Pracownię tortów artystycznych założyła absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Spod jej rąk wychodzą finezyjne, słodkie rzeźby. Jak się okazuje, zjeść można aparat fotograficzny, samochód, a nawet silnik Wankla… Wszystko zależy od fantazji zamawiającego. Podobno jest coraz większy popyt na dzieła wyrzeźbione w masie cukrowej z ciastem biszkoptowym i kremem w środku. Z twórczynią tortowych dzieł rozmawiał Włodzimierz Raszkiewicz.
Włodek Raszkiewicz: Można zjeść aparat fotograficzny?
Agnieszka Tarasewicz-Masiak: Można zjeść.
W.R: Telewizor?
A.T-M: Też jest jadalny.
W.R: Dziecko razem z łóżeczkiem też?
A.T-M: Wylane z kąpieli też.
W.R: Księdza, zakonnicę….?
A.T-M: Oczywiście, można złamać wszystkie tabu i zjeść co się chce.
W.R: Nawet części intymne, jak już przy tabu jesteśmy?
A.T-M: Najczęściej męskie części intymne jedzą kobiety na wieczorach panieńskich. Nie wiem dlaczego, ale mężczyźni raczej nie zamawiają kobiecych części na wieczory kawalerskie. Tak czy inaczej, ostatniego dnia przed ślubem lubimy się napchać słodyczami.
W.R: Jak Pani wpadła na to rzeźbienie tortów? Właściwie jak to nazwać?
A.T-M: Słyszałam określenie architektura tortu. Odpowiada mi, bo jestem architektem z wykształcenia. I takie architektoniczne torty też powstawały w kształcie łazienki, zamku, pokoiku Kubusia Puchatka….
W.R: To dlaczego Pani została cukiernikiem?
A.T-M: (śmiech) Babą z Wrzeszcza od pieczenia. Głównie dlatego, że architektura to jest ogrom stresu. Strasznie dużo nieprzyjaznych sytuacji niesie ten zawód. Architekt jak przychodzi na budowę, to wszyscy mają do niego pretensje. Ciągle są jakieś spory, wszystkie budowlane niepowodzenia zrzucane są na barki architekta. Ktoś sam coś przerabia, przebudowuje tak jak mu wygodniej, a potem winny jest architekt. Nie można ciągle się użerać. Chodzi o to, że podczas pracy przy tortach na każdym etapie jest miło. Jak ktoś zwraca się z pytaniem o tort, to z miłego powodu. Samo ustalanie zamówienia jest sympatyczne. Potem, gdy klient odbiera tort też jest fajnie. Ludzie są zaskoczeni, bo nie wiedzą dokładnie, jak to będzie wyglądało. Mam kawałek swobody artystycznej.
W.R: Każdy tort jest inny?
A.T-M: Tak. Chociaż pojawiają się standardowe zamówienia i motywy jak Myszka Mickey, to wiadomo, że pole do popisu jest mniejsze. Są też kreskówki modne w danym sezonie, wtedy też nie można się specjalnie wyżyć. Ale wracając do tego, że jest miło, to potem osoba, która zamówiła tort idzie na imprezę i na nią spływa cały splendor słodkiej niespodzianki.
W.R: Podobno ludzie coraz częściej zamawiają nie tylko torty artystyczne, ale też babeczki tematyczne?
A.T-M: To taka nowa moda. Teraz nawet na wesela zamawia się tort muffinkowy. Wielopiętrowo ustawione, udekorowane muffinki w kształcie piramidy. Często tylko na górze jest mały torcik, żeby państwo młodzi mogli symboliczne, zgodnie z tradycją coś pokroić. Goście dostają po babeczce. Jest też moda na muffinki jako prezenty, podziękowania dla gości weselnych. Kiedyś dostałam zamówienie na 180 muffinek zindywidualizowanych. Jedna z wąsem, bo wujek ma wąsy, druga z ogórkiem i pomidorem, bo rodzina ma działkę, kolejna z kaskiem, bo znajomy jest motocyklistą… i tak 180 razy. Do tej pory podziwiam zamawiającą pannę młodą, ta się musiała nagłowić, co i komu. Ja tylko dostałam listę.
W.R: To jak zrobić tort np. aparat fotograficzny?
A.T-M: Zaczynam od rysunków technicznych. Sukces aparatu zależy od etali. Trzeba się skupić np. na obiektywie, tam jest dużo drobiazgów, one muszą być perfekcyjnie oddane, dobrze jak dużo jest ich w rzeźbie. To cieszy osobę, która kocha aparaty. Jak robiłam Nikona D600 i wstawiłam na Facebooka małe zdjęcie tortu, to znajomi mi gratulowali kupna nowego aparatu. Zapomniałam podpisać, że to tort. Gdyby zdjęcie było większe, to oczywiście łatwo rozpoznać, ale szczegółów musi być dużo.
W.R: Rządzą Nikony czy Canony?
A.T-M. Wiem, że są wyznawcy jednej i drugiej „religii”, ale tortowo zdecydowanie rządzą Nikony. Tylko jedzenie aparatu kończy się tym, że język jest czarny. Nikon jest rzeczywiście czarny. Masa cukrowa musi mieć dużo ciemnego pigmentu, żeby uzyskać głębię koloru. Są dwie szkoły jedzenia tortów. Ja uważam, że tego cukru z wierzchu się nie je, bo to jest opakowanie. Inni jedzą wszystko.
W.R: Jak właściwie potraktować taki tort? To jest rzeźba, dzieło sztuki, ciasto, gadżet…?
A.T-M: Mój profesor z ASP na pewno nie potraktował by tego jako dzieła sztuki. Ale ludzie uważają je często za wartościowe rzeźby. I emocje wywołuje fakt, że trzeba je pociąć, czyli zniszczyć i zjeść. Dla moich klientów tort artystyczny jest często dziełem sztuki.
W.R. Artysta może się z tym pogodzić, że robi torty?
A.T-M: Ja się z tym godzę, nawet to lubię. Znajomi się nie godzą i pytają czasami o moją prawdziwa pracę. Czasami tylko zastanawiam się po co osiem lat studiów. Nie mam jednak poczucia, że „życie marnuję przy garach”. Ja tu się spełniam.
W.R: Co to znaczy ciekawe zamówienie?
A.T-M: Wyzwanie? Najbardziej zaskakują mnie męskie techniczne zamówienia. Ostatnio robiłam silnik Wankla z tłokiem obrotowym. To dla miłośnika motoryzacji. Samochody są też fajne. Tylko te retro bardziej lubię od współczesnych. Podobnie jest z telefonami. Stary aparat z tarczą jest zdecydowanie ładniejszy od nowoczesnych, podobnych do siebie komórek. Każda nowa forma cieszy. Pierwszy dziennik lekcyjny dla nauczyciela, czy pierwsza książka dla księgowej „Kreatywne księgowanie” też robiłam. Ale gdybym miała to powtórzyć dla wszystkich nauczycieli i księgowych, to nie wiem…
W.R: Pytanie brzmi zatem: smak czy kształt w torcie ma pierwszorzędne znaczenie?
A.T-M: Proszę spróbować.