Wojna na Ukrainie zmieniła polski rynek. „Byliśmy w stanie uzupełnić część miejsc pracy”

Od 24 lutego ubiegłego roku do 20 lutego tego roku w naszym kraju przebywało około 1,8 miliona uchodźców z Ukrainy. Fala migracji znacząco wpłynęła na nasz rynek pracy w tym czasie. Jak wojna na Ukrainie go zmieniła? W audycji „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka rozmawiała o tym z Cezarym Maciołkiem, prezesem Grupy Progres, oraz Markiem Lewandowskim, rzecznikiem „Solidarności”.

– Ten rok był wyjątkowo trudny dla przedsiębiorców pod kątem wojny, ale też stale rosnących cen. Inflacja dała konsumentom i przedsiębiorcom bardzo mocno do myślenia o prywatnych i firmowych finansach. Zapotrzebowanie na pracowników w zeszłym roku po raz kolejny występowało na rekordowo wysokim poziomie. Wynika to z dobrej koniunktury i dużych niedoborów określonych kwalifikacji i kompetencji. Uchodźcy i wojna spowodowała, że byliśmy w stanie w dużym stopniu uzupełnić część miejsc pracy w branżach takich jak przetwórstwo spożywcze, budownictwo, produkcja, rolnictwo, handel, logistyka. W dalszym ciągu występuje wyzwanie związane z integracją i aktywizacją wielu osób, które nie mówią w języku polskim. Jest również wyzwanie, aby zaadaptować część miejsc pracy, które z definicji były ukierunkowane na mężczyzn, a mogły je realizować kobiety – ocenił Maciołek.

– Bardzo obawialiśmy się napływu emigrantów, który składał się głównie z matek z dziećmi. Baliśmy się, że to może wywrócić do góry nogami rynek pracy. Te kobiety nie mogły zastąpić mężczyzn, którzy często wrócili na Ukrainę, aby walczyć o swój kraj. „Solidarność” w swoich ośrodkach udzieliła pomocy blisko 900 uchodźcom, głównie matkom z dziećmi. Nasze doświadczenia są bardzo pozytywne. Większość znalazła pracę. Dzisiaj naszych pensjonariuszy jest około setki. To głównie osoby najstarsze lub te, które mając dużo dzieci są „uwiązane” i nie mogą podjąć pracy. Ogromna większość jednak pracę znalazła. Jest dużo lepiej niż mogliśmy się spodziewać. Wojna sprawiła jednak, że polska gospodarka wywróciła się do góry nogami. Ceny energii czy ceny gazu, to wszystko razem spowodowało, że te problemy i tak by do nas przyszły, nawet bez emigracji – zaznaczył Lewandowski.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj