Gdańskie pszczoły w tym roku zebrały mniej miodu. Wiosną zatruły się herbicydami i pestycydami

(Fot. Grzegorz Mehring/ gdansk.pl)

Jesienne miodobranie w Gdańsku przyniosło łącznie około 250 litrów miodu. To prawie o 100 litrów mniej niż w 2021 roku. Opiekunowie uli tłumaczą, że miejskie owady miały trudny rok.

„Gdański miód” jest wytwarzany przez pszczoły należące do trzech gdańskich instytucji: Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego (GARG), Hevelianum i Gdańskiej Infrastruktury Wodociągowo-Kanalizacyjnej (GIWK). Pięć uli należących do GARG znajduje się na Stogach, w pasie zieleni w okolicy jednego ze zjazdów z Trasy Sucharskiego. Pszczoły mieszkają tu od pięciu lat.

– To był niestety gorszy rok, ponieważ wiosną nasze owady zatruły się herbicydami i pestycydami z pobliskich ogródków działkowych. Wymarła praktycznie połowa pszczół. Udało się zebrać około 40 litrów miodu wielokwiatowego, podczas gdy w ubiegłych latach było to około 90 litrów – mówi w rozmowie z portalem gdansk.pl Alicja Skonieczna, kierownik zespołu komercjalizacji i zarządzania w Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego.

REKORD POBIŁY TYLKO OWADY GIWK

Osiem uli należących do Hevelianum od 2029 roku stoi na Górze Gradowej. – Miodu jest około 112 litrów; w zeszłym roku były prawie 144 litry. Najprawdopodobniej najwięcej będzie wielokwiatowego i lipowego, w składzie miodu jest też dużo rzepaku. Czekamy jeszcze na ostateczne podsumowanie i kategoryzację – informuje Katarzyna Mejna, p.o. kierownika Działu Marketingu tej spółki.

Od roku własne ule ma również Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna. Pięć pszczelich rodzin żyje w Parku Reagana na Przymorzu, na terenie ujęcia wody głębinowej przy ulicy Czarny Dwór 5. Tu udało się pobić ubiegłoroczny rekord – zebrano około 96 litrów miodu wielokwiatowego, czyli więcej o około 16 litrów.

W ZAKŁADZIE UTYLIZACYJNYM

Pszczoły mieszkają też na terenie Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku. Znajduje się tu pięć uli – cztery zamieszkałe i piąty pełniący funkcję rezerwową – oraz trzy uliki weselne, w których wychowywane są pszczele matki.

– Nasza pasieka położona jest na uboczu zakładu, gdzie nikt nie prowadzi prac. To zaciszny, osłonięty od wiatru teren z dużą ilością roślin. Pszczoły mają w czym wybierać: zbierają pyłek z wierzb, lip, trześni, mirabelek, czarnego bzu oraz roślin łąkowych. Jesienią będą odwiedzać kwitnący topinambur oraz nawłoć, które zapewnią im pokarm i pyłek do przezimowania – opowiada portalowi gdansk.pl Rafał Jaśkiewicz, operator procesu odgazowania, a także pszczelarz w Zakładzie Utylizacyjnym.

POGODA NIE SPRZYJAŁA PSZCZOŁOM

Pszczelarze przyznają, że tegoroczna pogoda nie była korzystna dla pszczół. – Ten rok od strony pszczelarskiej był słaby ze względu na to, że wiosna bardzo długo była zimna. Pszczoły miały opóźniony start. W kwietniu dni lotnych było bardzo mało, początek sezonu był więc stracony. Druga rzecz to upały, słońce wypalało nektar w kwiatach – mówi w rozmowie z gdansk.pl Małgorzata Pietkiewicz, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Pszczelarzy, dodając, że pszczoły dobrze czują się w dużych miastach, co jednak nie rozwiązuje „problemu ich populacji”.

– Takie tereny stanowią jedynie około 5 proc. powierzchni kraju. Miasto, mimo wszystko, nie jest naturalnym środowiskiem dla pszczół – wyjaśnia.

PSZCZOŁY A SMOG

Poważnym problemem miejskich owadów jest zanieczyszczone powietrze. – W tej sytuacji muszą więcej pracować nad oczyszczeniem miodu. Pszczoły w mieście żyją trochę krócej, bo są bardziej przepracowane i kumulują w sobie w szkodliwe składniki. Zebrany miód jest oczywiście sprawdzany; badania nie potwierdzają, żeby był zanieczyszczony metalami ciężkimi – podkreśla prezes Pietkiewicz, obalając przy okazji mit o rzekomej inwazyjności hodowlanych pszczół.

– Pszczoła miodna w mieście nie zabiera terenów dzikim pszczołom. Powoduje nawet poprawę w otoczeniu, w którym przebywa; jako pszczelarze obserwowaliśmy, że w miejscach w mieście, gdzie nie było pszczół miodnych, nie było też wielu owadów. Jak taka pszczoła zapyli kwiat, roślina lepiej owocuje, nasiona są zdrowsze i bardziej dorodne. W konsekwencji rośliny się rozrastają i jest ich coraz więcej, a tym samym automatycznie poprawia się ekosystem dla innych owadów – podkreśla.

Pszczoły wiejskie muszą z kolei mierzyć się ze zjawiskiem monokultury na polach i chemizacją rolnictwa. – W mieście są urozmaicone pożytki. Mamy, dla przykładu, drzewa lipowe, akację i ogródki działkowe, gdzie są bardzo różne rośliny. Na terenach wiejskich owady mają wprawdzie do dyspozycji całe hektary do zapylania, ale jest to często jedna roślina, na przykład rzepak. Terenów bogatych pod względem bioróżnorodności jest już niewiele – mówi prezes.

oprac. jk/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj