Koszmarne odkrycie pracowników gdańskiego zakładu utylizacyjnego: do śmieci są wyrzucane koty

(Fot. Zakład Utylizacyjny, fundacja Koty spod Bloku)

Aż sześć razy w ciągu dwóch tygodni pracownicy Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku ratowali w ostatnim czasie żywe kocięta spomiędzy odpadków. Wcześniej takie sytuacje zdarzały się raz na kwartał. Jeden z kotów znajdował się w wersalce przywiezionej na wysypisko, inne znajdowano w zawiązanych workach.

Olimpia Schneider z Zakładu Utylizacyjnego przyznaje, że koty są znajdowane w śmieciach coraz częściej. – W ostatnim czasie sześć małych kotków trafiło do nas z różnego rodzaju odpadami. Najgorsze były przypadki, gdy znajdowaliśmy małe kotki w zawiązanym czarnym worku. Nasz pracownik zauważył po wysypaniu odpadów ze śmieciarki, że jeden worek się rusza. Kiedy go otworzył, okazało się, że w środku są dwa małe kotki. Przekazaliśmy je do fundacji, gdzie znaleziono im dom tymczasowy; zwierzątka otrzymają tam odpowiednią opiekę i dużo miłości. Apelujemy: jeżeli ktoś ma małe kotki i nie wie, co z nimi zrobić, nie potrafi znaleźć im domu, a nie ma możliwości zatrzymania ich, prosimy, żeby skontaktował się z jedną z fundacji działających na terenie Gdańska lub ze schroniskiem „Promyk” – mówi.

Ostatnia historia dotyczyła kota zamkniętego w starej wersalce, która trafiła na wysypisko śmieci. Gdyby nie pomoc pracowników Zakładu Utylizacyjnego, którzy usłyszeli jego piski, najpewniej by nie przeżył. – Osesek trafił do nas, kiedy ważył 158 gramów. Został znaleziony przez pracownika w kanapie, która trafiła do nas na plac gabarytów, czyli została przywieziona z odpadów wystawianych przy wiacie śmietnikowej. Trudno powiedzieć, czy został tam przez kogoś podłożony, czy może sam tam trafił. Nie potrafił chodzić, nie miał otwartych oczu. To była walka o życie – opowiada Schneider.

WIELU SYTUACJOM MOŻNA ZAPOBIEC

Znalezionymi zwierzątkami zajmuje się często fundacja „Koty spod bloku”. Tak stało się również w tym przypadku. Dzięki troskliwej opiece stan przywiezionego oseska uległ poprawie, ale Agata Maćkowiak, prezes fundacji, informuje, że omawiane zjawisko obserwuje się od dwóch lat.

– Trafiło do nas ostatnio kilka zwierząt z Zakładu Utylizacyjnego, między innymi kociak znaleziony w tapczanie, dwa kociaki w workach na śmieci i jeden w śmieciach „luzem”. Ostatni tydzień był faktycznie szokujący, jeżeli chodzi o ilość zwierząt. Część z nich na pewno została wyrzucona przez przypadek: przypuszczamy, że kociak znaleziony w kanapie został tam zostawiony przez kotkę. W momencie znalezienia osesek miał około tygodnia, teraz ma już 400 gram, jest dokarmiony, znajduje się u mnie w domu i czuje się dobrze. Druga znaleziona kotka jest w podobnym wieku. To zwierzaki, które wymagają poświęcenia sporej ilości czasu. Potrzebują mleka zastępczego, ogrzewania i opieki przez 24 godziny. Zjawisko jest przerażające. Trudno uwierzyć, żeby w XXI wieku trzeba było tłumaczyć, że zwierząt nie należy wyrzucać do śmieci. Sterylizujmy koty i zapobiegajmy rozmnażaniu kotów domowych, aby zapobiec takim sytuacjom. Wiemy, że nie przemówimy do osób zwyczajnie okrutnych, ale wielu sytuacjom można zapobiec – wyjaśnia.

Marta Włodarczyk/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj