Na cmentarzach nie było tłumów. Piątkowa wichura nie spowodowała na szczęście poważnych strat. Dość spokojnie minęły trzy ostatnie dni na nekropoliach i w ich okolicach. W piątek, 1 listopada, momentami wiało nawet 95 kilometrów na godzinę. Strażacy wyjechali do zdarzeń związanych z wiatrołomami prawie 100 razy, ale tylko trzy zgłoszenia dotyczyły cmentarzy. Połamane drzewa, a w jednym przypadku uszkodzone nagrobki, odnotowano we Władysławowie, Gdyni i Sopocie.
Wiele osób rozłożyło wizyty na cmentarzach na kilka dni. – Najwięcej ludzi widziałam na Srebrzysku, a wczoraj na Łostowicach – informuje jedna z napotkanych przez naszego reportera pań. – W piątek byliśmy na cmentarzu, a wczoraj sobie odpuściliśmy – przyznaje inna kobieta. – Ze względu na wiatr przyszliśmy bardzo wcześnie rano – dodaje kolejna odwiedzająca cmentarz. – Znicz trzeba było zapalić. Zamiast procesji odbyło się nabożeństwo w kaplicy – wskazuje jeden z mężczyzn.
NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Ze względów bezpieczeństwa w Gdańsku odwołano modlitwę międzywyznaniową. Nekropolie pozostały otwarte, ale na ich bramach zawisły informacje o wejściu na własną odpowiedzialność. Na niektórych cmentarzach msze przeniesiono do wnętrza świątyń.
Sebastian Kwiatkowski/MarWer