Słupsk straci koszykówkę? Czarnych scenariusz, czyli miasto bez dużego sportu [OPINIA]

We wtorek ma zapaść decyzja czy Czarni Słupsk wycofają się z rozgrywek ekstraklasy. To bardzo prawdopodobny scenariusz, biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni i miesięcy. Być może ostatnim meczem w ekstraklasie koszykarzy Czarnych Słupsk będzie spotkanie z Asseco Gdynia. 10 stycznia, dokładnie dwadzieścia lat po tragedii Przemka Czai. Śmierć młodego kibica, bezmyślnie uderzonego pałką przez policjanta, spowodowała w 1998 roku w Słupsku kilkudniowe zamieszki. Upadek klubu w rocznicę tego smutnego wydarzenia – to byłby naprawdę traumatyczny splot historycznych wydarzeń.

Dziś jednak słupski klub jest w sytuacji bez wyjścia. Żeby przejść weryfikację Polskiej Ligi Koszykówki, do 18 stycznia musi spłacić swoje zobowiązania. Potrzebuje pół miliona złotych. W połowie ubiegłego roku stracił głównego sponsora. Koncern Energa wycofał się po roku obowiązywania trzyletniej umowy, która zapewniała słupskiemu klubowi stabilność, możliwość walki o najwyższe cele, co drużyna udowadniała zdobywając cztery brązowe medale, grając wielokrotnie w elitarnej fazie play-off. Do tego mecze w Słupsku dla każdego przeciwnika były wyzwaniem.

Firma Energa się wycofała ze sponsoringu. Absolutnie nie przeczę – miała takie prawo. Choć czy musiała? Polemizowałbym. Ale to już przeszłość.

TRWAŁY KŁOPOT I PRAWO DO RYZYKA

Bilans finansów klubu przedstawiony przez prezesa Andrzeja Twardowskiego jasno wskazuje, że spółka ma kłopoty ze stabilnością finansową. Nie od dziś, nie od roku. Od co najmniej trzech lat. Krótko mówiąc, Andrzej Twardowski wydawał chyba trochę więcej niż powinien. Ryzykował, ale czy bezpodstawnie? Klub miał długoletnie umowy sponsorskie. W tym tę najważniejszą – z Energą.

Twardowski ryzykował i wtedy, gdy powierzał prowadzenie drużyny trenerom bez większego doświadczenia. Igor Griszczuk, Dainus Adomaitis to były strzały w dziesiątkę. Obaj trenerzy zdobyli medale dla Czarnych.

Ryzykował, gdy zatrudniał weterana bez większych sukcesów w ligach ukraińskiej, szwedzkiej i gdzie on nie grał – Jerela Blassingame’a. Ryzykował też, gdy zwalniał go w połowie sezonu i zostawiał Robertsowi Stelmahersowi zdziesiątkowany zespół, który trzeba było budować na nowo. Mimo tego Czarni z ósmego miejsca pokonali najlepszy zespół sezonu zasadniczego i pierwszy raz w nowej historii PLK wyrzucili z play-off lidera.

Gdy wręczano medale, kolejka była jak zwykle długa. Samorządowcy, politycy, miasto świętowało. Nie bez podstaw, bo każdy kto mógł dokładał cegiełkę do tego sukcesu. Na sukces jednak trzeba zapracować, czasami długo.

KŁOPOT W KLUBIE

Andrzej Twardowski niewątpliwie popełnił wiele błędów. Najważniejszym był wybór przyszłego następcy. Prokuratura i CBA badają na ile były generalny menedżer Marcin S. zaszkodził klubowi. Dopóki nie ma prawomocnego wyroku jest osobą niewinną. To jednak nie oznacza, że strat nie ma. W sporej części dzisiejsza sytuacja klubu jest efektem tego, że Marcin S. sam zgłosił się do prokuratury i złożył na siebie doniesienie w sprawie fałszowania dokumentów klubowych. Takie też śledczy postawili mu zarzuty.

Klub, który ma status poszkodowanego w sprawie, najpierw obliczył swoje straty na dwieście tysięcy, teraz według deklaracji prezesa Twardowskiego to już ponad trzysta tysięcy złotych.

Szefując klubowi przez prawie dwie dekady niełatwo podejmować wyłącznie trafne decyzje. Niełatwo też nie popaść w jakiś konflikt. Twardowski nie jest ideałem bez skazy, bo nikt taki nie jest. Pewnie część pretensji, uwag i zastrzeżeń do jego działalności jest zasadna. Z drugiej strony, kibice mieli w tym roku okazję przez kilka miesięcy obserwować jak działa inna osoba na tym stanowisku. Sprawdziła się? Nie sądzę. Jakieś inne kandydatury? Jakoś o nich cicho.

CO ZROBI MIASTO?

I tak dochodzimy do końcowego aktu tego sportowego dramatu. Na dziś deklarowany budżet klubu to 2,3 mln złotych. Sporo jak na klub bez głównego sponsora.

800 tysięcy to wsparcie miasta i miejskich spółek, 300 tysięcy to umowy barterowe, kolejne kilkaset tysięcy to wpływy z biletów oraz karnetów i około miliona złotych – zebrane z lokalnego rynku od sponsorów. Milion. Każdy, kto zna potencjał marketingowy Słupska, wie, że to kwota duża.

Władze Słupska z dużą rezerwą odniosły się do apelu radnych i kibiców, by klub szybko wesprzeć kwotą pół miliona złotych. W innym wypadku Czarni nie przejdą ligowej weryfikacji 18 stycznia i zakończą rozgrywki. Podobno powodem jest brak programu naprawczego. Traktujmy się poważnie. Tak naprawdę to moim zdaniem kompletnie nie o to chodzi.

Sport w Słupsku jest traktowany po macoszemu. Nie ma nikogo w ratuszu, kto odpowiadałby za strategię rozwoju sportu, za opiekę nad lokalnymi klubami, czy w końcu monitorował sytuację i starał się pomagać. Kuriozalna jest wypowiedź pani wiceprezydent, że w Słupsku wystarczy druga czy trzecia liga. Próby wybrnięcia z tej wypowiedzi były jeszcze bardziej kuriozalne.

Gryf Słupsk jest w czwartej lidze, o siatkówce czy piłce ręcznej nie można mówić w kategoriach zawodowego sportu. O bazie sportowej nie wspominając. Mam piękne wspomnienia z hali Gryfia, ale powiedzmy to wprost. To jest obiekt do wyburzenia.

Samorząd Słupska ma pośrednio ponad 30 procent udziałów w sportowej spółce akcyjnej Czarni Słupsk. Na dziś robi wszystko, by nie były nic warte i by miasto, którego nawet nie pokazują na mapach pogody w telewizji, nie miało żadnego zespołu w ekstraklasie.

Jakiejkolwiek.

Sposobów na wyjście z obecnej sytuacji jest co najmniej kilka. Brak jest jednak woli.

Too big to fall, zbyt duży, by upaść. Tak pisano o bankach w USA odpowiedzialnych za kryzys finansowy w 2008 roku. Nikt nie miał wątpliwości, że bankowcy narozrabiali w imię chciwości i lewarowania wyników finansowych. Mimo to wszystkie banki „dopompowano” publicznymi pieniędzmi. Gigantycznymi. Miliardami dolarów. Dlaczego? Bo koszty ich upadku – finansowe, społeczne i polityczne – byłyby miażdżące. Dla wielu osób, w tym dla władzy. Kupiono czas, spokój, z czasem udało się opanować chaos na giełdach. Absolutnie niezgodnie z prawami rynku i biznesu.

Upadek Czarnych Słupsk zauważy Polska Liga Koszykówki, portale branżowe, media i 76 tysięcy potencjalnych wyborców w Słupsku.

Ale czy to oznacza, że Czarni są zbyt wielcy, by upaść?

Przemek Woś
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj