – a było już wtedy czworo dzieci już było. Przyjechaliśmy wtedy tutaj, pod Kartuzy. Po trzech tygodniach już nie żył. Był tutaj pierwszą ofiarą, jego tutaj nie znali. Kiedy opowiedział swój życiorys, że był nauczycielem szkół polskich w Niemczech, to był powód oczywisty. O pracy mojego ojca i matki głownie na Warmii jest sporo dokumentów – tłumaczył syn zamordowanego 14 września 1939 roku Roberta Garnsickiego – Juliusz.

(fot. Radio Gdańsk/Robert Groth)

PAWEŁ NACEL

– Mój ojciec Paweł Nacel był działaczem Polskiego Związku Zachodniego i to już rzutowało bardzo ostro na jego pozycję w czasie kiedy Niemcy weszli do Kartuz. Oprócz tego działał w siłach paramilitarnych, w kartuskim batalionie obrony narodowej. Szkolili go w Toruniu przed wojną w zakresie minowania i strzelectwa. Z chwilą wybuchu II wojny światowej otrzymał polecenie wysadzenia mostów w Ręboszewie koło Kartuz i wiaduktu kolejowego koło Kożyczkowa. Nie wszyscy o tym wiedzą. Czy był powód, żeby rozstrzelać tych biednych ludzi? Byli po prostu Polakami. Przyszli do domu 13 września, ojca zabrali, umielili, osadzili w kartuskim więzieniu, skatowali i następnego dnia przywieźli tutaj, właśnie w to miejsce kaźni i ich bestialsko rozstrzelali – opowiadał syn zamordowanego Pawła Nacela – Jerzy.

Dzięki stowarzyszeniu im. Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski” sejm ustanowił, że 2 października będzie Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej 1939 r.

Robert Groth/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj