Uratowało mnie morze

Pani Krystyna na plażę w Brzeźnie przyjeżdża niebieskiem składakiem. Rower zostawia na piasku. Przebiera się i wskakuje do wody. Jej trening trwa około jednej godziny. Kobieta nigdy nie pływa z asekuracyjną boją, nigdy też nie miała groźnego skurczu i nie napiła się wody. Nie ugryzła jej żadna ryba ani meduza. Po wyjściu z wody lubi rozmawiać z ludźmi. Pani Krystyna nie choruje i nie chodzi do lekarza. Teraz jest bardzo szczęśliwą kobietą, ale nie zawsze tak było. Przed tym, jak oddała się swojej pasji, miała spore rodzinne problemy. Jak mówi, stała „pod ścianą”. Pomogło jej morze.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj