Dziki w powiecie kartuskim powodują ogromne straty. Rolnicy postulują przywrócenie prawa do polowań na własnym gruncie

Dziki notorycznie niszczą uprawy rolników. Z powiatu kartuskiego dochodzą sygnały, że straty są bardzo duże. Gospodarze mówią „dość” i chcą zmiany prawa łowieckiego lub podjęcia zdecydowanych kroków, aby zmniejszyć populację dzików na ich terenach. Przez duże szkody wyrządzone przez dziki, zbyt niskie kwoty odszkodowań i brak porozumienia z kołami łowieckimi, Stowarzyszenie Rolnik proponuje przywrócenie prawa do polowań na własnym gruncie.

Jak wygląda sytuacja i co można zrobić, aby owoc ciężkiej pracy rolników nie był niszczony? Temat szeroko został omówiony przez gości audycji „Nie Tylko Metropolia”. W Starostwie Powiatu Kartuskiego spotkaliśmy się z przedstawicielami myśliwych, władz powiatu kartuskiego oraz rolników.

Gośćmi Roberta Grotha byli: Piotr Fikus – wicestarosta kartuski, Alicja Mazur – dyrektor wydziału rolnictwa i ochrony środowiska Powiatu Kartuskiego, Michał Laska – łowczy Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Gdańsku, Jan Smentoch – prezes Stowarzyszenia Rolnik, Zygmunt Stromski – przewodniczący Powiatowej Izby Rolniczej w Kartuzach, Jan Syldatk – sołtys wsi Stara Huta, Grzegorz Gański – gospodarz z wsi Sławki oraz przedstawiciel Izby Rolniczej w Somoninie.

– Otrzymujemy takie informacje, ale one są sporadyczne. Pomimo tych strat, które zapewne występują, rozwiązywane są te kwestie na bieżąco. Czyli rolnicy zgłaszają szkodę, koła łowieckie je szacują i wypłacają odszkodowania. Generalnie nie mamy wielu zgłoszeń, że coś nie funkcjonuje prawidłowo – powiedziała Alicja Mazur, dyrektor wydziału rolnictwa i ochrony środowiska Powiatu Kartuskiego.

– Straty są coraz to większe, jest coraz gorzej. Problem nasila się już od 30 lat. Zrobiłem dzisiaj zdjęcia w dwóch nowych kawałkach pól kukurydzy we wsi, które są zniszczone w 30 proc. To, co mówi pani dyrektor, to nieprawda. Sprawy nie są rozwiązywane na bieżąco. Jest niszczone mienie. Niektórzy gospodarze w ogóle nie zgłaszają tego. Jest też zagrożenie życia i zdrowia – komentuje Jan Smentoch, prezes Stowarzyszenia Rolnik. – Już kilka lat temu przyniosłem wannę, która jest przestrzelona przez myśliwych. Także myśliwi nie odróżniają dzika od wanny – dodaje.

– Sejmik Województwa Pomorskiego w zeszłym roku dokonywał nowego podziału województwa na obwody łowieckie i w nowej procedurze znalazł się taki punkt, że każdy posiadacz gruntu lub właściciel mógł złożyć swoje zdanie i wypowiedzieć się, czy życzy sobie, żeby na jego gruncie funkcjonował obwód łowiecki – mówił Michał Laska, łowczy Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Gdańsku. – W znakomitej większości przypadków problemów nie ma. Odszkodowania są wypłacane w taki sposób, że obie strony są zadowolone. Oczywiście, zdarzają się przypadki, że jedna ze stron jest niezadowolona, jednak ustawa Prawo Łowieckie daje obu stronom, a zwłaszcza rolnikowi, możliwość odwołania się od szacowania szkody do właściwego nadleśniczego, a w ostateczności, gdyby ten rolnik nie był zadowolony z szacowania szkody, mógłby wystąpić na drogę sądową – informuje.

– Moje spostrzeżenia są takie, że najmilej dla myśliwych, żeby ten rolnik nic nie zgłaszał. Wiadomo, żeby nie było żadnej odpowiedzialności pieniężnej za wyrządzoną szkodę. Powiem z doświadczenia, że jeśli rolnik poprosił mnie jako delegata Izby Rolniczej, żebym uczestniczył w szacowaniu powtórnym, bo nie mogli się dogadać, to zawsze, kiedy przychodziłem, nie wiem dlaczego, ale podwojona była kwota odszkodowania. Dziwne to, bo jaki byłby tego powód? – zastanawia się Grzegorz Gański, przedstawiciel Izby Rolniczej w Somoninie.

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj