Dwa oblicza Lechii w meczu z Cracovią. Świetny atak naprawił błędy fatalnej obrony

Lechia Gdańsk wygrała z Cracovią 4:2 (1:1). Gdańszczanie odnieśli zwycięstwo pomimo fatalnej gry w obronie. Błędy defensorów z nawiązką odrobili ofensywni zawodnicy biało-zielonych. Lechia pozostanie liderem Lotto Ekstraklasy.

Po remisie z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza Piotr Nowak dokonał aż pięciu zmian w wyjściowej jedenastce. Zabrakło chorego Rafała Wolskiego i kontuzjowanego Marco Paixao, a na ławce usiedli Lukas Haraslin, Joao Nunes i Paweł Stolarski. Do składu wrócili Milos Krasic i Ariel Borysiuk, miejsce w ataku zajął Grzegorz Kuświk, a na stoperze zagrał Rafał Janicki. Po długiej pauzie spowodowanej kontuzją na boisku pojawił się również Simeon Sławczew. Bułgar ostatni mecz rozegrał 19 listopada.

Lechia od początku była drużyną gorszą. Gdańszczanie nie radzili sobie z grającą techniczny futbol Cracovią, która raz po raz dochodziła do dogodnych sytuacji. Oko w oko z Dusanem Kuciakiem stanęli Krzysztof Piątek i Jaroslav Mihalik, ale strzał Polaka obronił bramkarz, a próba Słowaka była niecelna. W drużynie biało-zielonych brakowało współpracy graczy ofensywnych z broniącymi, a linia pomocy Cracovii szybkimi podaniami rozpracowywała defensywę rywali. W 15. minucie krakowianie dopięli swego. Szybką akcję Dąbrowskiego z Piątkiem strzałem w okienko bramki wykończył młodzieżowy reprezentant Polski.

PRZEBUDZENIE I GOL DO SZATNI

Lechia pierwszą groźną okazję do zdobycia bramki stworzyła w 38. minucie. Krasic fantastycznym podaniem obsłużył Flavio Paixao, ten przełożył piłkę na lewą nogę i uderzył w kierunku dalszego słupka. Grzegorz Sandomierski nie miał szans na skuteczną interwencję, ale futbolówka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką i wróciła na boisko.

Na pierwszy celny strzał gospodarzy kibice musieli czekać do ostatniej minuty pierwszej połowy. Krasic dograł piłkę do ustawionego przed polem karnym Sławczewa, ten piętką wycofał w stronę Borysiuka, a były gracz Legii potężnie uderzył na bramkę Sandomierskiego. Bramkarz Cracovii nie próbował nawet interweniować. To pierwszy ligowy gol Borysiuka od września 2015 roku. Chwilę później sędzia zakończył pierwszą połowę.

Gdańszczanie po przerwie na boisko wyszli z ogromną determinacją i od razu przyniosło to efekt. Kuświk przyjął piłkę w polu karnym, zwiódł Piotra Malarczyka, a obrońca „Pasów” sfaulował napastnika i sędzie podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Flavio Paixao i pewnie pokonał bramkarza. Cracovia wznowiła grę ze środka boiska, a gospodarze momentalnie odzyskali piłkę. Kuświk wyprowadził atak, ale strzał Sławczewa okazał się niecelny. W 57. minucie bardzo groźnie uderzył z dystansu Rafał Janicki, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Minutę później piłkę w polu karnym otrzymał Kuświk i mierzonym strzałem zdobył trzecią bramkę dla gospodarzy.

ŚWIETNY ATAK, FATALNA OBRONA

Lechia dużo lepiej grała w ataku, ale obrona dalej pozostawiała wiele do życzenia. Kuciak raz po raz ratował kolegów przed stratą bramki. Najwięcej zagrożenia stwarzał Piątek i to on zdobył gola kontaktowego. Marcin Budziński przeprowadził atak Cracovii, obrona Lechii po raz kolejny zawiodła i młody napastnik zdobył swoją dziewiątą bramkę w tym sezonie. Po chwili do remisu mógł doprowadzić wprowadzony w drugiej połowie Szczepaniak, ale jego strzał przewrotką zatrzymał golkiper Lechii.

W 83. minucie genialnym strzałem popisał się Flavio Paixao . Portugalczyk uderzył z woleja piłkę dograną z rzutu rożnego, ale Sandomierski instynktownie wybił ją na rzut rożny. W kolejnej akcji jednak bramkarz „Pasów” był już bez szans. Sławomir Peszko podał w pole karne do Grzegorza Wojtkowiaka, a prawy obrońca technicznym uderzeniem zdobył czwartą bramkę dla gospodarzy. W ostatnich minutach goście mogli zmniejszyć rozmiary porażki, ale Dusan Kuciak po raz kolejny pokazał, że jest jednym z najlepszych bramkarzy w polskiej lidze.

Lechia wygrała z Cracovią pomimo bardzo złej gry w obronie. Walcząca o mistrzostwo drużyna Piotra Nowaka ma niespotykaną jak na polskie warunki siłę rażenia w ataku, ale jeżeli w Gdańsku poważnie myślą o zdobyciu tytułu mistrzowskiego, to poziom gry defensywnej musi dorównać ofensywnej. W następnym meczu biało-zieloni podejmą Lecha Poznań, który wiosną nie stracił jeszcze bramki. W tym spotkaniu zabraknie podstawowego obrońcy – Mario Malocy. Jeżeli Lechia zaprezentuje się tak, jak dzisiaj, to szanse na wygraną będą minimalne.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj