Ewa Kasprzyk: „Na gdyńskim basenie wypływałam sobie męża”

– Gdy tylko się urodziła, jej matka chrzestna powiedziała, że będzie artystką. Gdy ja widziałem tę artystkę w teatrze po raz pierwszy, zobaczyłem głównie jej nogi. Gdy czytam o niej w prasie, to myślę sobie, że jest trochę grzeszna. Tym bardziej marzy mi się rozmowa grzeczna – mówił o niej Piotr Jacoń. Gościem Gdyni Głównej Osobistej była aktorka, Ewa Kasprzyk.

Pierwszy raz z wybrzeżem artystka zetknęła się w Gdańsku, kiedy otrzymała angaż w teatrze. – Wtedy nie wiedziałam, że będę mieszkała w Gdyni aż przez 17 lat. Pamiętam, że kiedy przyjechałam z wspaniałego, ale klaustrofobicznego Krakowa, wspaniałego miasta artystów, zobaczyłam duży kontrast. Miałam do wyboru Łódź, ale wybrałam Gdańsk. Podobało mi się, że coś jest takie „trój” i tak otwarte. Chyba dobrze wybrałam. To było jak świeży powiew. Było coś radosnego w tym powietrzu i w tym klimacie – mówiła Kasprzyk.

KĄTEM W TEATRZE

Aktorka wspominała okres, gdy mieszkała w teatralnych pokojach dla gości. – Pamiętam jak rano wychodziłam na Długi Targ i na ulicę Długą. Lubię, kiedy miasto jeszcze nie jest do końca obudzone i nie ma turystów.

W Domu Aktora Ewa Kasprzyk mieszkała do zamążpójścia. – To było takie przedłużenie studiów. Chodziłam wtedy często na basen w Hotelu Gdynia. Wcześniej też często pływałam, a nawet byłam w kadrze, jeździłam na zgrupowania – opowiadała.

Właśnie na gdyńskim basenie rozmówczyni Piotra Jaconia „wypływała” sobie męża. – Od słupka do słupka i od słowa do słowa, zgodziłam się raz żeby mnie podwiózł. Potem umówiliśmy się na lodowisko, na kawę. Umawialiśmy się „na sportowo”, czyli grzecznie – mówiła. – Co ciekawe, on w ogóle nie był zorientowany kim jestem. Myślał, że studentką AWF-u, bo byłam wysportowana. Potem zaprosiłam go do teatru. Wcześniej nie skojarzył tego, że tam grałam, bo w roli byłam tam ucharakteryzowana, że mnie nie poznał. W rezultacie wykazał się dużą odwagą i nie zrezygnował. 

AKTORECZKA I POWAŻNY FACET

Gość Radia Gdańsk opowiadał, że mąż nie traktował jej pracy poważnie. – Dla niego byłam wtedy taką aktoreczką. On – poważny facet, inżynier budowy okrętów, nie przewidywał, że aktorstwo będzie moim źródłem utrzymania. O mały włos, a faktycznie by nie było. Bycie żoną i matką pochłonęło mnie, ale to nie było dla mnie zajęciem dożywotnim. Przez jakiś czas odmawiałam reżyserom. Miałam grać w serialu, ale zrezygnowałam. Żyłam z przekonaniem, że jeszcze się nagram, że mam czas. W końcu przekonałam się, że nie zrealizuję się jako perfekcyjna pani domu – wspominała.

Ewa Kasprzyk przekonywała, że w Gdyni zostało wiele jej wspomnień. – To miasto kojarzy mi się z czymś fantastycznym. Tutaj wyrobiłam sobie przekonanie o tym, co jest dla mnie ważne. Nie da się ciągle żyć „na pełnej petardzie”, ale łatwiej jest, kiedy określi się jakiś cel. Wiem czego chcę, a to już dużo. 

Anna Moczydłowska

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj