Wielcy Czarni w półfinale Energa Basket Ligi. Po szalonym meczu i wielkich emocjach King Szczecin pokonany 97:82

Fot. Patryk Przyborowski / Czarni to Wy / Facebook

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk w półfinale Energa Basket Ligi, po tym jak w czwartym meczu ćwierćfinałowym pokonali w Szczecinie Kinga 97:82. Awans do strefy medalowej to ogromny, niespodziewany ale zasłużony sukces drużyny i klubu.

W połowie III kwarty King, poczynający sobie od początku meczu z wielką werwą, animuszem, ambicją ale i pomysłem na grę, objął 16-punktowe prowadzenie 58-42. Wysoka przewaga była zwieńczeniem dobrej gry gospodarzy przez prawie 25 minut. Widać było, że wygrana w meczu nr trzy uskrzydliła szczecinian i dodała im wiary w końcowy sukces. Trener Arkadiusz Miłoszewski znów mógł liczyć na Jakuba Schenka jako lidera zespołu – zarówno punktującego jak i kreatora gry. Świetny w całej serii Cyril Langvine był w czwartek… jeszcze lepszy. To była prawdziwa podkoszowa dominacja. Mimo że Mikołaj Witliński w pierwszej akcji meczu wymusił na nim stratę, po czym zdobył punkty z kontry, obaj słupscy centrzy, jak i cała obrona, kompletnie nie radziła sobie z Amerykaninem urodzonym w Gujanie Francuskiej. Wykorzystując swoją siłę fizyczną seriami zdobywał punkty oraz imponował w walce o zbiórki. Kiedy w ostatniej akcji II kwarty duet Schenk – Langvine efektownie i z łatwością kolejny raz rozmontował obronę Czarnych, co dało gospodarzom prowadzenie do przerwy dziewięcioma punktami, w sercach wielu słupskich kibiców musiało to wywołać odruch wątpliwości jak to będzie dalej?

Posłuchaj podcastu po meczu nr 4 King Szczecin – Czarni Słupsk

SŁUPIŃSKI, TAJNA BROŃ Z ŁAWKI REZERWOWYCH

Wątpliwości te, choć na pierwszy rzut oka uzasadnione, powinny być jednak niezrozumiałe. W tym świetnym sezonie Czarni rozegrali w ten sposób wiele spotkań. Przegrywając już znaczną liczbą punktów, nagle całkowicie odmieniali styl swojej gry, a w konsekwencji przebieg całego spotkania. Tak stało się i w środowym meczu, tyle że moment tego przełamania można wskazać z chirurgiczną precyzją. Było to wejście na boisko w 24 minucie Dawida Słupińskiego. 30-letni skrzydłowy wykazał wielki hart ducha, zaangażowanie i ambicję w twardej podkoszowej walce. Po udanych przejęciach piłki był zwykle faulowany, a rzuty osobiste skutecznie zamieniał na punkty. To Słupiński asystował przy pierwszej w tym meczu trójce Klassena, na którym presję obrońcy Kinga wywierali od początku meczu. Niedługo później za trzy punkty trafił niezwykle ważny rzut Bartosz Jankowski, a po chwil znów Słupiński świetnie zachował się pod koszem, tym razem własnym, i faulowany rzutami wolnymi zmniejszył przewagę gospodarzy do zaledwie pięciu puntów (62:57), po nieco trzech minutach od wejścia na boisko. Co równie ważne, energia jaką wniósł Słupiński podziałała na cały zespół i zmotywowała go. Znów okazało się, że najlepiej grający liderzy, bez wsparcia rezerwowych, to za mało aby wygrywać mecze. Szczególnie ważne mecze.

BILLY GARRET SHOW I SZTORM W SZCZECINIE

Świetny występ zmienników, nie umniejsza roli liderów, do których przez cały sezon należał Billy Garrett. Bez wątpienia był on najlepszym graczem środowego meczu. Zdobyte 33 punkty to dla Amerykanina rekord sezonu. Jego skuteczne akcje długo utrzymywały słupszczan w grze, w najtrudniejszych dla zespołu momentach. Garrett wystrzegał się strat, podawał, walczył na zbiórkach, słowem zaliczył występ kompletny. W „zastępstwie” Marka Klassena trafił też cztery razy za trzy punkty, przy sześciu próbach. To co stało się z rzutem dystansowym Garretta w fazie play off w ogóle jest niesamowite. W rundzie zasadniczej nie imponował on skutecznością w tym elemencie gry (zaledwie 27 proc.), ale taki był dotąd profil zawodnika przez całą karierę. Tymczasem w czterech meczach tegorocznego play off oddał 17 rzutów i trafił 11 razy, co daje kosmiczną skuteczność 64 proc.! Na taką niespodziankę rywale nie byli przygotowani.

Szczecin i Słupsk nie leżą wprawdzie nad samym morzem, za to sztormem należy nazwać to, co Czarni urządzili Wilkom Morskim w IV kwarcie. Słupszczanom wychodziło wszystko – nacisk w obronie, ulubione szybkie kontry i granie zespołowe. Do tego wróciła skuteczność z dystansu. W efekcie z minuty na minutę gospodarze opuszczali ręce coraz niżej. Także z tego powodu, że King zaczął spłacać kredyt sił zaciągnięty na wcześniejsze 30 minut. W tym czasie np. skutecznie pilnowano Beau Beecha, który przy bardzo mocnym nacisku, często dwóch rywali, nie mógł się przełamać. Uczynił to właśnie w kwarcie IV, w swoim ulubionym stylu – im trudniejszy rzut, tym lepiej – i trafił dwukrotnie z dystansu. Szczególnie istotny była trójka z 35 minuty, po której Czarni odskoczyli na pięć punktów (77:82). Z drugiej strony Szczecinianie mylili się na potęgę w rzutach, gubili piłki a w obronie dawali się coraz częściej łatwo mijać. Zespołowe akcje, zastąpiły wzajemne pretensje. W Kingu groźny przestał być nawet Langvine. Popisowa, zakończona efektownym wsadem, dwójkowa akcja Klassen – Kalif Young na 100 sekund przed końcem na 93:82, zamknęła ostatecznie sprawę zwycięzcy w meczu nr 4 i kwestię awansu do półfinału Energa Basket Ligi.

– Tu już taktyczne zagrywki nie wchodziły w grę. Obie drużyny znają się świetnie. W przerwie powiedziałem zawodnikom, że teraz zdecydują spokój, utrzymanie nerwów, zimna  głowa – powiedział po spotkaniu trener Czarnych Mantas Cesnauskis, świetnie oddając istotę rzeczy.

CZARNI CZEKAJĄ NA RYWALA

Czarni znaleźli się więc w czwórce najlepszych drużyn w Polsce i beniaminek ligi z miejsca osiągnął swój historycznych sukces. Wraz z wygraniem rundy zasadniczej słupszczanie ostatecznie przypieczętowali miano rewelacji i sensacji sezonu. A to jeszcze nie koniec. Największe emocje, wciąż przed nami. Czarni jeszcze czekają na półfinałowego rywala. Będzie to zwycięzca piątego meczu w pojedynku WKS Śląska Wrocław z Zastalem. Decydująca konfrontacja odbędzie się w sobotę, w Zielonej Górze.

Pierwszy mecz półfinałowy Czarnych rozegrany zostanie we wtorek, 3 maja, o godz. 20.30. Można już kupować bilety na ten mecz poprzez platformę abilet.pl oraz w punktach stacjonarnych w mieście.

Krzysztof Nałęcz

King Szczecin – Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 82:97 kwarty: 24:19, 23:19, 22:26, 13:33

Czarni: Garrett 33(4×3), Lewis 14, Beech 15(2), Klassen 6(2), Witliński 7 oraz Musiał 6(1), Young 7, Słupiński 7, Jankowski 3(1)
King: Schenk 16(2), Richardson 3(1), Dorsey-Walker 16(3), T. Davis 8 (2), Langevine 28 – Matczak 6, Kroczak 0, Borowski 2, Kikowski 3

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj