Możliwy mobbing, wulgarne słowa o polityce. Posłanka Lewicy nagrana przez byłego współpracownika

(fot. KFP)

PolskieRadio24.pl dotarło do osoby, która miała okazję odsłuchać nagrań z udziałem posłanki Lewicy Beaty Maciejewskiej, wykonanych przez byłego współpracownika z biura poselskiego. Jak informuje portal, na trwających 36 godzin taśmach miały paść wulgarne słowa „My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy, my jesteśmy, k***a, antypisowscy”. Pojawić się miały także uwagi dot. wykorzystania sejmowych środków z tzw. kilometrówki z udziałem dziecka Beaty Maciejewskiej.

– Spotkałem się z [tu pada imię i nazwisko], byłym pracownikiem Biura Poselskiego Beaty Maciejewskiej, który poinformował mnie o niepokojących sygnałach wychodzących od parlamentarzystki. W czasie kilkugodzinnego spotkania miałem okazję zapoznać się z istotną treścią zarejestrowanych rozmów oraz historią współpracy z Beatą Maciejewską. W mojej ocenie obszerny materiał uprawdopodabnia formułowane zarzuty dotyczące możliwego mobbingu wobec pracowników. O tym problemie prawdopodobnie mogłyby też wypowiedzieć się liczne osoby, które w przeszłości pracowały z Beatą Maciejewską – przekazał portalowi PolskieRadio24.pl anonimowy rozmówca.

– Obok kwestii możliwego mobbingu szokujące były dla mnie wypowiedzi Beaty Maciejewskiej, posła na Sejm RP, dotyczące zagadnień związanych z polityką krajową i międzynarodową. Potwierdzam, że na taśmach, podczas rozmowy dot. relacji polskiego rządu z Unią Europejską pojawia się m.in. dosadny komentarz Beaty Maciejewskiej (prawie cytat): „My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy, my jesteśmy, k***a, antypisowscy” dot. wątpliwości ws. poparcia Lewicy dla Krajowego Planu Odbudowy – dodał.

Rzecznik Nowej Lewicy Marek Kasprzak przekazał „Gazecie Wyborczej” informację o zawieszeniu Beaty Maciejewskiej. Według ustaleń, Maciejewską przez wiele miesięcy nagrywać miał były pracownik jej biura poselskiego, a treść nagrań – które słyszeć miało zaledwie kilka osób w partii – może przekreślić jej dalszą polityczną karierę w Lewicy.

– Beata Maciejewska, jako bliska współpracowniczka Roberta Biedronia z czasów jego prezydentury w Słupsku, w dosadny sposób, z użyciem wulgaryzmów, wypowiadała się o czołowych politykach Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Wiosny, w tym o Włodzimierzu Czarzastym oraz Robercie Biedroniu. Polityka ma wiele odsłon, pytanie brzmi, czy koalicjanci i klubowi koledzy oraz koleżanki Beaty Maciejewskiej wiedzą, co naprawdę o nich sądzi posłanka i jak ocenia politykę Lewicy – opowiedział portalowi rozmówca.

MACIEJEWSKA NIE PRZYZNAJE SIĘ DO WINY

Posłanka Lewicy odrzuca wszelkie oskarżenia, również te o mobbing. Twierdzi, że nagrania pochodzą sprzed dwóch lat i mają posłużyć zdyskredytowaniu jej przed zbliżającymi się wyborami. Zapowiada też publikację oświadczenia.

 – Tam nie ma dowodów na nic takiego. Próbuje się mnie zdyskredytować – tłumaczyła portalowi PolskieRadio24.pl.

Serwis przytacza też jej wypowiedź dla portalu wyborcza.pl. – To był czas niełatwych rozmów, rywalizacji frakcyjnej i na prywatnych spotkaniach mówiło się różne rzeczy. Owszem, wypowiadam się tam krytycznie o różnych osobach z partii czy naszego środowiska, opowiadam, jak mi się z niektórymi ludźmi nie najlepiej współpracuje, także z naszego biura, ale nie ma mowy o mobbingu! Nie sądziłam, że dyrektor mojego biura poselskiego może mnie nagrywać podczas codziennej pracy. Z tym pracownikiem rozstałam się już dwa lata temu w zgodzie. Nawet zorganizowaliśmy mu imprezę pożegnalną – wyjaśniała Maciejewska.

PolskieRadio24.pl/kł

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj