Powolny wzrost bezrobocia w Polsce po pandemii. Powód do optymizmu czy cisza przed burzą?

Bezrobocie w czerwcu wzrosło o 0,1 proc. Co te dane mówią o naszym rynku pracy? Przez pandemię spodziewaliśmy się lawinowego wzrostu bezrobocia. Idzie – na szczęście – bardzo powoli. Jakie są szanse, że ten poziom uda się utrzymać? Nad tym zastanawiali się goście Iwony Wysockiej w audycji „Ludzie i Pieniądze” – Piotr Urbańczyk, prezes BEST TFI oraz Artur Kiełbasiński. – Ekonomiści zakładali, że po pandemii czeka nas 10 proc. bezrobocia. Można więc powiedzieć, że to idzie bardzo powoli, to dobry sygnał, jesteśmy odporni na kryzys. Z drugiej strony – jeśli wraz z narastaniem lata, przy rozwoju branży turystycznej, bezrobotnych przybywa, to jest to niepokojąca oznaka. Mamy więc sprzeczne sygnały. Jest nie najlepiej, ale nie tak źle, jak zakładaliśmy. Jest za szybko, żeby przesądzać, w którą stronę to pójdzie. Koniec wakacji, wrzesień, październik będzie takim prawdziwym „sprawdzam”. To będzie moment, w którym zobaczymy, jak naprawdę wygląda rynek pracy w Polsce, bez tysięcy sezonowych miejsc w turystyce, z wygaszanymi miejscami pracy w rolnictwie –

– Na tle Stanów Zjednoczonych wyglądamy fantastycznie. Na koniec maja stopa bezrobocia tam sięgnęła 15 proc – zauważył Piotr Urbańczyk. – Samo świadczenie postojowe pobiera w Polsce ponad 1,5 miliona zatrudnionych. Mamy milion ludzi, których wynagrodzenia są dofinansowywane przez Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Na utrzymanie miejsc pracy rząd przeznaczył ok. 115 mld złotych. To bardzo dobra informacja, ale efekt tych tarcz będzie powoli wygasał. Wtedy zjawisko bezrobocia, o którym już trochę zapomnieliśmy w ostatnich latach, wróci jako jeden z tematów rozmów w naszych rodzinach – przestrzegł Piotr Urbańczyk.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj