Czy w gdańskim schronisku znęcano się nad zwierzętami? „Uzasadnienie wyroku jest kuriozalne”

(Fot. Radio Gdańsk/Marta Włodarczyk)

Sprawa rzekomego znęcania się nad zwierzętami w gdańskim schronisku „Promyk” wkrótce może zostać przedawniona. Rozprawa przed sądem pierwszej instancji ciągnęła się przez cztery lata. Z kolei sąd drugiej instancji wydał wyrok, w którym nie uwzględnił opinii powołanego przez siebie biegłego. Sprawa ponownie znajduje się w rozpoznaniu sądu.

Przypomnijmy, że pracownikom obiektu zarzuca się znęcanie nad zwierzętami, uśmiercanie ich ze szczególnym okrucieństwem, czy przetrzymywanie w nieodpowiednich warunkach. Oskarżonymi są 3 osoby: kierownik schroniska Piotr Ś. i zatrudnione w charakterze lekarza weterynarii Katarzyna G. i Małgorzata K.

Jak informuje Natalia Nitek-Płażyńska, oskarżony Piotr Ś. miał się dopuścić w latach 2011-2012 znęcania nad znajdującymi się w schronisku zwierzętami poprzez przyzwolenie na utrzymywanie ich w stanie rażącego niechlujstwa i niedbalstwa.

HANIEBNE PRAKTYKI

W schronisku „Promyk” dokonać miał uśmiercenia szczenięcia wbrew przepisom ustawy poprzez spłukanie go do odpływu ściekowego, działając ze szczególnym okrucieństwem. Zatrudnionym w charakterze lekarza weterynarii Katarzynie G. i Małgorzacie K. zarzuca się uśmiercanie zwierząt terminalnie chorych lub takich, które nie stwarzały zagrożenia dla zdrowia lub życia.

Oskarżone są także o wykonywanie zabiegów weterynaryjnych niezgodnych z określonymi wymaganiami, bez zapewnienia zwierzętom należytych warunków bytowania przed i po zabiegu.

OPINIA BIEGŁEGO

– Był też powołany lekarz weterynarii Jerzy Janikowski, który nie pozostawił żadnych złudzeń. Mówił wprost o zaniedbaniach ze strony pracowników schroniska, jego władz, ale także ze strony miasta Gdańska, które ma nadzór nad tym schroniskiem – mówi Natalia Nitek-Płażyńska.

– Sąd powołał tego biegłego i uniemożliwił mu dokonania wizji lokalnej na miejscu. Były przedstawione dokumenty, które zostały zebrane w postępowaniu przygotowawczym. Sąd powiedział, że ta opinia nie jest pełna i nie może jej wziąć pod uwagę – dodaje.

BAŃKA ŚMIERCI

W opinii czytamy m.in. że „zwierzętom groziły niebezpieczeństwa ze względu na ciasnotę, brak higieny, niechlujstwo, bród i ogólny bałagan”.

„Kierownictwo schroniska nie zapewniło w sposób właściwy warunków bytowania zwierząt, ale również Urząd Miasta i Prezydent Miasta Gdańska, gdyż obie te instytucje były właścicielami schroniska”.

„Tam stosowano metodę, że była bańka po mleku, wrzucano do niej żywe zwierzęta, potem tampon nasączony chloroformem wrzucano do tej bańki i tak je uśmiercano”.

ZEZNANIE PRACOWNICY OBIEKTU

Fragment zeznań jednej z pracownic schroniska „Promyk” zatrudnionej w latach 2010-2011 przedstawiła Barbara Kaczmarek, radca prawny.

„Pierwsze doświadczenie to dorosły kot, którego zaniosłam do szpitalika, a wet G. kazała mi wrzucić go do kanki po mleku. Po zamknięciu klapy przez dłuższą chwilę dusił się i drapał w ścianę”.

„W złym stanie na niedowład tylnych łap został przewieziony mały piesek, wet. G orzekła, że jeśli nie będzie chodził, to zostanie uśpiony”.

– Uzasadnienie wyroku jest kuriozalne, sędzia nie dała wiary, żadnym wolontariuszom wśród których jest biegła sądowa, nie dano też wiary biegłemu Janikowskiemu, który potwierdził nasze zarzuty – podkreśla Barbara Kaczmarek

KONTROLA I INTERPELACJA

Kontrolę w schronisku przeprowadził gdański radny PiS Andrzej Skiba oraz radna Barbara Imianowska, którzy wystosowali interpelację do władz miasta. Pytano w niej m.in. o to, w jakich latach Piotr Ś. pełnił funkcję kierownika w schronisku „Promyk” i jak była oceniana jego praca przez przełożonych, czy wolontariuszy.

Na podstawie wypowiedzenia zmieniającego Piotr Ś. został przeniesiony do Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego, gdzie pełni funkcję kierownika działu zaopatrzenia.

WCIĄŻ BEZ KONSEKWENCJI

– Radni pytają o bardzo konkretną rzecz, działając zgodnie z prawem, czyli, jak była oceniana praca kierownika schroniska pana Piotra Ś., który pracował tam przez 15 lat. Jeżeli ktokolwiek przez 15 lat współpracuje z jakimś człowiekiem, to potrafi chyba ocenić, czy jego praca była dobra. Jeżeli ktoś zrobił coś fatalnego, to też powinno się o tym napisać bo trzeba przestrzec innych ludzi. Władze Gdańska nie udzieliły takiej odpowiedzi – mówi Andrzej Skiba.

– Na pierwszym miejscu stawiamy dobrostan tych zwierząt. Za to, co się tam działo przez tyle lat nikt nie ponosi na razie żadnych konsekwencji. To skandal – mówiła radna miasta Gdańska Barbara Imianowska.

Pisma do prezydent Gdańska i prezesa sądu wysłała także Fundacja Łączy nas Polska.

Nie ma odpowiedzi ze strony schroniska „Promyk”.

Posłuchaj materiału dziennikarki Radia Gdańsk:

 

Marta Włodarczyk/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj