Dyrektor Muzeum Miasta Gdyni: „Każdego zwiedzającego traktuję jak VIPa”

Jest znawcą architektury Gdańska, ale od trzech lat zmaga się z architekturą pewnego budynku w Gdyni. Efekty już są, a obejrzeć je będzie można w czasie Nocy Muzeów. Gościem Piotra Jaconia był Jacek Friedrich, dyrektor Muzeum Miasta Gdyni. Przed nami Noc Muzeów. Swoje drzwi dla odwiedzających otworzy także Muzeum Miasta Gdyni. Jego dyrektor był gościem Gdyni Głównej Osobistej.

KAŻDEGO GOŚCIA TRAKTUJĘ JAK VIPa

– Odsypiać tej nocy na zapas nie muszę, bo na szczęście nie potrzebuję dużo snu. Wytrwam bez problemu – przekonywał gość Gdyni Głównej Osobistej. – Przez cały czas będę w muzeum, chętnie odpowiem na wszelkie pytania. Placówka w końcu żyje z ludzi, którzy nas odwiedzają, a więc każdy dla mnie jest jak VIP.

Friedrich przyznał, że nie znajdzie raczej czasu na odwiedzenie innych obiektów, biorących udział w nocnej akcji. – Konkurencji raczej nie odwiedzę, bo to jest ogólny problem muzealników i ludzi kultury: dużo czasu poświęcają na działania „u siebie”, a mało czasu mają, żeby patrzeć, co robią koledzy. 

ZMIANY NA LEPSZE

Dyrektor chwalił zmiany, które wprowadzono w gdyńskim muzeum w ciągu ostatnich lat. – Sporo udało się zrobić: przebudowaliśmy zespół, wprowadziliśmy płatność kartą, stworzyliśmy sklep muzealny, „otworzyliśmy” hol.

Jacek Friedrich przyznał, że choć dyrektorem jest od trzech lat, są miejsca w muzeum, w których jeszcze nie był. – Mam na myśli np. tajemnicze zakamarki magazynów. Wejście do nich to ogólnie skomplikowana procedura. Wszystko musi przejść przez osoby odpowiedzialne za dane zbiory. Dyrektor też podlega procedurom, nie jest ponad prawem.

– Zawsze śmieje się, że Mona Lisy nie mamy, ale wszystkie muzealia są dobrem publicznym – tłumaczył gość Piotra Jaconia. – W tym momencie są już chronione prawnie. Nawet jeśli nie mają wielkiej wartości rynkowej, są wpisane do inwentarza, mają swój numer, wartość historyczną i stają się obiektem muzealnym. Jeśli coś zginie, a przy tysiącach eksponatów to się zdarza, musi zostać uruchomiona cała procedura wyjaśniająca.

CIAŁEM W KRAKOWIE, GŁOWĄ W GDAŃSKU

Muzealnik wspominał także okres studiów w Krakowie, który ściśle związany był z…Trójmiastem. – W Krakowie konsekwentnie podejmowałem gdańskie tematy. Kończąc studia, całymi dniami siedziałem w gdańskich archiwach. Doszło nawet do tego, że więcej czasu spędzałem na Pomorzu wertując materiały, niż na uczelni na zajęciach

Gość Radia Gdańsk podzielił się ze słuchaczami anegdotą z okresu studenckiego. – Mój proseminarzysta powiedział kiedyś cudowne słowa. Zaproponowałem jako temat pracy dwa zaginione obrazy z dworu Artusa. Profesor akceptował kolejno tematy kolegów, a kiedy zaproponowałem swój, pokiwał głową i powiedział „Bardzo ciekawe… Gdańsk, to takie egzotyczne”. A więc z perspektywy Krakowa, Gdańsk okazuje się egzotyczny.  – opowiadał ze śmiechem Jacek Friedrich.

Anna Moczydłowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj