„Demokracja zawsze jest słaba wobec osądzania totalitaryzmu”. Grudzień ’70 w Komentarzach

– Powinno się albo skazać i wykonawców, i mocodawców, albo nie skazywać nikogo, powiedział w Komentarzach Radia Gdańsk Roman Daszczyński dziennikarz Gazety Wyborczej, komentując prawomocne uniewinnienie wicepremiera Stanisława Kociołka ws. Grudnia ’70. Zakończył się trwający 19 lat proces dotyczący tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 roku. Decyzją Sądu Apelacyjnego w Warszawie ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek został uniewinniony, a dwóch byłych wojskowych zostało skazanych na kary więzienia w zawieszeniu.

Prowadzący Komentarze Jacek Naliwajek, przytoczył wypowiedź Barbary Madejczyk-Krasowskiej na łamach Dziennika Bałtyckiego, która odniosła się do wyroku: „Historia najdłuższego, trwającego 19 lat, procesu Grudnia pokazuje, że wymiar sprawiedliwości III RP jest łaskawy dla katów. A ich ofiary, te które przeżyły, nie doczekały się sprawiedliwości. Sprawiedliwość nie dosięgła państwowych terrorystów, którzy strzelali do robotników, upominających się o godziwe życie.”

Według obecnego w studiu publicysty i wykładowcy UG Marka Ponikowski, w tej kwestii mamy do czynienia „z dziejowym paradoksem”. – Jeśli byśmy chcieli tę sprawiedliwość zrealizować, należałoby poniekąd zaprzeczyć zasadom państwa prawa, które jest, jakie jest, ale mieści się w ramach demokratycznego systemu politycznego i zasad praworządności, powiedział Ponikowski.

Historyk i dziennikarz TVP Gdańsk Wojciech Suleciński zauważył, że nie skorzystaliśmy z doświadczenia państw, które musiały uporać się z trudnymi wątkami swojej historii – Np. RPA zbudowała specjalny twór polityczno-sądowy, czyli Komisję Prawdy i Pojednania, która funkcjonowała jako instytucja. Próbowała wyważyć różnego rodzaju argumenty związane z prawem, mając pełną świadomość, że przywódcy tej „apartheidowej” RPA, działali w oligarchii, w związku z tym trzeba przyjąć inne zasady niż zasady kontynuacji. Dlatego nie zakończyło się to samosądami, zakończyło się jednak jakimś bilansem, określiło co jest dobre, a co złe, powiedział Suleciński.

Z Wojciechem Sulecińskim zgodził się Roman Daszyński. – Sytuacja, z którą mieliśmy do czynienia przez te wszystkie lata Wolnej Polski, źle świadczy o funkcjonowaniu państwa. Albo trzeba się było zdecydować na jeden wariant, ten południowo-afrykański, albo jakoś inaczej próbować to poukładać. A mam wrażenie, że zupełnie świadomie przystąpiono do czegoś, co było w wyobrażeniu sędziów, i nie tylko sędziów, czymś w rodzaju procesu politycznego. I w gruncie rzeczy gdzieś tam ten wymiar sprawiedliwości odczuwał głęboką niechęć do osądzenia tego, powiedział Daszczyński.

Dziennikarz Gazety Wyborczej na podstawie wyroku ws. Grudnia ’70 powiedział, że demokracja wobec totalitaryzmu jest „bezsilna”. – Skazanie w zawieszeniu dwóch wykonawców – ludzi, którzy byli jednak gdzieś w dolnej części tej machiny, jest swoistym skandalem. Bo wydaje mi się, że powinno się albo skazać i wykonawców i mocodawców, albo nie skazywać nikogo. Demokracja zawsze, albo prawie zawsze, będzie bezsilna wobec osądzania, w sensie prawnym, totalitaryzmu czy autorytaryzmu, powiedział Roman Daszczyński.

dz/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj