Andrzej Grabowski: Nie wiem, jakim językiem mówi mafia pruszkowska

Nie trzeba być Gogolem i pytać „Z czego się śmiejecie?”. Z siebie się śmiejcie – mówi Andrzej Grabowski. Aktor gościł w Sopocie z recitalem kabaretowym. Można go było zobaczyć w Zatoce Sztuki.

Anna Rębas: Z czego się śmiejemy, oglądając Świat według Kiepskich?

W serialu „Świat według Kiepskich”, w którym gram Ferdka Kiepskiego, jest wszystko. Jest np. opis współczesnych obyczajów naszych rodaków, jest taka dzisiejsza dulszczyzna, naśmiewanie się z polskiej zazdrości, z polskiej „gęby”, z tej naszej małej stabilizacji, a nawet z rozciągniętych dresów, w których od 18 lat gram. Przecież jak mówię do Mariana Paździocha (postać w serialu) tekst, to w tym samym czasie miliony widzów pewnie mówią taki sam tekst do siebie w rzeczywistości. Są tam wszystkie wady Polaków. Tylko opowiedziane tak, że Kiepskich publiczność uwielbia. A siebie niekoniecznie. Odnajdujemy w serialu siebie, ale na co dzień siebie takich nie znosimy.
 
O co chodzi w komedii?
 
W dobrym komediowym serialu chodzi o to, kto opowiada dowcip lub scenkę. Ten sam dowcip opowiedziany przez różnych aktorów w różnych teatrach śmieszy lub nie śmieszy. Wszystko polega na tym, kto i jakie ma poczucie humoru. Czasem ten sam tekst mówię dla ludzi, którzy przyszli na dożynki i dla lekarzy, którzy robią sobie wykwintny jubileusz. Ludzie wykształceni i ludzie prości śmieją się mniej więcej z tych samych dowcipów i tak samo głośno, bo my posługujemy się w tym serialu głupotą uniwersalną. Staramy się, by ta głupota stała się nadgłupotą, a ta nadgłupota stała się mądrością. Wyobraźnia związana z poczuciem humoru to podstawowa rzecz dla aktora komediowego czy grającego w kabaretach. Świat według Kiepskich jest tak samo odbierany przez inteligentów i robotników. Nas Polaków takie scenki z Kiepskich na ulicy nie śmieszą. Ciekawe dlaczego na ulicy się denerwujemy na takich bohaterów, a przed telewizorem zrywamy boki ze śmiechu?
 
Lubi pan komedie?
 
Oczywiście. Uwielbiam komedie Sylwestra Chęcińskiego. On lubił pokazywać prawdę ukrytą w Polakach. Tę prawdę, która nas śmieszy do łez. Kargul, Pawlak, te wszystkie gagi i sceny, które cytujemy i znamy na pamięć. Nie wiem, jak on to robił, że z tych stu dubli, które kazał odgrywać aktorom, wybrał zawsze taki, który śmieszył najbardziej. Żałuję, że nigdy u niego nie zagrałem.

Polacy mają poczucie humoru?
 
Wydaje mi się, że tak. Gdyby nie mieli, serial o Kiepskich nie trwałby już 18 lat. Choć ciągle się zastanawiam, jak to się dzieje, że widzowie naprawdę myślą, że mieszkam we Wrocławiu i jestem na zasiłku. Kiedy widzą mnie w Sopocie, to dziwią się, gdy wsiadam do mojego audi Q7, z którego jestem bardzo dumny. Mam świadomość, że do końca nigdy nie pozbędę się gęby Ferdka. To część mojego życia. Od 18 lat ubieram się w te same ciuchy i kładę się do tego samego łóżka z tą samą Halinką. Jeśli ktoś zna mnie tylko z tej roli, to szkoda.
 
Inteligencja pomaga, czy przeszkadza aktorowi?

Nie jest konieczna do uprawiania tego zawodu. Jest wielu aktorów, którzy są wybitni, ale inteligencją nie grzeszą. Inteligencja na pewno nie przeszkadza. Nie chcę mówić, czy jestem inteligentny, czy nie. Mam nadzieję, że wyglądam jakbym był. Ale można fantastycznie zagrać pewne role, nie będąc szczególnie błyskotliwym. Kiedyś, dawno temu, był taki aktor Jan Kurnatowicz. Dziś zapomniany. On pytał reżysera, czy człowiek, którego ma zagrać, jest dobry czy zły? I świetnie odgrywał złego lub dobrego. Nie wdawał się w portrety psychologiczne. Nie zgłębiał postaci wiele miesięcy przed wyjściem na scenę. Wychodził i grał. Najczęściej genialnie.

O filmie „Pitbull. Nowe porządki” policjanci mówią: wreszcie prawdziwy film o policji. Pozyskaliście sobie sympatię grając „takich” policjantów. Jak to możliwe?

Nie wiem. Po prostu jesteśmy zwykłymi ludźmi. Twardymi, ale z duszą i jakąś tam wrażliwością. Przy okazji odgrywamy jakieś sceny. Mam nadzieję, że wiarygodnie. Nie wiem, jakim językiem mówi mafia pruszkowska, bo nigdy nie słyszałem. Być może jakiś „mafioso” obejrzał Pitbulla i pomyślał sobie „Co on gada?”. A przy tym śmiał się ze mnie w kułak. Albo jakiś policjant myśli sobie: „Jak on się zachowuje? To nie tak”. Ja wiem, że wszystko zależy od mojego pomysłu na tego gangstera czy policjanta. Od tego, jak ja wymyślę sobie rolę takiego aspiranta Gebelsa. Zgoliłem głowę, wąsy, wymyśliłem sobie swoją gębę i z nią poszedłem do reżysera Patryka Vegi. On takiego Gebelsa zaakceptował.

Początkowo producenci nie chcieli się zgodzić, żebym to ja grał Gebelsa. Za bardzo kojarzyłem się z Kiepskim. W Chicago pokazywana była pierwsza część Pitbulla i tam reżyserzy i aktorzy pytali się: „Kto gra Gebelsa? Jakiś taki nieznany aktor? Gdzie on gra? W serialu komediowym? Niemożliwe. To nie on”. Dla aktora to największy komplement. Nie kojarzyli mnie z Ferdkiem. Czyli nie kojarzyli mojej twarzy z tym serialem. I dobrze, bo tego się obawiałem. Nie znam nikogo takiego jak facet, którego gram. A jednak wydaje mi się, że podświadomie wyobrażam sobie, jak zachowują się policjanci i mafia. Nie mam takich doświadczeń, ale jeśli coś jest tylko dobrze zagrane, to widzowie wtedy mówią „brawo”. I dobrze jest.
 
Piłka nożna i Euro?

Oglądam wszystkie mecze, ale tylko przy okazji mistrzostw Europy, bo na co dzień piłką nożną się nie interesuję. Ligi polskiej ani europejskiej nie oglądam. To nie jest moja pasja. Mecze z Niemcami, Irlandią i Ukrainą oczywiście oglądałem. Czekam też na sobotnie spotkanie ze Szwajcarią. Ciszę się, że Polska ma w tych mistrzostwach więcej do powiedzenia niż 4 lata temu. Ale kibicem jestem raczej niedzielnym.

Posłuchaj audycji:

 Anna Rębas/puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj