PKB Polski najgorszy w Unii Europejskiej. Czy najgorsze mamy za sobą i teraz będzie lepiej?

(fot. Radio Gdańsk)

Eurostat podał dane dotyczące PKB za drugi kwartał tego roku. Wynika z nich, że nasza gospodarka skurczyła się o 0,5 proc. rok do roku, natomiast kwartał był niższy o 3,7 proc. Według niedawno podanych danych przez GUS, PKB wyrównane sezonowo w drugim kwartale zwiększył się realnie też o 3,7 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem. Te dane Eurostatu w odniesieniu do Polski są najsłabsze w Unii Europejskiej. Z czego te spadki wynikają? Czy możemy powiedzieć, że najgorsze mamy już za sobą i teraz już będzie tylko lepiej? O to Iwona Wysocka w programie „Ludzie i Pieniądze” zapytała Rafała Dadeja, prezesa Ambition Group oraz Romana Walasińskiego, wieloletniego menadżera w ochronie zdrowia. 

– Jeśli chodzi o polską sytuację, to mamy tutaj konglomerat różnych uwarunkowań, począwszy od rzeczywistej kwestii związanej z naszą ekonomią i ogólną sytuacją na rynku. Wydaje mi się, że ten kontekst, w którym teraz jesteśmy, jest przewidywalny i wydaje się też, że inwestorzy mogliby i mogą w tej chwili jakoś zaopatrzyć tę sytuację w ten sposób, że będziemy czekać na delikatne odbicie. Rzeczywiście, rozwiązaniem problemów naszej gospodarki mogą być inwestycje, i to zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne, ale też trzeba uwzględnić specyficzną sytuację i okres, w którym jesteśmy, w okresie przedwyborczym, gdzie jest żonglowanie pewnymi ideami i hasłami ekonomiczno-gospodarczymi przez ugrupowania polityczne. One nie służą znalezieniu rozwiązania dla inwestorów takiego wzrostowego. Jeszcze dodatkowo, skumulowała się sytuacja przedwyborcza, zresztą w każdym kraju przed wyborami tworzy się atmosfera takiej niepewności. Ugrupowania polityczne posługują się istotnymi hasłami o charakterze ekonomicznym i to może spowodować pewną frustrację inwestorów, szczególnie tych z zagranicy, którzy mając grube portfele powstrzymują się przed pewnymi decyzjami, ale wydaje się, że bazowo jesteśmy przygotowani do tego i gdzieś z tyłu głowy widzimy odbicie i wydaje się, że to jest naturalne oczekiwanie wszystkich inwestorów i naszej gospodarki – wyjaśnił Roman Walasiński.

–  Musimy wziąć pod uwagę efekt bazy. Tę bazę mieliśmy dosyć wysoką, z różnych czynników wynikającą. Cały czas mamy do czynienia z okresem pocovidowym i dużą turbulencją różnych czynników, które się nałożyły na to, że ta sytuacja od, tak na dobrą sprawę, półtora roku, jest „niepewna”. Zgadzam się z panem Romanem, że te wszystkie rzeczy, które teraz obserwujemy, w jakiś sposób były do przewidzenia, natomiast ten efekt bazy powoduje, że z tym spadkiem delikatnym musieliśmy się liczyć. Pierwsza rzecz jest taka, że mieliśmy wstrzymanie wydatków w trakcie pandemii, skumulowane fundusze, które były wydatkowane, w następnej kolejności wojna w Ukrainie, która spowodowała, że jednak napływ Ukraińców spowodował dosyć spore wydatki impulsywne. Trzeba się było tutaj urządzić, trzeba było jakoś się zagospodarować, więc mieliśmy do czynienia z dużymi wydatkami. To się już ustabilizowało, natomiast druga rzecz jest taka, że w kontekście tej wysokiej bazy, nie bardzo wierzę w twarde czynniki jak dwa razy z rzędu minusowy odczyt i mamy do czynienia z recesją. To znaczy, że jeżeli mamy wysoką bazę i to spada, to znaczy, że w ciągu dwóch kwartałów mamy recesję pomimo tego, że jesteśmy tak na dobrą sprawę w punkcie wyjścia dosyć wysokiego i że wtedy możemy mówić o recesji czy po prostu o powrocie do normalności. Nie w każdym przypadku takie dywagacje mają dla mnie sens. Druga sprawa jest taka, że Polska jednak mimo wszystko nie może się bezpośrednio porównywać z krajami starej Unii, czyli gospodarkami rozwiniętymi, okrzepłymi, które nie muszą się jednak mimo wszystko mierzyć z różnymi takimi wyzwaniami, które Polska jeszcze cały czas przed sobą ma. A jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że mamy cały czas bardzo niską stopę bezrobocia, przez obniżającą się inflację jednak wartość pieniądza versus cały czas jakieś podwyżki, te które były, jak i te które są planowane w sektorze zarówno przedsiębiorstw jak i w sektorze publicznym, to ta siła nabywcza pieniądza też nie będzie w jakiś sposób rosła, ale też nie będzie spadać – mówił Rafał Dadej.

Posłuchaj:

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj