Sopot jak wielki Disneyland dla przyjezdnych. „Trzeba to zmienić”

Krótkoterminowe najmy to jeden z wakacyjnych problemów Sopotu. Turyści przyjeżdżający na urlopy często urządzają libacje, hałasują i zanieczyszczają ulice. Kurort postanowił z tym walczyć za pomocą plakatów. Skutecznie? O tym m.in. rozmawiali goście Komentarzy Radia Gdańsk. Gośćmi audycji byli Małgorzata Tarasiewicz – Mieszkańcy dla Sopotu i Mieczysław Abramowicz – pisarz i historyk.

Sopocianie starają się unikać pijanych czy rozentuzjazmowanych turystów, którzy często półnadzy spacerują po ulicach miasta. Turystom wydaje się, że Sopot jest jednym wielkim Disneylandem czy aquaparkiem, a ludzi, którzy chodzą do pracy po prostu nie ma. Trzeba to zmienić. Akcja urzędu miasta może jeszcze nie jest wystarczająca, ale jest krokiem w dobrym kierunku do uświadomienia turystów, że my też tu jesteśmy – mówiła Małgorzata Tarasiewicz.

– Hasła na plakatach są za łagodne, powinny być mocniejsze. Za akcją miasta powinny iść również zdecydowane działania Straży Miejskiej i policji. Bez tego nic się z tym nie zrobi. Likwidacja krótkoterminowego najmu jest naruszeniem wolności gospodarczej, a z drugiej strony pozbawieniem realnego dochodu części mieszkańców. Zakaz najmu krótkoterminowego nie rozwiąże problemu, a dodatkowo może przyczynić się do rozwoju czarnego rynku – mówił Mieczysław Abramowicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj