Karol Nawrocki przekazał, że razem z żoną Martą podjął decyzję, by przekazać kawalerkę w Gdańsku na cele charytatywne. Zdaniem popieranego przez PiS kandydata na prezydenta wątpliwości ws. mieszkania „mają ci, którzy nie potrafią sobie wyobrazić, że można pomagać drugiemu człowiekowi bezinteresownie”.
Nawrocki w środowym oświadczeniu dla mediów stwierdził, że „zło trzeba zwyciężać dobrem”. – Dlatego wczoraj podjąłem decyzję wspólnie ze swoją żoną Martą, aby przekazać to mieszkanie na cele charytatywne jednej z organizacji charytatywnych, która będzie nadal wykonywała tę misję, którą ja wykonywałem wobec pana Jerzego – powiedział.
Wyraził nadzieję, że „to mieszkanie w kolejnych latach, w kolejnych dekadach będzie służyć osobom starszym, osobom, które potrzebują pomocy, osobom wykluczonym”. Jak dodał, w umowie darowizny z organizacją charytatywną, z którą jest w kontakcie, znajdzie się zapis, że pan Jerzy będzie mógł korzystać z mieszkania do czasu swojej śmierci.
Według popieranego przez PiS kandydata jego czyny i pomoc dla pana Jerzego znalazły odzwierciedlenie w wielu dokumentach, które przekazał opinii publicznej, a „wątpliwości wokół tej sprawy mają ci, którzy nie potrafią sobie wyobrazić, że można pomagać drugiemu człowiekowi bezinteresownie”.
SPRAWA KAWALERKI NAWROCKIEGO
Portal Onet ujawnił w ub. tygodniu, że Nawrocki wbrew deklaracji z debaty prezydenckiej w „Super Expresie”, nie jest właścicielem jednego, a dwóch mieszkań. Poza mieszkaniem w Gdańsku, w którym mieszka z rodziną, posiada również kawalerkę. W 2017 r. starszy mężczyzna przekazał ją Nawrockiemu i jego żonie w zamian za opiekę i utrzymanie; Jerzy Ż. trafił jednak do domu opieki społecznej.
We wtorek Onet opublikował rozmowę z pracownicą opieki społecznej Anną Kanigowską, która opiekowała się Jerzym Ż. od wiosny 2022 r. do wiosny 2023 r. W jej ocenie „pan Jerzy żył w nędzy”, „praktycznie nic nie miał”, „bez przydziału z MOPR” i bez dokonywanych przez nią zakupów „nie miałby jedzenia”. Opiekunka powiedziała, że próbowała się dowiedzieć od Nawrockiego, dlaczego nie pomaga emerytowi, skoro przejął jego mieszkanie w zamian za opiekę i że wysłała do Nawrockiego w tej sprawie list na adres Muzeum II Wojny Światowej. Nie wiedziała jednak, że Nawrocki już tam nie pracował.
Zdaniem Nawrockiego nabycie przez niego kawalerki „dokonało się w pełni zgodnie z prawem”. We wtorek w internetowym programie Bogdana Rymanowskiego, Nawrocki mówił, że kwestia pomocy udzielanej przez niego Jerzemu Ż. i nabycie mieszkania to oddzielne sprawy. Oświadczył, że w kwestii mieszkania zamieszkiwanego przez Jerzego Ż. nie ma sobie nic do zarzucenia.
W środowym oświadczeniu Nawrocki przekonywał, że czyny i pomoc dla pana Jerzego znalazły odzwierciedlenie w wielu dokumentach, które przekazał opinii publicznej, a „wątpliwości wokół tej sprawy mają ci, którzy nie potrafią sobie wyobrazić, że można pomagać drugiemu człowiekowi bezinteresownie”.
Tego dnia około południa zawiadomienie ws. mieszkania Nawrockiego złożyła do prokuratury kandydatka Nowej Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat, o czym informowała szefowa jej sztabu Anna Górska. – Zarzutem jest oszustwo, doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem przez pana Jerzego – powiedziała Biejat.
Dzień wcześniej premier Donald Tusk przekazał, że zlecił ministrom, by pilnie przygotowali rekomendacje, w jaki sposób polskie prawo może chronić skutecznie seniorów przed „wyłudzeniami i zwykłymi naciągaczami”. W wypowiedzi przed posiedzeniem rządu odniósł się do szumu medialnego wokół sprawy – jak mówił – „dotyczącej mieszkania i tych wątpliwości wokół działań jednego z kandydatów” na prezydenta. Podkreślił, że rolą rządu nie jest ocenianie działań kandydatów w wyborach prezydenckich, jednak sprawa ta „z całą mocą” przypomina o problemie, na który wielokrotnie zwracał uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich.
PAP/am





