Chorób nowotworowych na Pomorzu jest więcej niż w innych województwach

– Zdiagnozowanie jakiejś choroby, na którą jest lekarstwo, ale tylko dla wybranych, to patologia naszego systemu służby zdrowia, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk dziennikarz niezależny Andrzej Urbański. Tym samym odniósł się do apelu onkologa, profesora Jacka Jassema o zniesienie limitów dla chorych na raka. Andrzej Urbański, który w przeszłości był dyrektorem Domu Hospicyjnego Caritas w Sopocie podkreśla, że chorób nowotworowych jest dużo na Pomorzu, więcej niż na Śląsku np. w Katowicach. – Tak naprawdę jesteśmy najtrudniejszym terytorium na mapie Polski. U nas diagnoza często zabija ludzi, bo kobieta idąca na badanie mammograficzne dowiaduje się, że ma ognisko rakowe, po czym czeka dwa tygodnie na kolejne badanie, a potem dwa tygodnie lub miesiące na kolejne. To po prostu nie ma sensu. Jeśli ktoś jest zdiagnozowany od razu, to od razu powinien mieć podane lekarstwo, jeżeli takie lekarstwo jest. A jest, tylko nie ma na to pieniędzy.

Jednak w opinii dr. Marcina Wiszowatego z Uniwersytetu Gdańskiego, zawsze mogło być gorzej. – W Stanach właściwie nie istnieje coś takiego jak bezpłatna służba zdrowia, z wyjątkiem pewnych grup społecznych, które są w dramatycznej sytuacji. Ubezpieczenia są obowiązkowe. Ale możliwa jest sytuacja, w której firma ubezpieczeniowa odmówi ubezpieczenia osoby, która ma „zbyt zły” stan zdrowia. Jeżeli badania przeprowadzane przez te firmy ubezpieczeniowe, bardzo szczegółowe i często upokarzające, wykażą, że istnieje jakaś choroba dziedziczna, poważna czy kosztowna w leczeniu, potrafią powiedzieć wprost: ta osoba nie będzie ubezpieczona. To znaczy, że jest skazana albo na zupełnie minimalny standard opieki medycznej, albo na żadną, ewentualnie na ponoszenie kosztów osobiście.

Marcin Wiszowaty podkreśla, że w USA na tzw. pogotowiu, ponieważ nie ma tam przychodni lekarskiej jak w Polsce, przysłowiowe trzaśnięcie drzwiami kosztuje 200 dolarów. – Porada, nawet przy przeziębieniu dochodzi do 1,5 tys. dolarów. Jakkolwiek wcale nie uważam, że nasz system jest doskonały, to sytuacja którą zobaczyłem w Stanach mnie poraziła.

Zdaniem Mikołaja Chrzana z wrocławskiej Gazety Wyborczej, z którym połączyliśmy się przez Skype, leczenie nowotworów nie będzie traktowane ulgowo, bo NFZ nie jest na to gotowy. – Czytałem list profesora Jassema. Jest tam zawarty konkretny postulat, żeby znieść limity dla leczenia onkologicznego. Z moralnego punktu widzenia, ja się z tym zgadzam. Za każdym limitem, w każdej tabelce w Excelu, którą ktoś tworzy w NFZ kryje się jakaś tragedia i czyjeś zdrowie lub życie. Natomiast w obecnym systemie nie wierzę, że w przypadku leczenia nowotworów będzie zrobiony wyjątek i wprowadzone zostanie leczenie bez limitów. Nie wyobrażam sobie, żeby w obecnej sytuacji NFZ był to w stanie zrobić. Ale dzięki takim listom być może na przyszły rok tych środków będzie więcej, szczególnie w takich województwach, gdzie zachorowalność jest większa.

Prowadzący Komentarze Marek Lesiński zwrócił uwagę na reakcję dyrektora pomorskiego NFZ w Rozmowie kontrolowanej Radia Gdańsk. – Jak zauważył Tadeusz Jędrzejczyk, kiedy limity są bardziej liberalizowane albo znoszone, następuje większa podaż danych chorób. Tak było np. gdy limity zostały zwiększone w przypadku zawałów. Pytanie więc, czy znowu nie dojdzie do nadużyć.

– Mam nadzieję, że Tadeusz Jędrzejczyk pójdzie tropem, o którym mówił: racjonalizacja kosztów i procedur w NFZ. To jest według mnie klucz do rozwiązania. Bo rzeczywiście jest bardzo dużo pól, które być może należałoby zweryfikować i zmniejszyć dotowanie tych miejsc. Natomiast z całą pewnością sytuacje ratowania życia i sytuacje onkologiczne do nich nie należą, podsumował Andrzej Urbański.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj