O co tak naprawdę chodzi w „ACTA 2”? Nasi komentatorzy w dwóch różnych obozach

Parlament Europejski poparł w środę projekt dyrektywy o prawie autorskim w internecie – tzw. ACTA 2. Nowe rozporządzenie ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w sieci. Czy nowa regulacja ma na celu ochronę twórców, czy może wprowadzić cenzurę w sieci?

 

Gośćmi Agnieszki Michajłow byli Jan Błaszkowski – Fakty TVN oraz Andrzej Rafał Potocki – Tygodnik „W Sieci”.

– Histeria nad „ACTA 2” wydaje się być uzasadniona. Co prawda obecny projekt zmienił się w porównaniu do „ACTA 1”, ale jego istota wciąż pozostaje ta sama. Obrót powszechnie dostępnymi w internecie treściami będzie teraz reglamentowany, będą kary, opłaty oraz zostanie wprowadzony jakiś rodzaj cenzury w postaci używania filtrów, które nie do końca mogą zastąpić człowieka. Duże koncerny zarobią na tym, natomiast mniejsi użytkownicy interneti poprzez ogromne opłaty związane ze sprawdzeniem praw autorskich, mogą z niego po prostu wypaść – mówił Andrzej Rafał Potocki.

– Strach i histeria, które wybuchły są niewspółmierne do ewentualnych skutków wejścia w życie tej dyrektywy. „ACTA 1” autentycznie dotyczyły kwestii wolności słowa. Natomiast w obecnym projekcie chodzi przede wszystkim o ochronę praw autorskich. To jest zasadnicza różnica. Ja nazwałbym to raczej płaceniem za produkt a nie reglamentacją za treści. Uważam, że w większości przypadków ta histeria została wywołana przez polityków, a nie użytkowników internetu – skontrował Jan Błaszkowski.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj