Ku Ujściu – mimo niedawnego kompleksowego remontu – jest jedną z najgorzej prezentujących się ulic w Gdańsku. Trudno oczekiwać że droga, którą codziennie poruszają się wypełnione węglem TIR-y, będzie zachwycała czystością, ale wspomniana trasa nie spełnia nawet najniższych standardów. W sferze marzeń pozostają choćby chodnik czy odpowiednio funkcjonująca sygnalizacja świetlna.
Nasz reporter postanowił zweryfikować wiadomość przysłaną nam przez słuchacza. – Chciałbym poruszyć sprawę wyglądu drogi po modernizacji ulicy Ku Ujściu. W tym miejscu zainwestowano bardzo duże pieniądze, a ulica wygląda strasznie. (…) Nie jestem w stanie wyprosić żadnej interwencji. Przed pracami był chodnik, którym można było dojść do pracy. Teraz znajdują się tam błoto i koleiny. Ciężarówki parkują w bagnie, wykrzywiają nowe lampy, a całe to błoto jest wyrzucane na ulicę, gdy samochody wyruszają w drogę. Jak ktoś przejedzie autem, to całe musi być myte od nowa. Taka sytuacja występuje, odkąd zmodernizowali drogę. Przecież te ciężarówki mogą czekać na rozładunek/załadunek za wiaduktem, a nie blokować przejazd przy ulicy Przetocznej. Nieraz czeka się tam 20 min., bo dwa TIR-y próbują się minąć. Zgłaszałem ten temat do zarządcy drogi, jednak bezskutecznie. Tyle pieniędzy poszło na modernizację, żeby to wszystko wyglądało gorzej niż wcześniej. Codziennie widzę ludzi, który starają się dojść do wiaduktu i brną w tym błocie albo są ochlapywani – żalił się pan Mariusz.
Nasz dziennikarz zdecydował się sprawdzić, czy wspomniana gdańska ulica naprawdę jest w aż tak złym stanie. Niestety, po przybyciu na miejsce jego oczom rzeczywiście ukazał się nieciekawy widok. Na odcinku między skrzyżowaniem z ulicą Przetoczną a wiaduktem nad torami kolejowymi chodnik w pewnym momencie urywa się, żeby ponownie pojawić się 200 metrów dalej. Odcinek „między chodnikami” piesi muszą więc pokonać, przechodząc po świeżym błocie powstałym z połączenia ziemi i wszechobecnego węgla.
ZANIEDBANA JEST ZARÓWNO DROGA, JAK I JEJ OKOLICE
Przy chodniku rośnie gęstwina chaszczy, z których przechodnie zrobili sobie wysypisko śmieci. Trzeba dodać, że kołpaki, puszki, butelki po napojach i plastikowe odpady pływają w cieczy o nieznanym pochodzeniu i składzie chemicznym.
Nie pomagają również wspomniane przez słuchacza TIR-y i ich destrukcyjny wpływ na stojące przy drodze znaki, z których niektóre są przygięte do ziemi o prawie 90 stopni. Wiele do życzenia pozostawia również oświetlenie – latarnie, kiedyś prawdopodobnie ustawione w jednym rzędzie, obecnie są powykrzywiane na boki, a sygnalizacja świetlna nie działa.
Na pierwszy rzut oka jezdnia wydaje się być jedynym niewzbudzającym zastrzeżeń elementem okolicy. Niestety, po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że na niektórych jej odcinkach brakuje krawężnika – zamiast niego na kierowców czeka dziura wypełniona błotem.
NIE WIADOMO, KTO JEST WINNY
Ulica jako całość sprawia wrażenie zaniedbanej albo wyremontowanej byle jak i zapomnianej zarówno przez zarządcę, jak i przez drogowców. Co gorsza, problem okazuje się bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać. Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku przyznaje, że od dawna zdaje sobie sprawę z problemu, ale twierdzi, że wskazane miejsce nie jest od niego w pełni zależne, a z uwagi na okres świąteczno-noworoczny nie można na razie ustalić, kto ponosi winę za obecny stan rzeczy. Trzymamy za słowo – po Nowym Roku wrócimy do tematu.
Jakub Stybor/MarWer