Zaczęło się fantastycznie, skończyło bez punktów. Porażka Trefla na inaugurację nowego roku

Trefl Gdańsk przegrał z PGE Skrą Bełchatów 1:3 (28:26, 25:27, 21:25, 24:26) w hicie PlusLigi na inaugurację nowego roku. Żółto-czarni rozpoczęli fantastycznie – od wygrania seta w walce na przewagi, ale w kolejnych trzech górą byli goście. To piąta porażka „Gdańskich Lwów” w tym sezonie. Pierwszy set od początku był bardzo wyrównany, ale delikatną przewagę mieli gospodarze, którzy prowadzili 8:6 i 10:8, ale pozwolili rywalom wyrównać (12:12) i po chwili sami przegrywali dwoma punktami (13:15). Zareagował trener Andrea Anastasi, prosząc o czas, a jego podopieczni do remisu doprowadzili dopiero po kilku kolejnych akcjach przy stanie 18:18. Pierwszym przełomowym momentem był pojedynczy blok Mateusza Miki, który wyprowadził „Gdańskie Lwy” na prowadzenie 21:20 i wydawało się, że żółto-czarni już po chwili wygrają seta, ale znów do głosu doszła Skra i rozpoczęła się walka na przewagi. Drugą kluczową akcją był as serwisowy Artura Szalpuka, który wyprowadził dał Treflowi przewagę 27:26, a partię blokiem skończył Wojciech Grzyb.

ZABRAKŁO SZCZĘŚCIA W KOŃCÓWCE

W drugiej części meczu długo wydawało się, że tym razem bełchatowianie spokojnie wygrają, bo prowadzili nawet pięcioma punktami. Znów o przerwę musiał prosić włoski trener i gospodarze rozpoczęli odrabianie strat, ale wyrównali dopiero po zdobyciu siedemnastego punktu. Ponownie rozpoczęła się twarda walka cios za cios, jeszcze raz asem serwisowym popisał się Szalpuk, ale tym razem gospodarze byli w gorszej pozycji, bo podczas gry na przewagi musieli zdobyć dwa „oczka” pod rząd, by wyjść na prowadzenie. Ta sztuka nie udała się ani razu. Gdańszczanie potrafili wyrównać (24:24 i 25:25), ale ostatecznie stracili dwa punkty z rzędu po dobrych akcjach Bednorza i Ebadipoura i Skra doprowadziła do remisu 1:1.

BEZ SZANS W TRZECIEJ PARTII

Trzeciego seta gospodarze rozpoczęli fatalnie, bo błyskawicznie przegrywali 2:6 i – jak zwykle – o przerwę poprosił Andrea Anastasi. Poskutkowało, bo gospodarze powoli odrabiali straty, ale długo nie mogli doprowadzić od wyrównania. Wtedy jednak koncert rozpoczął duet TJ Sanders – Wojciech Grzyb, w którym pierwsze skrzypce grał środkowy i raz po raz karcił rywali – czy to po krótkiej, czy z pola zagrywki. Po drugiej stronie siatki odpowiadał Mariusz Wlazły, bo gdyby nie mistrz świata Trefl zbudowałby sporą przewagę. To atakujący utrzymywał Skrę w grze i doprowadzał do remisu po kolejnych punktach Grzyba. W końcu jednak bełchatowianom udało się dwukrotnie zapunktować, kiedy najpierw obili blok, a po chwili pomylił się Piotr Nowakowski i goście prowadzili 22:20. Środkowy w kolejnej akcji nie zablokował rywala, a w następnej znów zepsuł atak i Skra miała piłkę setową. TJ Sanders wybrał bezpieczną opcję – zagranie do Damiana Schulza – ale zrobił to źle, atakujący nie miał szans w starciu z potrójnym blokiem i goście wyszli na prowadzenie w meczu 2:1.

EMOCJE SIĘGNĘŁY ZENITU

Walka punkt za punkt trwała od początku czwartego seta. Do stanu 7:7 nie mylił się niemalże nikt, ale wtedy dwukrotnie zawiodło przyjęcie w zespole Trefla i na dwupunktowe prowadzenie wyszli goście. Gdańszczanie byli bliscy wyrównania przy stanie 14:15 i 15:16, ale znów pozwolili rywalom zdobyć dwa punkty z rzędu i Skra prowadziła trzema „oczkami”. Wydawało się, że bełchatowianie utrzymają już przewagę i zakończą mecz, ale na zagrywce pomylił się Bednorz, Trefl skutecznie zablokował i znów obie drużyny dzielił tylko jeden punkt (20:21). O przerwę poprosił szkoleniowiec gości, ale na nic się to zdało, bo gdańszczanie znów postawili mur nie do przebicia i doprowadzili do remisu. Kolejne akcje to walka punkt za punkt, ale w decydującym momencie zawiódł Nowakowski. Przy stanie 24:25 środkowy zaatakował w taśmę, a piłka wylądowała poza boiskiem i mecz zakończył się zwycięstwem Skry 26:24.

To piąta porażka Trefla w tym sezonie. Gdańszczanie w żadnym z przegranych meczów nie zdobyli punktu. Następny mecz żółto-czarni rozegrają 22 stycznia o 18:00, jak zwykle w Ergo Arenie.

Tymoteusz Kobiela

Pierwszy set od początku był bardzo wyrównany, ale delikatną przewagę mieli gospodarze, którzy prowadzili 8:6 i 10:8, ale pozwolili rywalom wyrównać (12:12) i po chwili sami przegrywali dwoma punktami (13:15). Zareagował trener Andrea Anastasi, prosząc o czas, a jego podopieczni do remisu doprowadzili dopiero po kilku kolejnych akcjach przy stanie 18:18. Pierwszym rzełomowym momentem był pojedynczy blok Mateusza Miki, który wyprowadził Gdańskie Lwy na prowadzenie 21:20 i wydawało się, że żółto-czarni już po chwili wygrają seta, ale znów do głosu doszła Skra i rozpoczęła się walka na przewagi. Drugą kluczową akcją był as serwisowy Artura Szalpuka, który wyprowadził Trefla na prowadzenie 27:26, a partię blokiem skończył Wojciech Grzyb.

W drugiej części meczu długo wydawało się, że tym razem bełchatowianie spokojnie wygrają, bo prowadzili nawet pięcioma punktami. Znów o przerwę musiał prosić włoski trener i gospodarze rozpoczęli odrabianie strat, ale wyrównali dopiero po zdobyciu siedemnastego punktu. Znów rozpoczęła się twarda walka cios za cios, znów asem serwisowym popisał się Szalpuk, ale tym razem gospodarze byli w gorszej pozycji, bo podczas gry na przewagi musieli zdobyć dwa „oczka” pod rząd, by wyjść na prowadzenie. Ta sztuka nie udała się ani razu. Gdańszczanie potrafili wyrównać (24:24 i 25:25), ale ostatecznie stracili dwa punkty  z rzędu po dobrych akcjach Bednorza i Ebadipoura i Skra doprowadziła do remisu 1:1.

Trzeciego seta gospodarze rozpoczęli fatalnie, bo błyskawicznie przegrywali 2:6 i – jak zwykle – o przerwę poprosił Andrea Anastasi. Poskutkowało, bo gospodarze powoli odrabiali straty, ale długo nie mogli doprowadzić od wyrównania. Wtedy jednak koncert rozpoczął duet TJ Sanders – Wojciech Grzyb, w którym pierwsze skrzypce grał środkowy i raz po raz karcił rywali – czy to po „krótkie”, czy z pola zagrywki. Po drugiej stronie siatki odpowiadał Mariusz Wlazły, bo gdyby nie mistrz świata Trefl zbudowałby sporą przewagę. To atakujący utrzymywał Skrę w grze i doprowadzał do remisu po kolejnych punktach Grzyba. W końcu jednak bełchatowianom udało się dwukrotnie zapunktować, kiedy najpierw obili blok, a po chwili pomylił się Piotr Nowakowski i goście prowadzili 22:20. Środkowy w kolejnej akcji nie zablokował rywala, a w następnej znów zepsuł atak i Skra miała piłkę setową. TJ Sanders wybrał bezpieczną opcję – zagranie do Damiana Schulza – ale zrobił to źle, atakujący nie miał szans w starciu z potrójnym blokiem i goście wyszli na prowadzenie w meczu 2:1.

Walka punkt za punkt trwała od początku czwartego seta. Do stanu 7:7 nie mylił się niemalże nikt, ale wtedy dwukrotnie zawiodło przyjęcie w zespole Trefla i na dwupunktowe prowadzenie wyszli goście. Gdańszczanie byli bliscy wyrównania przy stanie 14:15 i 15:16, ale znów pozwolili rywalom zdobyć dwa punkty z rzędu i Skra prowadziła trzema „oczkami”. Wydawało się, że bełchatowianie utrzymają już przewagę i zakończą mecz, ale na zagrywce pomylił się Bednorz, Trefl skutecznie zablokował i znów obie drużyny dzielił tylko jeden punkt (20:21). O przerwę poprosił szkoleniowiec gości, ale na nic się to zdało, bo gdańszczanie znów postawili mur nie do przebicia i doprowadzili do remisu. 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj