Świetna pierwsza, słaba druga połowa w wykonaniu Arki. Żółto-niebiescy potrafią bronić i remisują z Koroną

Arka Gdynia zremisowała z Koroną Kielce 0:0. Gdynianie zagrali dobrą pierwszą połowę – znów wyglądali tak, jak w Lidze Europy – ale w drugiej oddali inicjatywę rywalom i nie potrafili znaleźć sposobu na zdobycie bramki. Żółto-niebiescy pokazali, że mają bardzo dobrze zorganizowaną obronę, ale udowodnili też, że brakuje im pomysłów na strzelanie goli. Najczęstszym pytaniem przed pierwszym gwizdkiem było, jak Arka zagra po porażce w Lidze Europy? Gdynianie wyszli na boisko w podobnym stylu, chociaż mocno zmienionym składzie od tego zaprezentowanego w Danii. Żółto-niebiescy znów byli aktywni w odbiorze piłki, grali pressingiem i agresywnie atakowali rywali. Znów zdarzało im się także przesadzić, jak w pierwszej minucie, kiedy żółtą kartkę dostał Grzegorz Piesio.

DUŻO WALKI, MAŁO DOKŁADNOŚCI

Drużynie Leszka Ojrzyńskiego brakowało jednak dokładności w ataku. O górne piłki walczył Ruben Jurado, na skrzydłach szarpali Piesio i Patryk Kun, ale nie było widać koncepcji na rozegranie piłki. Gospodarze częściej korzystali z błędów przeciwnika niż sami kreowali groźne sytuacje. Najlepszą mieli po kwadransie gry, ale sprytny strzał Krzysztofa Sobieraja zatrzymał się na ręce jednego z obrońców (sędzia słusznie nie podyktował rzutu karnego), a piłkę po dobitce Michała Marcjanika wybił z linii bramkowej wybił Shawn Barry.

Jeszcze lepsze sytuacje zmarnowała Korona – potężny strzał Ivana Jukicia odbił Pavels Steinbors, a kiedy w kolejnej akcji wydawało się, że Łotysz nie będzie żadnych szans, Ken Kallaste fatalnie spudłował. Do przerwy utrzymywał się więc bezbramkowy remis.

DOBRE TYLKO PIĘĆ MINUT

Z jeszcze większym impetem Arka rozpoczęła drugą połowę i już w pierwszych siedmiu minutach stworzyła sobie kilka bardzo dobrych okazji, ale nie potrafiła pokonać Alomerovicia. Korona grała nerwowo, ale bez straty gola przetrwała dobry okres gry gospodarzy i w odpowiedzi ruszyła do ataku. Znów blisko gola było po mocnym strzale z dystansu i odbiciu piłki przez Steinborsa, ale szczęśliwie żaden z kielczan nie był na tyle blisko futbolówki, by dobić ją do pustej bramki.

Goście mogli również trafić do siatki po dwudziestu minutach gry po przerwie, kiedy wyprowadzili błyskawiczny kontratak, ale znów zabrakło im dokładności przy dograniu w pole karne. Serca gdynian zadrżały także chwilę później po dwóch rzutach rożnych, ale najpierw dobrze interweniował Steinbors, a chwilę później fatalnie spudłował Bartosz Rymaniak.

STEINBORS BOHATEREM ARKI

Korona grała tak, że przy słabszej dyspozycji bramkarza gospodarzy, wygrywałaby kilkoma bramkami. Tymczasem każda kolejna zmarnowana sytuacja gości kreowała Łotysza na jednego z najlepszych zawodników Arki. Arki, która nie potrafiła nawiązać do bardzo dobrej gry z pierwszej części meczu i przestała stwarzać jakiekolwiek akcje na połowie kielczan. Ofensywa żółto-niebieskich kończyła się na zagraniu długiej piłki w stronę mierzącego 170 centymetrów wzrostu Rafała Siemaszki i o dwa centymetry niższego Patryka Kuna. 

Szanse gdynian na zdobycie trzech punktów pogrzebał Piesio, który od tyłu zbyt agresywnie zaatakował rywala i obejrzał drugą żółtą kartkę. W ostatnich minutach Korona kontrolowała grę i większą liczbę zawodników zaangażowała w ofensywę, co dało gospodarzom możliwość wyprowadzania kontrataków. Jednak tak, jak w całym meczu, obu zespołom brakowało dokładności i spotkanie zakończyło się remisem 0:0.

Arka pokazała charakter i dobrze zorganizowaną obronę, wspieraną przez skutecznego bramkarza. Żółto-niebieskim znów brakowało jednak pomysłów na kreowanie akcji ofensywnych. Gdynianie po czterech meczach mają na koncie sześć punktów i zajmują szóste miejsce w tabeli ekstraklasy.

Arka Gdynia – Korona Kielce 0:0

Arka: Steinbors – Zbozień, Marcjanik, Danch, Warcholak – Sołdecki – Kun, Nalepa (61′ Sambea), Rey (46′ Marciniak), Piesio – Jurado (73′ Siemaszko)

Korona Kielce: Alomerović – Rymaniak, Barry, Kovacević, Kallaste –  Jukić (62′ Cvijanović), Żubrowski, Możdżeń,  Aankour (79′ Kosakiewicz), Cebula – Górski (69′ Soriano)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj