Za swoimi na koniec świata. Argentyńscy kibice tenisa dopingują Albicelestes w Ergo Arenie

Cztery loty, 18 godzin w chmurach i łącznie doba spędzona w podróży. Tyle czasu poświęcili argentyńscy fani tenisa, by dotrzeć do Ergo Areny i kibicować Leo Mayerowi i spółce w I rundzie grupy światowej Pucharu Davisa. To w niej, w Gdańsku, Argentynę podejmują w ten weekend Polacy.
Gdy mecze rozgrywane są w Buenos Aires, obecni są na każdym z nich. A gdy tak nie jest, liczną grupą podróżują za swoją reprezentacją po całym świecie. Przedział wiekowy? Od dzieci, po seniorów. – Łącznie jest nas około 30 osób. Na jeden mecz lecą jedni, na inny drudzy. Wielu z nas planuje w ten sposób wakacje na dany rok, aby móc łączyć je z tenisem – mówi jedna z fanek.

Zaprawieni w międzynarodowych bojach, na turniej do Gdańska nie przyjechali nieprzygotowani. Choć w Ergo Arenie można było namierzyć kilka argentyńskich flag, największa bez wątpienia należała do nich. A na niej napis: „Jesteśmy z wami wszędzie”.

I faktycznie, są wszędzie. Byli we Francji, dopingowali swoich w Czechach, za Albicelestes przylecieli także do Polski. – Byliśmy w Belgradzie, w Pradze, rok temu polecieliśmy do Brukseli. Wraz z reprezentacją Argentyny odwiedziliśmy też m.in. Lyon, Sewillę i Miami – wymieniają dumnie.

Czy uważają to za poświęcenie? – Bywaliśmy dalej! Polecieliśmy na przykład do Moskwy. To pewnego rodzaju fanatyzm, pasja, które lubimy wykorzystywać do tego, by przy okazji podróżować po całym świecie – dodają.

I nie szczędzą komplementów obiektowi położonemu na granicy Gdańska i Sopotu. – Jeśli nie jest to najlepsza arena, to na pewno najpiękniejsza i najbardziej wygodna ze wszystkich tych, w których do tej pory gościliśmy. Jest przepiękna, ogromnie wam jej gratulujemy! – z radością przyznali argentyńscy kibice, którzy jako kolejni, po niedawnych zachwytach organizatorów mistrzostw Europy w piłce ręcznej, uznali wysoki poziom Ergo Areny.

Plany na ostatnie chwile pobytu w Trójmieście? – Chcemy zobaczyć molo, najdłuższe na świecie, i zwiedzić odrobinę Sopot. Poza tym obowiązkowo wspólna kolacja z całą grupą, bo już w poniedziałek rozjedziemy się każdy do swojego miejsca zamieszkania – przyznają z nostalgią Argentyńczycy.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj