Mimo że nie jest rodowitą gdynianką, to temu miastu oddała serce i założyła tu swoją pierwszą restaurację. Malika, czyli Ewa Szyc-Juchnowicz mówi, że po trzech latach od otwarcia lokalu, nie zmieniłaby jego miejsca na żadne inne. – Podążyłam za głosem serca.
Malika mówi, że pochodzi z pokolenia, które Gdynię pamięta jako miasto kupców. Kierowała się tym także podczas wyboru lokalizacji swojej pierwszej restauracji.
– Nie jestem związana z Gdynią urodzeniem. Przez kilka lat mieszkałam i studiowałam w Gdańsku. Szukając miejsca na restaurację, wybrałam Gdynię ze względu na otwartość i to, że to typowe miasto położone nad morzem – słychać mewy, szum fal. Podążyłam za głosem serca.
Malika nazywa siebie „przysposobioną Gdynianką”. Przez lata prowadzenia restauracji w tym mieście, zżyła się z mieszkańcami. – Idąc na halę, znam panie i panów sklepikarzy, mam ulubionych sprzedawców. Nie czuję się tak dobrze w Gdańsku, jak czuję się w tej chwili w Gdyni. Ale wciąż czekam na ten wielki boom, kiedy to miasto tak naprawdę się otworzy.
„OBRACAM SIĘ W NIESTAŁEJ BRANŻY”
Branża, w której pracuje Malika jest bardzo kapryśna. Mówi, że prowadzenie lokalu wiąże się z wieloma kosztami, o których większość ludzi nie ma pojęcia. – Potrzeba dużo zaangażowania i cierpliwości. Dla mnie restauracja jest podporą, która trzyma mnie przy innych projektach. To nie jest tak, że nie ma trudnych chwil. Jest niestałość – jednego dnia jest dużo gości i cieszymy się, że będziemy mogli kupić sobie nowy sprzęt do kuchni, drugiego gości jest mniej i szukamy sposobu, jak przyciągnąć klientelę – opowiada.
Malika w studiu Radia Gdańsk. Fot. Radio Gdańsk/Wiktor Miliszewski
O lokalu Maliki wiele osób usłyszało z telewizji. Szefowa kuchni była w finałowej trójce I edycji programu Top Chef. Można było ją także zobaczyć m.in. na antenie TVN. – Taka popularność jest bardzo krótka. W momencie, gdy ktoś pojawia się w telewizji, nie można się opędzić od gości. Tylko ci goście muszą pozostać stałymi gośćmi, by był stały zysk.
TOP OF THE TOP
Zapytana o to, czy tego typu programu się nie opatrzyły, odpowiada, że czasem jeżdżąc na spotkania branżowe, obraca się w towarzystwie samych „Top Chefów”. – Ciekawy jest więc ten, który nie był w Top Chefie. Cały czas czekam na edycję, w której wszyscy razem staniemy w szranki ze sobą.
Słuchaj audycji: