Zabrakło jednego gola, pokory i honoru. Amerykański sen Piotra Nowaka dobiegł końca

Piotr Nowak odszedł z Lechii. Za porozumieniem stron rozwiązano kontrakt, który miał obowiązywać jeszcze przez ponad rok. Uznano, że w interesie obu stron  lepiej będzie się rozstać. AMERICAN DREAM

W styczniu 2016 roku były reprezentant Polski został szkoleniowcem gdańszczan. Wejście Nowak miał w iście amerykańskim stylu. Był bardzo dobrym piłkarzem, w zawodowej karierze osiągnął więcej niż jego podopieczni, dlatego miał duży kredyt.

Zmiana taktyki na 3-5-2 przynosiła efekty nie tylko w postaci punktów, ale także wysokich not za styl. Drużyna plasowała się w ścisłej czołówce tabeli. Do zespołu dołączali solidni piłkarze – wypożyczeni Ariel Borysiuk i Simeon Sławczew oraz Rafał Wolski i Dusan Kuciak  Piłkarska marka Lechii zyskiwała na wartości. Mistrzostwo Polski było w zasięgu ręki, zabrakło jednej bramki w ostatnim w sezonie meczu ewentualnie kilku punktów zgubionych wcześniej. Czwarte miejsce w rozgrywkach, drugie pod względem jakości w klubowej historii pozostawiło niedosyt i nadzieję, że uda się za rok.

TĄPNIECIE

Początek sezonu 2017/18  był lepszy od poprzedniego. Zwycięstwo w Płocku pozwalało zachować optymizm. Potem było już tylko gorzej. Styl i wyniki ciągnęły Lechię w czeluść ligowej tabeli. Coraz częściej liczyliśmy przewagę nad strefą spadkową a nie stratę do czołówki. Koniec Nowaka nastąpił 18 sierpnia o 18.43 na Stadionie Energia Gdańsk, kiedy Bartłomiej Dudzic strzelił drugiego gola dla Sandecji Nowy Sącz. Nowak schował się pod dachem dającym względne poczucie bezpieczeństwa  przed dezaprobatą kibiców domagających się dymisji trenera. Nie wyszedł ze strefy rezerwowych nawet wówczas, gdy na początku drugiej połowy jego piłkarze doprowadzili do wyrównania. To już zresztą nie byli jego piłkarze ani on ich trenerem.

OD MAŁYCH KŁAMSTEWEK DO CORAZ WIĘKSZYCH

Na pomeczowej konferencji prasowej po przegranym meczu z Sandecją trener Nowak przyznał, że jest w trakcie realizacji błyskotliwego konceptu – namaszczania swego następcy Adama Owena. Podczas kolejnych spotkań z dziennikarzami wyjawił, że wymyślił to wszystko już na początku sezonu. Jednak jankeska lekkość i swoboda uginały się już pod presją świadomości – że oto drużyna prezentuje się fatalnie, że piłkarze nie wskoczą za nim w ogień, a byli tacy, co chętnie by go do tego ognia wepchnęli. Nowak nie był już tym fajnym facetem poklepującym dziennikarzy, rezonującym i „dworującym” z piłkarzy, którzy z powagą odpowiadali na pytania. Sam unikał wypowiedzi i mówił to, co zawsze, że Lechia ma coraz lepszych piłkarzy, że za chwilę przyjdą wyniki, że na kontuzje nie ma wpływu. W najlepszych czasach Nowaka w Lechii osiągnęliśmy stan pewnej sympatycznej zażyłości. Dlatego, gdy zadawałem ostatnie pytanie, to nie skupiałem się na odpowiedzi, tylko oczach, ale one uciekły razem z resztą ciała .

Potem Piotr Nowak został dyrektorem sportowym o nieokreślonych kompetencjach. Postanowił zbudować model klubu. W tym celu na początek poleciał do domu, a potem na koszt klubu odwiedził kilka innych miejsc. Być może testował funkcjonalność nowego projektu – Lechia Travel. W końcu jednak uznał, że niczego więcej w Lechii uwiarygodnić już nie zdoła i zgodził się na rozwiązanie kontraktu.

W POLSCE NA SPALONYM

Był czas, kiedy Piotra Nowaka przymierzano do stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski. Z Lechii mógł uczynić znaczący krok w tamtym kierunku. Jednak nie wystarczyło charakteru, determinacji, pokory i pewnie umiejętności. Dlatego w Gdańsku zapamiętamy go jako tego, który nie zdobył mistrzostwa. Przypomnimy sobie kontrowersyjne okoliczności prezesowania w Górniku Konin w roku 2002 oraz „sukcesy” na stanowisku selekcjonera i dyrektora technicznego Antigui i Barbudy.

Włodzimierz Machnikowski
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj