Zniszczone samochody Fundacji z Pompą. Prawdopodobnie zostały podpalone

(Fot. Facebook.com/Fundacja z Pompą - Pomóż Dzieciom z Białaczką)

Spłonęły trzy samochody wykorzystywane przez Fundację z Pompą – Pomóż Dzieciom z Białaczką, opiekującą się pacjentami Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Zdaniem Marty Czyż-Taraszkiewicz, prezes fundacji i naszej redakcyjnej koleżanki, było to podpalenie.

– W Halloweenową noc po tym, jak odpoczywaliśmy po strasznych zabawach i zajęciach z małymi Wojownikami z Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, ktoś podpalił wykorzystywane przez Fundację auta – napisała w środę, 8 listopada w mediach społecznościowych Czyż-Taraszkiewicz.

Prezes Fundacji z Pompą wyjaśniła, że trzy auta były zaparkowane przy ulicy Sobieskiego w Gdańsku Wrzeszczu. – Dwóch minivanów na co dzień używaliśmy do załatwiania fundacyjnych spraw. Z tego powodu zostaliśmy praktycznie bez możliwości transportowych. Często woziliśmy nimi przedmioty, które nie mieszczą się w zwykłych autach osobowych – podkreślała.

POMAGANO TEŻ UCHODŹCOM

Czyż-Taraszkiewicz zaznaczyła, że po rozpoczęciu się wojny na Ukrainie samochody fundacyjne służyły także uchodźcom, którzy trafili na leczenie do Gdańska. – Tymi autami mogliśmy zapewnić im opiekę, woziliśmy ich na badania, przewoziliśmy im rzeczy w trakcie przeprowadzek – wyjaśniła.

Jej zdaniem doszło do podpalenia. – Najpierw stwierdzili to gaszący nasze auta strażacy, a następnego dnia potwierdził biegły, który oglądał wypalone wraki – stwierdziła i dodała, że każde ze spalonych aut było warte około pięciu tysięcy złotych.

NIE BYŁO OFIAR

W pożarze nikt nie ucierpiał. – Obraz spalających się samochodów, ogień sięgający koron drzew na długo zostanie w naszych głowach. Jest mi ogromnie przykro, trudno uspokoić emocje. Wartość aut nie była duża, ale znaczenie w działalności fundacji ogromne – przekonuje szefowa organizacji.

– Strażacy, którzy przyjechali do pożaru, wstępnie ocenili, że to było podpalenie. Biegły powiedział, że zarzewiem był zderzak jednego z samochodów, akurat tego, w którym nie było akumulatora. Zderzak sam się nie zapalił. Maskotka jest uziemiona, nie pojedzie na razie do dzieci, bo po prostu nie mamy czym jej przewieźć, a przy kupnie sprzętu będziemy kierować wszelkie zakupy bezpośrednio do szpitala, co czasem może być trudne. Zobaczymy; jakoś musimy sobie poradzić – zaznacza.

POLICJA POTWIERDZA

Sprawą zajmują się gdańscy policjanci. – W wyniku zdarzenia zniszczeniu uległy cztery pojazdy. Po ugaszeniu pożaru na miejscu pracowali policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej, którzy wykonali oględziny z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. Policyjny technik zabezpieczył ślady oraz sporządził dokumentację fotograficzną – poinformowała podinspektor Magdalena Ciska, oficer prasowy gdańskiej policji.

– Wstępna opinia biegłego nie wykazała przyczyny pożaru i będzie ona ustalana podczas prowadzonego postępowania – dodał aspirant sztabowy Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Prezes Czyż-Taraszkiewicz zaznaczyła, że kryminalni sprawdzili, czy teren jest objęty działaniem kamer monitoringu. – Wstępna opinia biegłego nie wykazała przyczyny pożaru i będzie ona ustalana podczas prowadzonego postępowania – zapowiedziała, dodając, że policjanci prowadzą pod nadzorem prokuratora dochodzenie w sprawie zniszczenia mienia, aby jak najszybciej ustalić i zatrzymać sprawców.

PAP/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj