Porozumienie Gdyni i Gdańska ws. milionów z Unii. „To związek dla pieniędzy, nie z miłości”

– Obaj prezydenci zachowywali się i myślę, że jeszcze nie raz dadzą temu wyraz jak udzielni książęta. Każdy ciągnie w swoją stronę, każdemu się wydaje, że ma jakieś małe mocarstewko i chce nim rządzić, mówiła w Komentarzach Radia Gdańsk Ryszarda Wojciechowska z Dziennika Bałtyckiego. Tym samym odniosła się ona do podpisanego w ostatnich dniach porozumienia między Gdańskiem a Gdynią, dzięki któremu Pomorze nie straci ponad 800 mln zł na inwestycje z UE.

Małgorzata Rakowiec z TVP Gdańsk zastanawiała się, czy opóźnienie w podpisaniu porozumienia wynikało z „ambicji osobistych prezydentów” czy „kierowały nimi ambicje wynikające z myślenia o dobru dla swojego miasta„.

Zdaniem dziennikarki to, że prezydenci dogadali się w sprawie ZIT, jest zasługą 820 mln. zł, które przekaże unia. – To związek dla pieniędzy, nie z miłości. Chociaż podobno prezydenci mają podpisać porozumienie 14 lutego w Walentynki.

– Powiedziałabym, że wszystko sprowadza się do władzy, ale mogłabym być niesprawiedliwa, komentowała Ryszarda Wojciechowska. – Natomiast od początku powinno być tak, że jeżeli są pieniądze do wzięcia, a dyrektywa unijna mówi, że musi być jakaś zgoda metropolitalna, to powinni się dogadać a nie przeciągać linę, który jest ważniejszy, który ma być szefem, a który zastępcą. Okazuje się, że w porozumieniu to Adamowicz jest szefem.

Krzysztof Katka, dziennikarz Gazety Wyborczej Trójmiasto, nie jest zaskoczony faktem, że to prezydent Gdańska został przewodniczącym. – Nie mogło być inaczej, bo dokumenty Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju mówią wyraźnie, że przewodniczącym związku ZIT jest prezydent stolicy danego regionu, więc nie o to był spór.

– Obaj prezydenci zachowywali się i myślę, że jeszcze nie raz dadzą temu wyraz jak udzielni książęta. Każdy ciągnie w swoją stronę, każdemu się wydaje, że ma jakieś małe mocarstewko i chce nim rządzić, oceniła ostro Wojciechowska.

– Na szczęście porozumienie jest i nie jest za późno, żeby sięgnąć po te środki, powiedział dziennikarz Gazety Wyborczej. – Natomiast chciałbym porozmawiać o jego kształcie. Bo rząd dopuszczał różne formy porozumienia. Mamy jedną z nich, polegającą na swobodnym porozumieniu między gminami, które dzisiaj jest, a jutro może przestać obowiązywać. Te pieniądze zostaną wykorzystane, natomiast nie będziemy mieli stałej formy współpracy metropolitalnej, która mogłaby koordynować inwestycje równolegle do planu unijnego i zajmować się sprawami metropolitalnymi po roku 2020. Z tego punktu widzenia to porozumienie nie jest najlepsze.

Ryszarda Wojciechowska zwróciła uwagę na to, że nie wiadomo jak do 2020 roku będzie wyglądać władza i dlatego nie należy przesadzać z czarnowidztwem. – Nic nie jest dane na stałe. Chciałabym, żeby obaj prezydenci o tym pamiętali i też dziennikarze. Do 2020 roku może się jeszcze wiele zmienić. Mnie złości coś innego. Jeśli warunkiem żebyśmy otrzymali te pieniądze było porozumienie, które to porozumienie wisiało na włosku, to o co tu chodzi? W co się bawi nasza władza? Mogliśmy nie mieć tych pieniędzy, gdyby panowie zapędzili się w swoich emocjach.

– Ale porozumieli się, zaprotestował Katka. – Marszałek też jest stroną tego porozumienia. Nie ma za co dziękować, bo porozumienie było obowiązkiem. Natomiast rozumiem prezydenta Szczurka, który walczy o pozycję swoją i Gdyni. Rozumiem prezydenta Gdańska, który uważa, że Gdańsk jako stolica jest naturalnym liderem metropolii. Rozumiem też. ale nie znaczy, że popieram stanowisko marszałka, który próbuje rozmyć ten konflikt.

Zdaniem Małgorzaty Rakowiec, konflikt był do przewidzenia. – Wydaje mi się, że ten spór został zaogniony w momencie powstania Gdańskiego Obszaru Metropolitalnego. Dlatego, że wiadomo było, że jak ten obszar będzie się nazywał „gdański”, to Gdynia, która częściowo buduje swoją tożsamość na odrębności od Gdańska zaprotestuje, podsumowała dziennikarka.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj