To koniec żeńskiego szczypiorniaka w Gdańsku. Łączpol nie będzie już sponsorem superligowych piłkarek ręcznych

Choć zawodniczki AZS Łączpol AWFiS Gdańsk zwyciężyły w derbach Pomorza z UKS PCM Kościerzyna, nie będą dobrze wspominały niedzieli 7 maja. Po zwycięskim spotkaniu główny sponsor klubu i właściciel firmy Łączpol Józef Poltrok ogłosił, że to ostatni sezon, w którym jego firma będzie sponsorowała gdańską piłkę ręczną. To oznacza koniec profesjonalnego żeńskiego szczypiorniaka w Gdańsku. – Co będzie dalej? Zobaczymy. Może znajdzie się jakiś sponsor. Jeżeli ja się z państwem umówię na jakiś biznes, podpiszemy umowę, to dotrzymuje się takich umów. Mieliśmy grać o pierwszą szóstkę. W innych aspektach także wiele nie zostało dotrzymane. W tym decydującym momencie zadziało się to, co się zadziało i taki jest tego efekt. Nie mam do nikogo pretensji, ale na biznes nie wpływało to dobrze – mówi Józef Poltrok.

KOLEJNY ROZPAD

To kolejny rozpad gdańskiego szczypiorniaka. Rozczarowania nie krył Jerzy Ciepliński – jeden z twórców potęgi Trójmiejskiej piłki ręcznej. – To jest bardzo przykre. Spędziliśmy na budowie tej drużyny kilka lat. Wspólnie z panem Poltrokiem postanowiliśmy, że utrzymamy tę piłkę ręczną na jakimś przyzwoitym poziomie. Skończyło się tak jak się skończyło. Jest olbrzymi żal i olbrzymi niedosyt.

Według nieoficjalnych informacji główną przyczyną odejścia głównego sponsora była sytuacja związana z dwoma zawodniczkami – Karoliny Siódmiak i Moniki Stachowskiej. Ta pierwsza w trakcie sezonu poszła na urlop macierzyński, druga zaś ogłosiła zakończenie kariery. Obie były filarami drużyny, a po ich odejściu Łączpol nie notował dobrych wyników. Na rezultaty wpływał także fakt, że zawodniczki nie otrzymywały pensji. Na pomeczowym spotkaniu Józef Poltrok zagwarantował, że wszystkie długi i należności zostaną wobec nich spłacone.

PUSTAWE TRYBUNY

Martwiła także spadająca frekwencja. Na meczach pojawiało się 100 osób, choć klimat i sąsiedztwo Akademii Wychowania Fizycznego sprzyjało, aby stworzyć coś więcej. Zabrakło działań promocyjnych i marketingowych. Łączpol, który dysponował dobrymi jak na polskie realia finansami, a także świetną kadrą, w której doświadczone zawodniczki mieszały się ze zdolną młodzieżą, nie zrealizował stawianego przed nim celu. Gdańszczanki miały regularny problem z awansem do czołówki ligi.

Po poprzednim sezonie zarząd postanowił coś zmienić. Podziękował za współpracę Jerzemu Cieplińskiemu i zatrudnił na jego miejsce Edytę Majdzińską. Nowa trener postanowiła przemeblować skład, choć siłę tak jak w poprzednich sezonach oparła na doświadczeniu Siódmiak i Stachowskiej. To jednak nie działało. Po dobrym początku sezonu, Łączpol zaczął seryjnie przegrywać i tracić pozycję w tabeli, ostatecznie kończąc sezon zasadniczy na 7. miejscu.

To koniec gdańskiego, żeńskiego szczypiorniaka. Po raz kolejny historia zatoczyła koło.

Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj