Walka na donosy w Radzie Miasta Gdyni. Sześciu radnych może mieć kłopoty

(Fot. Łukasz Kamasz)

W Radzie Miasta Gdyni rozpoczęła się walka na donosy. Na celowniku znalazło się już sześciu radnych. Jeszcze w tym roku możliwe są przedterminowe wybory uzupełniające, a niemal pewne jest, że rada miasta kadencję będzie kończyć w mocno okrojonym składzie.

Od połowy stycznia do biura Rady Miasta Gdyni zaczęły wpływać anonimowe donosy na kolejnych radnych. W sumie były trzy, a dotyczyły pięciu osób – Ireneusza Trojanowicza z Gdyńskiego Dialogu, Bogdana Krzyżankowskiego z PO, Marcina Bełbota z PiS oraz Lechosława Dzierżaka i Jakuba Furkala z Samorządności Wojciecha Szczurka. W przypadku Marcina Bełbota zarzuty dotyczą miejsca zamieszkania innego niż Gdynia. Pozostałym radnym anonimowy sygnalista zarzuca czerpanie korzyści z majątku gminy. Warto podkreślić, że wszystkie sformułowane w donosach zarzuty, jak ustaliliśmy, od dawna doskonale znane były władzom Gdyni i radnym miasta.

DONOSY Z ANONIMOWEGO KONTA

Donosy wysłane zostały z anonimowych kont Proton Mail. To szwajcarski serwis zapewniający szyfrowanie usług poczty elektronicznej. Warto zaznaczyć, że wszystkie te maile cechowały się bardzo podobnym stylem językowym. To o tyle istotne, że w przypadku radnych Bełbota i Trojanowicza zawiadomienia są bardzo szczegółowe, natomiast pozostała trójka została potraktowana przez sygnalistę bardzo powierzchownie. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, co anonimowo sugerują też radni opozycji, i to zarówno z jej lewej, jak i prawej strony, zawiadomienia mogły zostać złożone przez osobę lub osoby związane z obozem rządzącym w Gdyni. Cel był prosty – osłabić opozycję przed wyborami samorządowymi. Udało nam się dotrzeć do wszystkich tych donosów.

Zgodnie z zawiadomieniem, radny Bełbot ma zamieszkiwać w Koleczkowie, gdzie ma dom, który ostatnio próbował sprzedać. – Dom nadal jest na sprzedaż – mówi Marcin Bełbot. – Chciałbym też podkreślić, że posiadanie różnych nieruchomości nie jest, póki co, zakazane w Polsce – dodał.

Ireneusz Trojanowicz radnym miasta został z listy Wspólnej Gdyni, a od jakiegoś czasu udziela się w Gdyńskim Dialogu. Czyli dość nowej organizacji na gdyńskiej scenie politycznej. Według sygnalisty, radny Trojanowicz czerpać miał korzyści z majątku gminy – jego firma ICHTHYS oraz fundacja Źródło Radości, której jest wiceprezesem, miały wynajmować od miasta salę gimnastyczną i lokal w dwóch gdyńskich placówkach oświatowych. Wszystko to już po objęciu przez Trojanowicza mandatu radnego miasta.

Kolejny donos dotyczył Bogdana Krzyżankowskiego z PO. To znany w Gdyni lekarz, który prowadzi działalność w przychodni przy ul. Konwaliowej 2 na Witominie. A to obiekt stanowiący majątek gminy. Z tym, że tę sprawę już prawie dwa lata temu publicznie wyjaśniał przewodniczący klubu radnych Koalicji Obywatelskiej, Tadeusz Szemiot.

– Bogdan Krzyżankowski od samego początku swojej samorządowej przygody miał udziały w spółce pracowniczej, powstałej na bazie publicznego zakładu opieki zdrowotnej – tłumaczył wtedy Tadeusz Szemiot. – I oczywiście przed laty, na samym początku, sprawa była przedmiotem weryfikacji. Dla Bogdana sprawa wyglądała tak: jeżeli prawo mi zabrania być jednocześnie radnym i posiadać udziały w mojej spółce pracowniczej (bo spółka działa na mieniu komunalnym), to niestety nie będę radnym. Opinie prawne wskazały, że w jego przypadku nie będzie miało miejsca naruszenie prawa. I radnym został – mówił Szemiot.

Równie „przeterminowane” zarzuty, sformułowane w tym samym donosie, dotyczą radnych SWS – Jakuba Furkala i Lechosława Dzierżaka. Obu radnym zarzucono pracę w jednostkach gdyńskiego samorządu. Co istotne, wątpliwości w tych sprawach zostały rozwiane już w momencie obejmowania przez nich mandatów. W przypadku Lechosława Dzierżaka autor zawiadomień nie wspomniał jednak o ewentualnych wątpliwościach, związanych z pojawieniem się radnego na liście wykładowców Uniwersytetu Trzeciego Wieku w tym roku akademickim. Zgodnie z ujawnionymi przez społeczników informacjami, radny Dzierżak miał tam prowadzić zajęcia „Informatyka w pigułce”. Co warte podkreślenia, są to zajęcia organizowane przez Centrum Aktywności Seniora, a tym samym w pełni finansowane ze środków miasta.

Radny Furkal zatrudniony jest z kolei w gdyńskim Zarządzie Dróg i Zieleni jako kierownik Samodzielnego Referatu Utrzymania Oznakowania i Opiniowania Organizacji Ruchu. A to umożliwiają przepisy. Jednak nawet w przypadku, gdyby komisja doraźna dopatrzyła się w pracy radnego jakichkolwiek wątpliwości, Furkal nie powinien mieć problemów ze znalezieniem zajęcia. Przed 2021 rokiem, czyli w czasie, gdy radnym jeszcze nie był, kierowana przez niego fundacja „Oderwij się”, w latach 2016-2019 była odbiorcą sowitych dotacji z Urzędu Miasta Gdyni wynoszących co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Fundacja organizowała w Gdyni m.in. zawody tańca irlandzkiego.

KOLEJNE DONOSY SPŁYWAJĄ DO RADY MIASTA

Teraz sprawą donosów zajmuje się komisja doraźna RMG. Niewykluczone, że do wspomnianych pięciu radnych dołączy kolejny – Sebastian Jędrzejewski z Samorządności Wojciecha Szczurka. To zależy jednak od decyzji rady miasta. Wniosek o wygaszenie jego mandatu złożyło przed kilkoma dniami stowarzyszenie Bryza. Podobnie jak w przypadku radnego Bełbota, zarzut dotyczy innego niż Gdynia miejsca zamieszkania. W tym przypadku chodzi o dom w Rumi. Co istotne, radny Jędrzejewski w swoich oświadczeniach majątkowych jeszcze z poprzedniej kadencji wykazywał, że spłaca kredyt hipoteczny na zakup tego domu, który jest własnością jego żony.

– Przeczytałem ten wniosek, jest tam bardzo wiele nieprawdziwych twierdzeń – mówił nam niedawno Sebastian Jędrzejewski, radny SWS. – Czekam na komisję doraźną, chcę mieć taką samą możliwość, jak inni radni, żeby przedstawić swoje racje. Bardzo chętnie się stawię i wszystko wytłumaczę. Jedyną prawdziwą rzeczą w tym wniosku jest to, że moja żona ma w Rumi dom. Mój dom rodzinny natomiast mieści się w Małym Kacku. Po przesłuchaniu w komisji niech zadecydują radni – komentował.

Problemu z decyzją nie powinien mieć jego klubowy kolega, przewodniczący komisji doraźnej Marcin Wołek, który np. w czerwcu 2022 roku „lajkował” zdjęcia radnego Jędrzejewskiego sprzed nowego domu jego żony w Rumi. W podobny sposób budynek doceniła też Anna Szpajer, która również zasiada we wspomnianej komisji.

CZY BĘDĄ PRZEDTERMINOWE WYBORY UZUPEŁNIAJĄCE?

Jeśli zarzuty potwierdzą się w przypadku radnych Jędrzejewskiego i Dzierżaka, w Gdyni dojść może do kuriozalnej sytuacji, czyli do przedterminowych wyborów. Jak to możliwe? Otóż Wojciechowi Szczurkowi, prezydentowi Gdyni, powoli kończą się szable. Obaj radni do rady miasta dostali się z okręgu nr 5. Z mandatów w tym okręgu już wcześniej zrezygnowali: Michał Guć, który został wiceprezydentem Gdyni, Beata Szadziul (obecnie Nawrocka), która wygrała konkurs na naczelnika wydziału kultury UM, oraz Stanisław Borski. Ten ostatni, jeden z najbliższych współpracowników Wojciecha Szczurka, mandat złożył po tym, jak znalazł się w zainteresowaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Tym samym z okręgu nr 5 na liście SWS została tylko Dorota Twarowska, na którą w wyborach oddano 409 głosów.

W przypadku, gdyby Rada Miasta Gdyni zdecydowała o wygaśnięciu mandatu radnego Furkala, jego miejsce zajęłaby Elżbieta Szwedko, legitymująca się w ostatnich wyborach wynikiem 190 głosów. I to właśnie jest największy problem prezydenckiego obozu. Samorządności Wojciecha Szczurka brakuje bowiem, inaczej niż poprzednich kadencjach, wyrazistych postaci, zapewniających odpowiednie wyniki wyborcze. To efekt exodusu radnych SWS z rady miasta. Zamiast kontrolować pracę prezydenta, do czego desygnowali ich mieszkańcy, wybrali ciepłe posadki w ratuszu. A lista jest naprawdę długa. To Michał Guć, Marek Łucyk i Bartosz Bartoszewicz, którzy zostali wiceprezydentami miasta. To Beata Nawrocka, Maja Wagner i Marek Stępa, którzy objęli funkcję naczelników wydziałów w gdyńskim ratuszu. To Paweł Brutel, który wybrał pracę w Gdyńskim Centrum Sportu. To również Andrzej Bień, który został komendantem straży miejskiej. Do tego dodać trzeba jeszcze Antoniego Brzeskiego, który pracą w radzie miasta nie był zainteresowany, bo wybrał studia poza Gdynią. Doliczyć do tego trzeba też Stanisława Borskiego, który mandat złożył po naciskach klubowych kolegów, gdy znalazł się, jak wspomnieliśmy, w zainteresowaniu CBA.

KŁOPOTY PREZYDENCKIEGO UGRUPOWANIA

Sumując wyniki wyborcze wymienionych działaczy SWS okazuje się, że ze wszystkich głosów oddanych na to ugrupowanie w ostatnich wyborach, a było to ponad 53 tysiące głosów, więcej niż 43 procent z nich oddano na osoby, które pracą w Radzie Miasta Gdyni nie były zainteresowane lub też musiały z niej zrezygnować.

Nowych wyrazistych postaci w prezydenckim obozie, które zapewniłyby utrzymanie większości w RMG w kolejnej kadencji, brakuje. A tym większy niepokój w Samorządności Wojciecha Szczurka powodują kolejne afery i niepopularne decyzje, które odbić się mogą na wyniku wyborczym. Jeśli więc prawdą byłyby sugestie, iż „afera donosowa” inspirowana była przez osoby związane z obozem prezydenckim, może się to okazać bronią obosieczną. Przykładem na to jest sprawa radnego Jędrzejewskiego. A jak ustaliliśmy, w przygotowaniu są kolejne wnioski o wygaszenie mandatów radnych. Przynajmniej dwa – oba dotyczące właśnie radnych SWS, w tym jednego z ich prominentnych działaczy.

Marcin Lange, Radio Gdańsk
Łukasz Kamasz, „Dziennik Bałtycki”

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj