Żył tak długo jak mógł. I do końca cieszył się życiem. Ksiądz Jan Kaczkowski odszedł w drugi dzień Świąt Wielkanocnych po kilkuletnich zmaganiach z nowotworem. Ci, którzy go znali mówią, że był wyluzowanym kapłanem, który zawsze znajdował wspólny język z młodzieżą i z ludźmi będącymi daleko od kościoła. Jednocześnie bardzo tego kościoła, wiary i tradycji bronił.
Z dumą nosił koloratkę i swoje okulary z grubymi cylindrycznymi szkłami. Słabo widział. Ale CZŁOWIEKA dostrzegał zawsze. Anna Rębas miała okazję przeprowadzić z nim kilka ostatnich rozmów, odwiedziła tez puckie hospicjum.
Ksiądz był delikatny, chłopięcy, otwarty. Do końca martwił się o swoich pacjentów. Bo to hospicjum – jak mówił – to był jego testament.
Posłuchaj audycji:
Anna Rębas/mich