Mewia Łacha, choć z zakazem wstępu, dalej oblegana przez turystów. Wkrótce ma się to zmienić

(Fot. GBPW "Kuling")

Będzie dodatkowe zabezpieczenie rezerwatu Mewia Łacha. Teren u Ujścia Wisły, gdzie gniazdują chronione sieweczki i rybitwy, jest popularnym miejscem odwiedzin turystów. Ornitolodzy z Grupy Badawczej Ptaków Wodnych „Kuling”, którzy rezerwatem opiekują się od kilkunastu lat próbują za wszelką cenę ochronić ptaki przed ludźmi i drapieżnikami.


– Idea jest taka, by stworzyć bezpieczne miejsce gniazdowania sieweczek i rybitw. W tym celu musimy dobrze ogrodzić i oznakować rezerwat. Oznakować też trzeba łachy, które są tymi miejscami gnieżdżenia się. Powinna być informacja nie tylko o tym, że to jest rezerwat przyrody, ale też wytłumaczenie, dlaczego nie można wchodzić. To są dwie różne rzeczy. Dla dużej części osób to nie jest argument – tłumaczy dr Szymon Bzoma, ornitolog i podróżnik.

W sezonie, od maja terenu chronią sami ornitolodzy, którzy pełnią rolę przewodników i użyczają lornetek – mówi dr Szymon Bzoma. – Strażnicy muszą reagować szybko, ponieważ z ludźmi jest jak z wodą. Jak jedna osoba przedrze się przez tamę, to za chwilę inni widzą i ganiania jest znacznie więcej – wyjaśnia.

WALKA Z DRAPIEŻNIKAMI

Chodzi więc o ochronę przed ludźmi, ale też naturalne odcięcie przed drapieżnikami – tłumaczą przewodnicy. – Na tej najcenniejszej łasze mikoszewskiej tropy lisów są stałym elementem. Są też tropy jenotów, zdarza się wydra. Gniazdo sieweczki potrafi także splądrować jeż – dodają.

W Mewiej Łasze jest około 20 z 90 znajdujących się na polskim wybrzeżu par lęgowych sieweczki. Są też foki. Platformy widokowe po świbnieńskiej stronie rezerwatu odwiedza w ciągu roku kilkadziesiąt tysięcy turystów.

Pieniądze na zabezpieczenie działającego od 1991 roku rezerwatu przekazuje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Sebastian Kwiatkowski/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj