Przewodnik Kulinarny RG: W Gdańsku „raj”, w Gdyni – „świątynia”. Jeśli ziemniaki, to tylko w Pyra Barze

gdynia pyra2

Zmienna pogoda motywuje nas, aby odwiedzać kolejne ciekawe miejsce na kulinarnej mapie Trójmiasta i poznawać coraz nowsze smaki. Jak powszechnie wiadomo, nic tak nie poprawia nastroju w zimowy dzień, jak ciepły posiłek zjedzony ze smakiem w miejscu, które zapadnie w pamięci. Tym razem „testowaliśmy” Pyra Bar w Gdyni.

Pyra Bar to sieć restauracji, do których możemy udać się w Gdyni, Gdańsku (gdzie już byliśmy) oraz oczywiście w Poznaniu. Ten odwiedzony przez nas tym razem, znajduje się w ścisłym centrum Gdyni, gdzie doczekał się całej masy fanów. Podobno najlepszą reklamą jest marketing szeptany i właśnie po namowach znajomych powstał pomysł odwiedzenia „ziemniaczanej świątyni”.

PYRA DLA KAŻDEGO

Po wejściu do środka zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików, których w lokalu jest kilkanaście. Warto zaznaczyć, że przekrój wiekowy gości naprawdę imponował – od młodych rodziców z maksymalnie dwuletnią pociechą, przez studentów, aż po starszych ludzi, którzy ewidentnie przyszli, aby umilić sobie czas na emeryturze.

Wnętrze, trzeba przyznać, jest bardzo przestronne oraz dobrze zagospodarowane. Dzięki temu nie musimy obawiać się o to, że zabraknie dla nas miejsca. To, co natychmiast przykuwa nasze spojrzenia, to lampy wykonane z… durszlaków. Tak, okazuje się, że te śmieszne naczynia do odcedzania makaronu, świetnie sprawują się również jako klosze!

Stoliki są proste, drewniane, z krzesłami w kilku kolorach do kompletu. One, wraz z dużą ilością unoszących się nad nami durszlaków, powodują, że miejsce wydaje się być bardzo przytulne. Większość odwiedzanych przez nas do tej pory miejsc była raczej utrzymana w ciemniejszych tonacjach kolorystycznych, więc mamy pozytywną odmianę już na samym początku.

Fot. Radio Gdańsk/TommeK

ZIEMNIAKI NA… WESOŁO

Po menu musimy podejść do baru, przy którym również sami zamawiamy dania, gdyż lokal jest samoobsługowy, o czym informacja znajduje się na pierwszej stronie karty dań.

Wybór dań jest spory. Czytając dostępne pozycje można naprawdę być mocno zaskoczonym, ile to człowiek jest w stanie „wycisnąć” z ziemniaków. Kluseczki, placki ziemniaczane, zapiekanki, talarki ziemniaczane, wszystko to może mocno zamieszać człowiekowi w głowie! Do tego należy dodać atrakcyjne ceny. Większość z tych dań kosztuje mniej niż 20 zł, a wybór jest naprawdę spory! Zdecydowaliśmy się na „Szare ale jare” czyli kluski, serwowane w asyście kiszonej kapusty, boczku oraz cebuli. Wybór padł także na „PyraMide Smaku”. Pod tą tajemniczą nazwą kryła się zapiekanka z talarkami, kurczakiem, groszkiem, marchewką, sosem beszamelowym, a wszystko to przykryte sytą porcją mozzarelli.

Warto zaznaczyć, iż prócz naprawdę dużego wyboru potraw, przy każdej pozycji w menu mamy informację odnośnie alergenów, które w naszym obiedzie mogą się znajdować, co mocno ułatwia wybór osobom uczulonym na różne składniki.

Do tego w naszym zamówieniu pojawił się kompot, tradycyjny owocowy niczym u babci, stąd też zresztą jego nazwa. Podawany w kubkach identycznych, jakie jeszcze 15 lat temu można było ujrzeć na większości stołówek w podstawówkach, co idealnie wpisuje się do klimatu baru, który sprawia wrażenie jakby „zastygł” w czasach PRL.

PYRA KUSI WZROK

Obydwa dania prezentowały się nad wyraz apetycznie. Pozornie niewielka miseczka z „PyraMidą” ewidentnie uśmiechała się do nas, ochoczo zachęcając do konsumpcji, natomiast kluchy, które niemal wysypywały się z talerza, wyglądały jak wycięte z niedzielnego obiadu u babci. W zapiekance można było dostrzec faktycznie pewien „piramidowy” układ: na samej górze, pod serową przykrywką, znajdował się groszek z marchewką, nieco niżej kurczak, a na samym dnie mięciutkie talarki. Co do poszczególnych składników, zastrzeżeń raczej nie można mieć. Kurczak dobrze przyprawiony, nie za ostry, marchewka z groszkiem sprawiały wrażenie, jakby przydała się im jeszcze chwila w wysokiej temperaturze, ale nie było to nic, co by nas zraziło w jakikolwiek sposób. Talarki natomiast idealnie skomponowały się z sosem beszamelowym, który dodatkowo nieco je rozmiękczył. Przez to można było odnieść wrażenie jakby danie było „papką”, ale dzięki temu można było dowolnie łączyć składniki. Danie było bardzo gorące, uważajcie, aby się nie poparzyć!

gdynia pyra1
Fot. Radio Gdańsk/TommeK

Do szarych klusek, w naszej opinii, dobrym rozwiązaniem było podawanie dodatkowo śmietany, ale i bez tego smakowały dobrze. Nie były rozgotowane, miały odpowiednią ilość przypraw i pyszną zasmażkę. Trzeba przyznać, że da radę się smacznie najeść do syta, nie będąc jednocześnie fanem ziemniaków. Wszystko to, zapite babcinym kompotem, przyjemnie podkreśla klimat tego miejsca, które jakby nieco zatrzymało się w czasie.

TAKŻE DLA WEGAN

Podsumowując, miejsce warte jest odwiedzenia przez wszystkich chętnych, bez względu na wiek czy orientację żywieniową (całkiem duży wybór dań typu vege). Miły klimat, przyjemna atmosfera sprawia, iż Pyra Bar jest ciekawą alternatywą dla osób, które nie chcą wydać dużo pieniędzy, a jednocześnie pragną miło i smacznie spędzić czas. Jeżeli sam obiad nie wystarczy, możemy zamówić piwo (to akurat nie jest z ziemniaków) i posiedzieć w przyjemnej atmosferze, pod kolorowymi durszlakami.

Za wspomniane dwa posiłki, wraz z dwoma kompotami, zapłaciliśmy 35 zł, co, za obiad dla dwóch osób z napojami, jest ceną bardzo atrakcyjną, biorąc dodatkowo pod uwagę lokalizację lokalu. Śmiało można powiedzieć, że mimo iż niemal wszystko tworzone tutaj jest z ziemniaków, to „siary nie ma”. Co więcej, jest to miejsce, które uważamy, że warto odwiedzić, aby poznać na ile sposobów można przygotować ziemniaki. No i oczywiście posiedzieć pod durszlakami!

TommeK/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj