„Takie mikołajki przeżyliśmy po raz pierwszy”. Pan Władek wspomina świąteczny pobyt na Ukrainie

(Fot. Radio Gdańsk)

Władysław Ornowski z fundacji Pan Władek spędził mikołajki na Ukrainie, gdzie zawiózł upominki uczniom polskiej szkoły. Zamierzał powtórzyć akcję w prawosławną wigilię, ale nieprzewidziane okoliczności zmusiły go do zmiany planów.

Pan Władek nie ukrywał tego, że świąteczna wizyta na Ukrainie na zawsze pozostanie w jego pamięci. – „Mikołaja” obchodziliśmy 7, a nie 6 grudnia, dlatego że okazało się, że jest informacja o zaminowanej szkole, która tak w ogóle jest byłym obiektem wojskowym i nikt nie dowierzał, że mogło tak nie być. Powiem jednak, że zabawa była super. Trzeba powiedzieć, że takie mikołajki przeżyliśmy po raz pierwszy: radość dzieci, tańce, coś niesamowitego. Dzieci chyba podchodzą do wszystkiego troszkę inaczej. Jednak rano obudziliśmy się i okazało się, że nie było prądu, wody, świeczki, była tylko latarka w telefonie – wspominał.

Gośćmi specjalnymi audycji byli Katarzyna i Michał Suwiczakowie, których w tym roku spotkał wielki dramat. – Spłonął nasz wymarzony dom, na szczęście nie w całości, ale w dużej większości; obstawiamy, że w 80 proc. Naszym marzeniem było, żeby zamieszkać w nim w tym roku na święta; myśleliśmy, że w tym roku będziemy już się przeprowadzać, przenosić rzeczy. Niestety, okazało się, że to się nie uda; teraz marzymy o tym, żeby kiedykolwiek zamieszkać w tym domu – opowiadała pani Katarzyna, dodając, że ich gorycz zwiększa fakt, że jej mąż i teść stawiali budynek praktycznie sami.

Pan Michał wskazywał, że przyczyna pożaru jest obecnie trudna do ustalenia. – Feralnego dnia robiłem wykończeniówkę, odszpachlowałem. Było dosyć zimno, więc rozpaliłem ogień w kominku, bo alternatywy ogrzewania jeszcze nie mieliśmy. Około godziny 17:00 skończyłem, w kominku się dogasało. Zamknąłem budowę i poszedłem do domu rodziców, gdzie mieszkamy na co dzień. Po kilku godzinach, dokładnie chyba po trzech godzinach, może trzech i pół sąsiad zawiadomił nas, że się pali, ale trudno już było cokolwiek zrobić. W emocjach poszedłem do samochodu po gaśnicę, ale zdałem sobie sprawę, że jeżeli otworzę drzwi, to płomień może rozprzestrzenić się jeszcze bardziej – zaznaczał.

Państwo Suwiczakowie proszą ludzi dobrej woli o pomoc w odbudowie domu. Można wesprzeć ich finansowo >>>TUTAJ.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj