Polscy marynarze porwani ze statku Pomerenia Sky. W jaki sposób działają piraci?

Ministerstwo Spraw Zagranicznych uzyskało potwierdzenie uprowadzenia ośmiu Polaków u wybrzeży Nigerii – powiedział w poniedziałek szef MSZ Jacek Czaputowicz. Piraci mieli wejść na pokład statku Pomerenia Sky, który płynął do portu Onne i uprowadzić część załogi, w tym ośmiu Polaków, dwóch Filipińczyków i jednego Ukraińca. Jak teraz wygląda sytuacja w sztabie kryzysowym odpowiedzialnym za uwolnienie marynarzy?


Gościem Dnia Radia Gdańsk po godzinie 17.00 był profesor Krzysztof Kubiak, ekspert do spraw terroryzmu. Rozmawiał Sylwester Pięta.

-Prawdopodobnie trwa rozpaczliwe poszukiwanie informacji. Osoby podejmujące decyzje wiedzą znacznie mniej, niż by chciały. Chodzi o rejon, w którym doszło do porwania, ale też o to, że sprawcy nie są nadmiernie aktywni w mediach społecznościowych. W związku z tym otrzymujemy strzępy danych, które sprawcy chcą, żebyśmy otrzymywali. Piraci głównie specyfikują swoje żądania finansowe, toczą się przy tym różne targi. Obserwowaliśmy już taki sposób wypłacania okupu, jak wyrzucenie paczek z pieniędzmi z wynajętej awionetki w pobliżu uprowadzonego statku – mówił gość.

Prowadzący zapytał też podczas rozmowy o to, czy możemy coś powiedzieć na temat porywaczy, biorąc pod uwagę region Afryki, w którym działają. Czy zachowanie porywaczy z Somalii różni się czymś od zachowania porywaczy z okolic Nigerii? – Generalne zasady działania sprawców są dość podobne. To przede wszystkim opanowanie jednostki. W Zatoce Gwinejskiej mieliśmy też przypadki wdzierania się sprawców na stałe platformy. To jest kwestia wzięcia zakładników, ukrycia ich w pirackim sanktuarium i ten scenariusz powtarzał się na Rogu Afryki i w Zatoce Gwinejskiej – dodał.

Jak w takim razie załogi statków mają się bronić przed sprawcami? Widzą przecież, że w ich kierunku zbliżają się np. łodzie motorowe z uzbrojonymi ludźmi. – Poprzedni epizod piracki, w którym uczestniczyli Polacy miał miejsce w 2015 roku, na statku, który nazywał się „Szafir”. Tam załoga zrobiła użytek z tzw. cytadeli, inaczej schronu. To specjalnie przygotowane pomieszczenie na jednostce, w której załoga się po prostu kryje. Liczą przy tym na to, że po wysłaniu sygnału alarmowego, piraci nie mogą na pokładzie pozostawać zbyt długo. W końcu jakaś służba może zareagować i ich przechwycić – tłumaczył profesor.

Piraci dostają się na statki w banalny sposób. – Wysokiej burcie przeciwstawiane są bardzo proste środki – niekiedy są to liny zakończone kotwiczkami, specjalnie wygięte drabiny. Przy niskim stanie morza, przy braku oporu załogi, sforsowanie bariery nie przysparza specjalnych problemów – podsumował Krzysztof Kubiak. 

 

pOr/PAP

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj