Transport z pomocą humanitarną, przygotowaną przez sopocką Fundację „Zupa na Monciaku” dla walczących o wolność i niepodległość swojej ojczyzny żołnierzy, dotarł już na miejsce na Ukrainę.
W transporcie pojechały buty, ciepła odzież, leki, rękawice, śpiwory, świece okopowe i tzw. „paczki z kaloriami” (a w nich m.in. batony oraz czekolady).
– Z żołnierzami umawiamy się na spotkania w różnych miejscach – opowiada Aleksandra Kamińska z Fundacji „Zupa na Monciaku”, organizatorka zbiórki darów i ich transportu. – Wyjeżdżali nam naprzeciw już kilka dni temu.
Pomoc dotarła do ponad stu żołnierzy. – Na szosie w kierunku Bachmutu ustawiliśmy kartony, do których sięgali żołnierze jadący na front. Mogli odebrać, oprócz osobistej odzieży, także generatory, świece okopowe, butle gazowe i wiele innego ekwipunku. Dziękowali nam za wsparcie, były uściski rąk i łzy w oczach. Była też okazja do wspólnego zjedzenia wojskowej zupy.
W transporcie znalazły się też dwie latarki. To pewnego rodzaju symbol, zostały przekazane przez niewidomą gdyniankę. Zaczęło się od reportażu wyemitowanego na naszej antenie (można go posłuchać >>>TUTAJ). Pani Helena z Gdyni wysłuchała go i postanowiła przekazać dar dla żołnierzy: dwie małe latarki, dziewięć baterii oraz 100 złotych. – To na potrzeby ukraińskiego żołnierza. Nie wiem, kto będzie używał tych moich latarek i do której żołnierskiej kieszeni trafią – mówiła pani Helena. – Wiem, że chcę im choć tak pomóc. To niewielka pomoc. Ja sama nie widzę, ale niech to światło ode mnie pomoże wygrać im tę straszną wojnę – tłumaczyła (więcej o darach dla Ukrainy można przeczytać >>>TUTAJ).
Latarki trafiły do kieszeni żołnierza Eugeniusza, który poznał historię tego daru oraz historię pani Heleny.
Z NOTATNIKA ALEKSANDRY KAMIŃSKIEJ
Na koniec publikujemy fragmenty zapisków z notatnika Aleksandry Kamińskiej:
Daleko na wschodzie Ukrainy. Szosa na Bachmut. Aut cywilnych już nie ma, do piekła odprawiają się tylko żołnierze.
Stajemy za punktem kontrolnym za zgodą wojska. Rozstawiamy szybko darmowy kartonowy sklepik dla żołnierzy. Od razu ustawia się kolejka brudnych wojskowych aut. Żołnierze. Są mocno dorośli, doświadczeni, są młodzi, których wojna wyrwała ze szkół, są kobiety, dziewczyny.
Wełniane skarpetki, bielizna termiczna, czapki, polary, rękawiczki taktyczne, ciepłe kurtki wojskowe.
– Jak to? Od kogo to?
– Od Polaków. Bierzcie, ubierajcie.
Z niedowierzaniem przyjmują przenośne agregaty, butle gazowe, puchowe śpiwory, mocne powerbanki, plecaki, porządne wojskowe buty.
– Czterdzieści trzy macie?
– A czterdziestkę dla Denisa?
– Hospodi! Boże! Dziękuję, przebierzemy buty – woła ten żołnierz, co nosi czterdzieści trzy.
Są leki przeciwgorączkowe, wkładki grzewcze do butów, są uzupełnienia apteczek.
– O, macie Celox? – pyta zakurzony blondyn, biorąc do ręki malutką czarną paczuszkę, która kryje brytyjski opatrunek taktyczny.
Mamy, dzięki tym, którzy powierzają nam pieniądze. Dwieście złotych za jeden opatrunek to drogo. Czy jednak dwieście złotych za zatamowanie krwotoku z tętnicy rannego Saszy, dzięki czemu Sasza nie wykrwawi się wieziony przez kolegów na pace w drodze po pomoc medyczną, to nadal drogo? Sasza, bierz. I obiecaj, że się nie przyda. Sasza odrywa dwa szewrony od swojej kamizelki i przypina na nasze.
Dorzucamy na paki aut jeszcze świece okopowe, Snickersy, energetyki. I chipsy, które dostaliśmy pół godziny wcześniej.
– Czołgi nie mogą się zatrzymywać. Jak coś, to im rzucajcie – radzą żołnierze.
Wszyscy się spieszą. Miejsce i czas nie sprzyjają spotkaniom, ale łapiemy chwile.
Uściski brudnych rąk. Dziakuju.
Spojrzenie w oczy. Spasiba.
Łza wzruszenia (a może to od wiatru?). Dziękuję.
Poklepanie po plecach. Dawaj bratan.
Chłopaki wskakują do aut. I odjeżdżają do piekła. Będą tam za nieco ponad pół godziny.
Fundacja „Zupa na Monciaku” prowadzi cały czas zbiórkę na pomoc humanitarną dla ukraińskich żołnierzy. Na kolejne suche buty, ciepłe polary, butle gazowe, promienniki ciepła, opatrunki i wszystko, co może przydać się na froncie.
– Ile byśmy nie uzbierali, tyle zawieziemy, do tylu żołnierzy trafi pomoc. Jesteśmy gotowi jechać i z połową, i z wielokrotnością zrzutki. Państwo o tym zdecydujecie, a my będziemy bardzo wdzięczni za każdą, najmniejszą nawet wpłatę. I za udostępnienia – pisze Fundacja.
Zbiórka prowadzona jest >>>TUTAJ.
Rozmowa Anny Rębas z koordynatorką akcji, Aleksandrą Kamińską >>>TUTAJ.
Anna Rębas/raf