Trzylatka, która zmarła w słupskim szpitalu z powodu licznych oparzeń, była pod opieką rodziny zastępczej. W domu, w którym przebywała, było jeszcze pięcioro innych dzieci – ustaliło Radio Gdańsk.
Trzyletnia Róża została przywieziona przez pogotowie ratunkowe do Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku w piątek przed południem. Ratownicy medyczni i lekarze przez godzinę walczyli o życie poważnie poparzonej trzylatki, ale dziecko zmarło.
DZIECKO BYŁO WYRAŹNIE ZABIEDZONE
Policja zatrzymała opiekunów dziewczynki- 26-letniego mężczyznę i 25-letnią kobietę. Para prowadziła rodzinę zastępczą w jednej ze wsi pod Słupskiem. W domu było jeszcze w sumie pięcioro dzieci: dwójka własnych oraz troje w pieczy zastępczej. Dzieci zabezpieczono, nic im się nie stało.
Dziewczynka, która zmarła, była wyraźnie zabiedzona, wyglądała na dziecko niedożywione – ustaliło nieoficjalnie Radio Gdańsk. Nadzór nad rodziną zastępczą sprawowało Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Słupsku.
PROKURATURA CZEKA NA WYNIKI SEKCJI ZWŁOK
Prokuratura rejonowa w Słupsku czeka na wyniki sekcji zwłok dziecka oraz ustala, w jaki sposób doszło do rozległych poparzeń dziecka. Od tego zależy, jak zakwalifikowane zostanie śledztwo oraz czy i komu zostaną w tej sprawie postawione zarzuty.
26-letni mężczyzna i 25-letnia kobieta, którzy prowadzili rodzinę zastępczą, zostali zatrzymani przez policję w piątek do dyspozycji prokuratury rejonowej w Słupsku.
Czytaj też: Tragedia w Słupsku. Nie żyje trzyletnia dziewczynka, która trafiła do szpitala z rozległymi oparzeniami
Przemysław Woś/ua