Przyjechał tu na chwilę, ale zamieszkał na stałe. Marcus Da Silva został Polakiem

Polskie obywatelstwo dla Marcusa Da Silvy. Piłkarz Arki odebrał z rąk Wojewody Pomorskiego nowy paszport. Towarzyszyli mu małżonka z córeczką, trener oraz dyrektor klubu.

33-letni piłkarz do Polski przybył w 2007 roku. Miał pograć kilka lat, zarobić pieniądze i szybko wrócić do Brazylii. Był już pogodzony, że nie zrobi wielkiej kariery. Ta mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Będąc juniorem uchodził za duży talent. Jak przyznał po latach – za wcześnie uwierzył, że jest już świetnym piłkarzem.

Zanim trafił do Piasta Choszczno – swojego pierwszego klubu w naszym kraju – zwiedził aż siedem krajów na Starym Kontynencie. Był na Litwie, w Łotwie, Estonii, Chorwacji, Niemczech, Szwecji i Szwajcarii. Kiedy w końcu trafił do Polski – został tu na dłużej. Jak sam przyznaje, na zawsze. – Mam tu rodzinę, która jest najważniejsza i tu na pewno zostanę na stałe – mówił zaraz po ceremonii przyznania obywatelstwa.

TRUDNE POCZĄTKI

Marcus długo nie mógł odnaleźć się w Polsce. Kolejni trenerzy nie poznawali się na jego talencie, a on nie miał pieniędzy na powrót do ojczyzny. Po tym, jak odrzucił go Petr Nemec z Floty Świnoujście, Brazylijczyk trafił do czwartoligowego Piasta Choszczno. Jego kolejnym przystankiem byli Czarni Żagań, ale tam nie mógł wyjść na boisko, ponieważ klub nie potrafił załatwić karty pobytu. Uznano, że skoro obcokrajowiec nie gra, to nie będzie dostawał pensji. Nie opłacono mu również hotelu i obecny kapitan Arki Gdynia był bliski wylądowania na ulicy. Pomogli mu jednak koledzy z drużyny, którzy wynajęli mieszkanie, a jeden z nich zaprosił na święta do domu. Potem Marcus trafił do Ciechocinka. Przez dwa sezony występował w barwach miejscowego Zdroju, a mieszkał w sanatorium. Grał na tyle dobrze, że wzbudził zainteresowanie klubów ekstraklasy. Wybrał bydgoskiego Zawiszę, ale i ten transfer okazał się „niewypałem”. Po tym jak odniósł kontuzję i rozwiązał kontrakt w Bydgoszczy, przeniósł się do Rumi.

PUNKT ZWROTNY

Grający w III lidze Orkan okazał się najlepszym wyborem dla Brazylijczyka. Po pół roku trafił do ekstraklasowego GKS-u Bełchatów i choć nie zagrzał tam miejsca, to z bardzo dobrej strony pokazał się w najwyższej klasie rozgrywkowej. W dodatku w Rumi Marcus poznał swoją przyszłą żonę, która była córką właściciela klubu. Po kolejnym sezonie w Orkanie trafił w końcu do Arki, w której jest do dziś. Na początku spotkał się z trenerem Nemcem, który wcześniej nie był fanem piłkarza. Okazało się jednak, że Gdynia to jego miejsce na ziemi. W żółto-niebieskich barwach został między innymi wicekrólem strzelców I ligi, awansował do ekstraklasy i tutaj chce zakończyć karierę. – Jestem w Arce od kilku lat i jestem jednym z najstarszych zawodników. Dopóki będę miał siłę i klub będzie mnie chciał to nie zamierzam go zmieniać – zapewnia.

Kapitan żółto-niebeiskich pierwszy mecz jako Polak rozegra już w sobotę. O 15:30 gdynianie podejmą Górnika Łęczna. W tym sezonie Brazylijczyk będzie miał również szansę na osiągnięcie największego sukcesu w karierze. Arka jest o krok od awansu do finału Pucharu Polski. Zdobycie trofeum byłoby wspaniałym zwieńczeniem piłkarskiej przygody Marcusa w Polsce.

Posłuchaj całego wywiadu z zawodnikiem Arki Gdynia:

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj